12 listopada 2019

Kard. Raymond Leo Burke: papież nie może zrobić cokolwiek zechce

(Kard. Burke. Abraxham03 [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)])

W obszernym wywiadzie, który 9 listopada ukazał się na stronach „The New York Times”, kard. Raymond L. Burke opowiada Rossowi Douthatowi o swoim dzieciństwie, powołaniu, latach spędzonych w seminarium, Soborze Watykańskim II, relacjach z papieżem oraz o obecnym kryzysie w Kościele.

 

Mówiąc o dzieciństwie spędzonym na rodzinnej farmie w Wisconsin i powołaniu do kapłaństwa kardynał zwrócił uwagę na szacunek, jakim cieszył się kapłan: Było to po prostu rzeczą naturalną w tamtych czasach: każdy chłopiec myślał o zostaniu księdzem. Wspominając przyjście księdza do jego śmiertelnie chorego ojca kard. Burke zaznacza: zrobiło to na mnie olbrzymie wrażenie. (…) Jako dziecko doceniałem to, co się działo. Ujrzałem, jak ten ksiądz przynosi (…) mojemu ojcu najważniejszą pomoc.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Mówiąc o prawie kanonicznym amerykański duchowny zwraca uwagę na fakt, że „w Kościele, nawet przed Soborem Watykańskim, ale szczególnie po nim, istniał brak szacunku dla prawa kościelnego, to poczucie, że prawo kanoniczne nie było już trafne. A ja przekonałem się o znaczeniu prawa kanonicznego – szczególnie niepokoiło mnie łatwe udzielanie deklaracji o nieważności małżeństwa”. Przez to kardynał zyskał miano zimnego legalisty.

 

Kontynuując temat prawa kanonicznego i dyscypliny w seminariach i Kościele przed Soborem Watykańskim II oraz po nim hierarcha dodaje: Patrzę teraz wstecz i postrzegam wszystkie te reguły jako nastawione na ograniczenie skutków grzechu pierworodnego i zdyscyplinowanie nas po to, byśmy byli naprawdę dobrymi ludźmi. I to działało. Ale w roku 1968 księga reguł seminarium została wyrzucona i nastąpił chaos. I wiemy na przykład, że spora część nadużyć seksualnych wobec nieletnich miała miejsce w tym okresie, w którym istniała myśl, że każda skłonność, jaką posiadam, ponieważ jest moją skłonnością, jest dobra. Cóż, to nie było prawdą.

 

Kiedy dziennikarz stwierdza, że nadużycia seksualne wobec nieletnich były też popełniane przez księży uformowanych jeszcze przed zmianami posoborowymi, kardynał przyznaje, że faktycznie tak się zdarzało i dochodziło do nadużyć też wcześniej, „ale w tych sytuacjach nie przestrzegali oni reguły prawa kanonicznego. Ludzie popełniali czyny poważnie sprzeczne z regułą i w jakiś sposób przymykano na to oko. Ale nie jest to wina reguły. To wina ludzi, którzy mieli ją stosować”.

 

Rozmawiając o Tradycji Kościoła, przepisach i dyscyplinie, rozmówcy poruszyli także temat liturgii. – Dorastałem wraz z tym, co teraz się określa nadzwyczajną formą rytu rzymskiego, Mszą, która istniała aż do reformy po Soborze Watykańskim II. I bardzo doceniałem piękno tego rytu. Zatem, kiedy Jan Paweł II pozwolił na jej odprawianie, zainteresowałem się tym. Zawsze odprawiałem w obu formach. Ludzie twierdzą, że wypowiadam się przeciwko zwyczajnej formie Mszy. Nie robię tego, wypowiadam się przeciwko sposobowi odprawiania zwyczajnej formy, która nie jest właściwie transcendentna – mówi hierarcha.

 

Na krytykę hierarchicznej struktury Kościoła kard. Burke odpowiada, że tak Kościół został ustanowiony przez samego Chrystusa, a pierwsi apostołowie też nie byli „aniołami”. Istnieje natomiast pokusa, by chronić przyjaciela, który dopuszcza się zła, a to można określić „klerykalizmem”, gdyż „klerykalizm nie ma nic wspólnego z zainteresowaniem liturgią albo tym, że chce się nosić sutannę. Nie, klerykalizm to nadużywanie urzędu duchownego do grzesznych celów”.

 

Krytycznie odnosząc się do tego, co działo się na synodzie ds. rodziny i małżeństwa w roku 2014, kard. Burke wspomina swoją rozmowę z kard. Caffarrą, który zauważył wówczas, że „ci z nas, którzy bronią nauki i dyscypliny Kościoła, teraz nazywani są wrogami papieża”. I kontynuuje: jest to symboliczne dla tego, co się stało. Przez całe kapłaństwo zawsze byłem krytykowany za to, że zawsze troszczyłem się o to, co papież mówi. A teraz znajduję się w sytuacji, w której jestem nazywany wrogiem papieża, którym nie jestem. Nie zmieniłem się. Wciąż uczę tego samego. (…) Myślę, że to, co się pojawiło, to bardzo polityczny pogląd na papiestwo, w którym papież jest jakimś absolutnym monarchą, który może zrobić, cokolwiek zechce. (…) Papież nie jest rewolucjonistą, wybranym, by zmienić naukę Kościoła – przypomina kard. Burke.

 

Choć tak błędne rozumienie Kościoła jest typowe dla świeckiego punktu widzenia, to obecnie – zdaniem amerykańskiego duchownego – występuje ono także „wewnątrz Kościoła”. Taki pogląd „słyszałem (…) od kardynałów w czasie synodu w roku 2014” – zauważa.

 

Jednym z przykładów takiego błędnego poglądu jest spojrzenie na małżeństwo. Kardynał przytoczył opinię jednego z hierarchów uważającego małżeństwo za ideał, którego nie może zrealizować każdy. Tymczasem – prostuje kard. Burke – „małżeństwo jest łaską, a kiedy para składa ślubowanie, to otrzymuje łaskę, by żyć w wiernej, dożywotniej i prokreacyjnej więzi. Nawet najsłabsza osoba, najmarniej uformowana (…) otrzymuje łaskę przeżywania przymierza małżeńskiego w wierności”. Kardynał zaznaczył, że nawet ci, którzy się z nim nie zgadzali, po latach przyznali mu rację.

 

Na pytanie, czy papież postrzega go jako wroga, kard. Burke odpowiedział: Nie sądzę. Nigdy mi tego nie powiedział. Nie spotykam go często, ale przy spotkaniach nigdy nie zganił mnie ani nie oskarżył o wrogie myśli czy postawę wobec niego. Kardynał przyznał jednak: „jest jasne, że papież nie chce mnie na żadnym stanowisku kierowniczym, że nie widzi mnie jako kogoś, komu chciałby powierzyć nadawanie silnego kierunku sprawom”. Dodał też: Nie lubię pogrywać z ludźmi, udawać czegoś, gdy myślę coś przeciwnego. Nigdy nie znajdzie pan przykładu, bym krytykował papieża osobiście. Jednak kiedy widziałem to, co oceniłem za szkodliwy kierunek w Kościele, kiedy zobaczyłem tę całą dyskusję na synodzie o rodzinie, wzywającą do zakwestionowania fundamentów nauki Kościoła o seksualności, musiałem zabrać głos, ponieważ to był mój obowiązek.

 

Mamy do czynienia z załamaniem centralnego autorytetu nauczycielskiego biskupa Rzymu. Następca św. Piotra sprawuje zasadniczy urząd nauczania i dyscyplinowania, a papież Franciszek pod wieloma względami odmówił sprawowania tego urzędu. Na przykład sytuacja w Niemczech: Kościół katolicki jest tam na drodze do stania się kościołem narodowym, którego praktyki nie są zgodne z Kościołem powszechnym – mówi kard. Burke. Jego zdaniem przejawem tego problemu jest wzywanie do specjalnej procedury dla par jednopłciowych, pozwalanie na przyjmowanie Komunii przez małżonka, który nie jest katolikiem itp.

Papież nie może pozwolić na coś takiego, gdyż „tak naprawdę nie ma wyboru w tej sprawie, jeśli jest to coś sprzecznego z nauką Kościoła. Nauka zawsze była taka, że papież ma pełnię władzy koniecznej do obrony wiary i jej propagowania. A zatem nie może powiedzieć: ta forma władzy daje mi autorytet nie bronienia wiary i nie propagowania jej”.

 

Na pytanie dziennikarza, czy posłuchałby papieża, gdyby ten zabronił mu publikowania jego krytyki, kard. Burke odpowiedział: nie, gdybym czuł, że jest to kwestia prawdy. W innym przypadku kardynał posłuchałby ojca świętego.

 

Duchowny kwestionuje także pogląd dziennikarza, że „konserwatywni katolicy” trwają przy swego rodzaju „religii ezoterycznej”, której istnienie można odnaleźć w starych przepisach i dokumentach. Hierarcha zauważa, że nawet w miejscach „uważanych za postępowe” napotyka młodych ludzi, którzy cenią Tradycję: nie spotykam młodych ludzi, którzy kupują tę agendę dostosowania się do świata. Im młodsi ludzie, tym bardziej doświadczyli bankructwa kultury. (…) I chcą oni Kościoła, który uczy ich jasno drogi do wiecznego zbawienia, drogi do tego, by wieść dobre i uczciwe życie na ziemi.

 

Na pytanie o to, czy papież Franciszek jest legalnie wybranym papieżem, kard. Burke odpowiedział: ludzie przedstawiają mi wszelkiego rodzaju argumenty kwestionujące wybór papieża Franciszka. Ale wymieniam go za każdym razem, kiedy oprawiam Mszę św., nazywam papieżem Franciszkiem, nie jest to pusta mowa z mojej strony. Wierzę, że jest papieżem. I staram się mówić to nieustannie ludziom, gdyż (…) także według moich spostrzeżeń ludzie stają się coraz bardziej skrajni w swojej reakcji na to, co dzieje się w Kościele.

 

Kardynał Burke odpowiadając na pytanie o synod amazoński i Alexandra Tschugguela (w Internecie można znaleźć zdjęcie hierarchy z Austriakiem, który wyrzucił figurki Pachamamy do Tybru), przyznał, że nie miał związku z tą akcją, ale jednocześnie wyraża „swój szacunek do niego i wdzięczność za jego działania”, które są odzwierciedleniem podobnych działań znanych ze Starego Testamentu (np. przypadek Machabeuszy) oraz świętych i męczenników.

 

Mówiąc o synodzie amazońskim i możliwości schizmy, kard. Burke powiedział: chociaż dokument końcowy jest mniej dosłowny w przyjęciu panteizmu, nie odrzuca stwierdzeń z dokumentu roboczego, które stanowią odstępstwo od wiary katolickiej. Dokument roboczy nie ma wartości doktrynalnej. Ale co by było, gdyby papież położył na nim swoją pieczęć? Ludzie mówią, że jeśli tego się nie przyjmie, doprowadza się do schizmy – a ja podtrzymuję, że nie byłbym schizmatykiem, ponieważ dokument zawiera elementy, które odchodzą od Tradycji apostolskiej. A więc moja uwaga byłaby taka, że dokument jest schizmatycki. Nie ja.

 

Odpowiadając na pytanie dziennikarza, czy gdyby papież zatwierdził taki dokument, kardynał potwierdził, że wówczas ojciec święty byłby schizmatykiem, duchowny powiedział: modlę się o to, by do tego nie doszło. I by być z panem szczerym: nie wiem, w jaki sposób zająć się taką sytuacją. O tyle, o ile widzę, nie ma mechanizmu w prawie powszechnym Kościoła, by radzić sobie z taką sytuacją. Kardynał dodał także: schizma nigdy nie może być wolą Chrystusa. Chrystus nigdy nie może chcieć podziału w swoim ciele. (…) Nasz Pan nie może tego chcieć i nie będę częścią schizmy. (…) Ufam naszemu Panu. Powiedział On: będę z wami do końca czasu.

 

Kardynał zakwestionował także świecki pogląd na Kościół, zgodnie z którym dopatruje się mechanizmu ścierania się dwóch sił: nowej, „wyzwolicielskiej” i starej, stawiającej opór, co w konsekwencji doprowadza do zwycięstwa tej nowej opcji. – Gdyby Kościół katolicki był po prostu instytucją polityczną, myślę, że pana opis byłby dość trafny – że mamy tych konserwatystów, którzy stawiają opór zmianie, większość jest za i zmiana przechodzi. Ale Kościół zawsze jest rządzony żywą Tradycją, która jest kwestią łaski, łaski Bożej w Kościele. A więc ufam, że w jakiś sposób Pan doprowadzi to wszystko do dobrego zakończenia. Jednak sądzę, że trzeba będzie znieść sporo cierpienia – mówi kard. Burke.

 

 

Źródło: nytimes.com

Jan J. Franczak

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 461 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram