Arcybiskupowi Monachium przyszło kierować Episkopatem Niemiec w czasach rewolucyjnego pontyfikatu, który progresistom otworzył ogromne możliwości. Marx zrobił wiele, by maksymalnie wykorzystać to „okno” i doprowadzić niemiecki katolicyzm do punktu, w którym coraz trudniej odróżnić Kościół za Odrą od wspólnot protestanckich.
11 lutego 2020 roku kard. Reinhard Marx ogłosił, że nie będzie ubiegał się o drugą kadencję na stanowisku przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec. Jego decyzja wywołała duże zaskoczenie. O swoim zdziwieniu rezygnacją Marxa mówili mediom zarówno proszeni o komentarz biskupi, jak i szef Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików (ZdK), prof. Thomas Sternberg. Wydawało się, że monachijski arcybiskup będzie chciał nadal kierować pracami DBK, tak, by w tej funkcji patronować do końca Drodze Synodalnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Kardynał zasłonił się jednak wiekiem. W zaprezentowanym opinii publicznej komunikacie przypomniał, że za sześć lat, kończąc drugą kadencję, miałby już 72 lata, tym samym będąc u kresu swojej posługi jako arcybiskup Monachium i Fryzyngi. Stwierdził, że chciałby mieć więcej czasu dla swojej archidiecezji, stąd postanowił wycofać się i przekazać kierownictwo DBK biskupowi młodszego pokolenia. Czy to powody prawdziwe – ocenić trudno. Nie sposób kwestionować faktu, że obowiązki kardynała były ogromne. Prócz przewodniczenia Episkopatowi Marx odgrywa też dużą rolę w Watykanie, gdzie od 2014 kieruje pracami Rady ds. Ekonomicznych Stolicy Apostolskiej. Jest też jednym z kilku członków Rady Kardynałów, która doradza papieżowi w sprawie reformy Kurii Rzymskiej. Prace Rady zostaną mają zostać już wkrótce zwieńczone publikacją konstytucji, która zastąpi konstytucję Pastor bonus św. Jana Pawła II. Jednocześnie sama archidiecezja monachijska, choć niezwykle bogata, boryka się z ogromnymi problemami kadrowymi, dokonuje się w niej też proces głębokich zmian strukturalnych.
Trudno zaprzeczyć, że Marx ustępuje w momencie absolutnie kluczowym dla Kościoła katolickiego w Niemczech. 1 grudnia 2019 roku wespół z szefem ZdK prof. Sternbergiem monachijski hierarcha rozpoczął Drogę Synodalną – proces debaty biskupów i świeckich, który ma zakończyć się w 2021 roku szeregiem uchwał reformujących Kościół za Odrą. Idzie o zmiany w podziale władzy, celibacie, roli kobiet, moralności seksualnej (z homoseksualizmem na czele). Na przełomie stycznia i lutego zakończyło się pierwsze posiedzenie Zgromadzenia Synodalnego, organu decyzyjnego Drogi. Przytłaczająca większość jego uczestników poparła liberalny kurs firmowany dotąd przez Marxa; na forum Zgromadzenia zupełnie otwarcie podnoszono wiele postulatów całkowicie niezgodnych z nauczaniem Kościoła, ale doskonale współbrzmiących z radykalną niemiecką teologią reformistyczną.
Rezygnacja Marxa została przez niemieckich biskupów i świeckich odebrana jako osłabienie kursu reformatorskiego. Z drugiej strony trzeba docenić polityczną zręczność, w której purpurat ogłosił swoją decyzję. Gdyby zapowiedział rezygnację jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Zgromadzenia Synodalnego, to fakt ten bardzo poważnie zaciążyłby na jego przebiegu. Stało się inaczej. Droga Synodalna ruszyła zgodnie z planem modernistów. Pytanie, dlaczego tak naprawdę Marx nie chce dokończyć tego programu, musi pozostać otwarte. Abstrahując od oficjalnego tłumaczenia mówi się o ewentualnym nowym stanowisku w Watykanie, ale także o narastającej krytyce stylu, w jakim purpurat kierował Episkopatem, odbieranego zwłaszcza przez konserwatywną mniejszość jako zbyt apodyktyczny.
Rozwodnicy do Komunii
Kadencja Marxa trwała tylko sześć lat, ale były to lata niezwykle burzliwe i brzemienne w długofalowe skutki. Hierarcha przejął kierownictwo Episkopatu w początkach roku 2014, u progu pontyfikatu papieża Franciszka, czasie dla progresistów wyjątkowo łaskawym. W 2016 roku Ojciec Święty ogłosił posynodalną adhortację apostolską Amoris laetitia, która przyniosła ze sobą realizację co najmniej dwóch wielkich postulatów podnoszonych od 50 lat przez liberałów zza Odry. Po pierwsze papież udzielił zgody na dopuszczenie do Komunii świętej rozwodników w powtórnych związkach; po drugie – zasugerował rehabilitację etyki sytuacyjnej surowo potępianej i odrzucanej przez swoich poprzedników ze św. Janem Pawłem II na czele. Niemcy pod kierunkiem Marxa szybko wykorzystali ten dokument i już w 2017 roku ogłosili wytyczne duszpasterskie, w których dopuszczono do Stołu Pańskiego rozwodników niezależnie od tego, czy żyją w czystości, czy też nie. Arcybiskup Monachium był zwolennikiem takiego rozwiązania, ale nie należy go uważać za głównego promotora zmiany. Niemieccy biskupi proponowali poluzowanie dyscypliny udzielania Eucharystii już na Synodzie Würzburskim, który odbył się w latach 1971-1975; poprzednik Marxa w roli szefa DBK, abp Robert Zollitsch, tuż po wyborze Jorge Bergoglio na papieża sugerował, że w sprawie nastąpi rychły przełom. Firmując dopuszczenie rozwodników do Komunii świętej Marx wypełnił jedynie wolę zdecydowanej większości niemieckich biskupów i świeckich decydentów. Teologicznym ojcem tej rewolucji pozostaje poza tym nie on, ale kardynał Walter Kasper.
Eucharystia dla protestantów
Większą chyba rolę Marx odegrał w przypadku dopuszczenia do Eucharystii niektórych protestantów, a mianowicie tych chrześcijan ewangelickich, którzy żyją w związki małżeńskim z katolikiem. Wytyczne w tej sprawie Rada Stała Episkopatu Niemiec wydała w roku 2018 po długich bojach z Watykanem oraz z wewnętrzną opozycją kościelną uosabianą przez arcybiskupa Kolonii, kard. Rainera Marię Woelkiego. Rzecz byłaby niemożliwa bez osobistej interwencji przewodniczącego DBK. W szczycie sporu o Komunię dla protestantów Marx udał się do Watykanu i na spotkaniu z papieżem uzyskał jego formalną zgodę na zmianę, którą później poświadczył publikując w internecie krótką notatkę z rozmowy opatrzoną podpisem Ojca Świętego i swoim. Dopuszczenie niekatolików do Eucharystii arcybiskup Monachium przedstawiał jako ogromny sukces ekumeniczny i ważny krok na drodze do pojednania z protestantami. W okolicach przypadającego na listopad 2017 roku 500-lecia reformacji hierarcha zadeklarował zresztą, że jedno z najważniejszych zadań stojących przed Kościołem w Niemczech postrzega właśnie w zakopaniu przepaści, którą w roku 1517 wykopał Marcin Luter. Rewolucyjny ruch, który nabrał dynamiki za kadencji Marxa, postępuje teraz naprzód; Niemcy przygotowują się do Ekumenicznego Spotkania Kościelnego, które odbędzie się w roku 2021, a ich jest doprowadzenie do pełnej interkomunii.
Rehabilitacja homoseksualizmu
Wielką krzywdę ustępujący szef DBK wyrządził Kościołowi w sprawie homoseksualizmu. Niemiecka teologia od dawna postuluje zupełnie nową ocenę takich skłonności; jeszcze kilka lat temu arcybiskup Monachium znajdował się w gronie hierarchów deklarujących publicznie wierność Katechizmowi i niezgodę na relatywizację nauczania kościelnego. Przełom nastąpił jednak w roku 2017, gdy niemiecki Bundestag przegłosował legalizację „małżeństw” homoseksualnych z prawem do adopcji dzieci. Kardynał wyraził wprawdzie swoje ubolewanie z powodu tej decyzji, ale mówił zarazem, że nie jest to bynajmniej „koniec świata” dla chrześcijan w Niemczech. Już na początku roku 2018 wiceszef Episkopatu bp Franz-Josef Bode zaproponował wprowadzenie błogosławieństw dla par jednopłciowych, a Marx – nieco dwuznacznie – ten koncept poparł. W grudniu 2019 roku reprezentanci DBK na specjalnej konferencji duszpastersko-naukowej w Berlinie ogłosili, że ich zdaniem homoseksualizm jest całkowicie normalny, a sam przewodniczący Episkopatu już wprost poparł ideę błogosławieństw dla par gejowskich, co spotkało się zresztą z szeroką krytyką w Kościele powszechnym.
Nadużycia seksualne punktem wyjścia radykalnej łże-reformy
Jednym z istotniejszych elementów spuścizny Marxa będzie też próba przepracowania kryzysu nadużyć seksualnych. W Niemczech kryzys ten wybuchł z wielką siłą w roku 2010, gdy proceder molestowania nieletnich w kościelnych placówkach w Berlinie ujawnił jezuita o. Klaus Mertes, rektor gimnazjum Canisius-Kolleg. Efektem jego wystąpienia była cała lawina informacji o nadużyciach. Episkopat i ZdK zareagowały na problem rozpoczynając w 2011 roku pięcioletnią debatę, tak zwany Gesprächsprozess. Rzecz zakończyła się już za kadencji Marxa dwiema zasadniczymi decyzjami: o przygotowaniu obszernego raportu na temat nadużyć oraz zwołaniu niemieckiego synodu. Pierwsza z nich została zrealizowana jesienią 2018 roku w postaci opublikowania dużego raportu opisującego problem molestowania w latach 1946-2014. Raport stał się przyczynkiem do ogłoszenia rozpoczęcia prac nad Drogą Synodalną, mającą zrealizować drugi z postulatów Gesprächsprozess.
Polaryzacja
Marx zostawia w spadku Kościołowi w Niemczech dużą polaryzację. Za jego kadencji ujawnił się ostry konflikt między dominującym skrzydłem liberalnym a konserwatywną mniejszością. Grupa biskupów, wśród których wybijają się na pierwszy plan kard. Rainer Maria Woelki z Kolonii i bp Rudolf Voderholzer z Ratyzbony, jest w coraz mniejszym stopniu gotowa do dialogu z radykalnie reformistyczną większością. Problem narasta z roku na rok, wraz z każdą kolejną progresywną zmianą przyjmowaną przez Episkopat. Część konserwatywnych biskupów po prostu nie wciela w życie tego, co postanawia Marx; dotyczy to nie tylko sprawy Komunii dla rozwodników czy protestantów lub nowego podejścia do homoseksualizmu, ale także innych kwestii, jak nowe liberalne kościelne prawo pracy przyjęte jeszcze w 2015 roku czy coraz większa rola świeckich w zarządzaniu parafiami i diecezjami. Za kadencji Marxa Kościół katolicki w Niemczech zaczął w większej niż kiedyś mierze przypominać różnokolorowy dywan: doktryna i praktyka duszpasterska różnią się w zależności od diecezji.
Trzeba przy tym przyznać, że problem ten dotyczy nie tylko Niemiec, ale także Stanów Zjednoczonych, Włoszech, Hiszpanii… To po prostu efekt stopniowo wprowadzanej przez Franciszka „decentralizacji”, polegającej na przygotowywaniu tak niejasnych dokumentów magisterialnych, że poszczególni biskupi muszą dokonywać ich interpretacji – często odmiennych lub zgoła sprzecznych. Ustępujący szef DBK w każdym razie jedynie pogłębił spory w swoim kraju.
Czekając na cud
Kadencja Marxa przejdzie do historii niewątpliwie jako przełomowa. To w znacznej mierze skutek jego osobistych skłonności, ale zarazem – obiektywnych przyczyn. Arcybiskupowi Monachium przyszło kierować Episkopatem Niemiec w czasach rewolucyjnego pontyfikatu, który progresistom otworzył ogromne możliwości. Marx okazał się być doskonałą emanację niemieckiego katolicyzmu liberalnego. Na ile to było możliwe realizował stare postulaty reformistyczne i zbliżał Kościół katolicki do protestantyzmu, idąc na wiele zgniłych kompromisów i bezwstydnie wyprzedzając autentyzm katolickiej wiary. Choć sam starał się budować swój obraz raczej jako człowieka zaangażowanego w sprawy socjalne, w tym w pomoc imigrantom, najważniejsza pozostanie jego destruktywna rola jako koryfeusza rewolucji seksualnej wprowadzającego do Kościoła neomarksizm.
Dziś nie wiadomo jeszcze, kto przejmie po ustępującym purpuracie stery Episkopatu. Nie ma jednak większych wątpliwości co do tego, że lepiej raczej nie będzie. Wśród 27 niemieckich biskupów na miano konserwatywnych zasłużyło co najwyżej kilku; niemiecki katolicyzm jest do cna przeżarty neomodernizmem i fatalnym ciążeniem ku protestantom. Choć to nie kardynał Marx wytyczył ten złowrogi kurs, to zdecydowanie go umocnił. Rozpoczynając Drogę Synodalną otworzył autentyczną puszkę Pandory. Jeżeli niemieckim progresistom tamy nie postawi Stolica Apostolska, to po jego rezygnacji sprawy będą szły tym samym torem. Póki co, opublikowana 12 lutego adhortacja Querida Amazonia, podobnie niejasna i otwarta na rozmaite interpretacje jak Amoris laetitia, nie pozwala mieć nadziei na papieską blokadę dla rewolucji Drogi Synodalnej.
Paweł Chmielewski