31 stycznia 2022

Kardynał Müller ostro o oskarżycielach Benedykta XVI. Przyrównał ich do tłuszczy z czasów francuskiej rewolty

(Fot. MA PCh24.pl)

Oskarżenia pod adresem Benedykta XVI są bezzasadne. Ich treść obnaża prawdziwe intencje tych, którzy te oskarżenia formułują. Wątpliwości w sprawie niewinności kardynała Józefa Ratzingera nie ma kardynał Gerhard Ludwig Müller. 

W Niemczech trwa debata nad odpowiedzialnością kardynała Józefa Ratzingera za niewłaściwe postępowanie w archidiecezji Monachium – Fryzynga wobec kapłanów, którzy wykorzystywali nieletnich. W czwartek 20 stycznia prawnicy z kancelarii Westpfahl – Spilker – Wastl opublikowali obszerny raport, który zarzuca Benedyktowi XVI konkretne błędy. W efekcie największe media oraz wielu ludzi Kościoła uznało go winnym tuszowania przypadków nadużyć lub lekceważenia problemu. Oskarżenia są jednak bardzo grubymi nićmi szyte. Gdy przyjrzeć im się szczegółowo okazuje się, że nie są poparte żadnym dowodem. O tej sprawie mówił w rozmowie z Lotharem C. Rilingerem z portalu Kath.net kardynał Gerhard Ludwig Müller, członek Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej.

Kardynał Müller skomentował wydawany powszechnie w Niemczech osąd, jakoby kardynał Józef Ratzinger „musiał wiedzieć” o pedofilskich czynach księży w diecezji, bo przecież wielu innych biskupów tuszowało tego rodzaju sprawy. Jak stwierdził, podobne przypuszczenie jest bezpodstawne. Według purpurata widać, jakie są prawdziwe intencje tych, którzy je formułują.

Wesprzyj nas już teraz!

Zarzucanie [Benedyktowi XVI] tego rodzaju niskich pobudek ujawnia nie tylko całkowity brak szacunku dla człowieka tak bardzo zasłużonego wobec Kościoła i społeczeństwa; obnaża to również motywy, które wypełniane są w niezmiernie szaleńczej kampanii oczerniania [Benedykta XVI] – powiedział purpurat.

Postępowanie wobec Benedykta XVI porównał do żałosnych praktyk uczestników francuskiego buntu 1789 roku, kiedy obnoszono  triumfalnie ulicami Paryża odciętą głowę zamordowanego Ludwika XVI. 

Kardynał odniósł się też do kwestii praktyki, jaka w latach 70. czy 80. panowała w diecezjach odnośnie przypadków występków księży. Przypomniał, że wówczas nie było zwyczajem informowanie o wszystkich szczegółach biskupa ordynariusza; sprawy załatwiano zwykle na niższym szczeblu.

Istniała wcześniej praktyka – z pewnością motywowana dobrymi intencjami – by nie wciągać ordynariusza we wszystkie detale niegodnego zachowania jego kleryków czy świeckich współpracowników. Nie chciano go tym obarczać, uznając, że sprawę można rozwiązać na poziomie działu kadr. Dzisiaj już przy pierwszych oznakach jest już większa czujność i zainteresowanie. Nowym niebezpieczeństwem jest osoby niewinne będą przedwcześnie podejrzewane lub zostaną nawet rzucone na pożarcie zgrai medialnej. Czy ci, którzy oburzali się i podżegali w sprawie kardynała Pella, który w ostatniej instancji został uniewinniony od wszystkich zarzutów w sprawie nadużyć seksualnych – [czy ci ludzie] przeprosili albo przynajmniej błagali Boga o wybaczenie w swoim sumieniu? – wskazał były prefekt Kongregacji Nauki Wiary.

Oczywiście, że w sprawach zarządzania osobowego w Kościele trzeba uczyć się na błędach z przeszłości, ale nie można popadać w przeciwne ekstremum, w klimat permanentnego podejrzewania. Najlepsza prewencja to kapłański etos, któremu poddadzą się duszpasterze i w którego trzymaniu się będą się wzajemnie wspierać. Kto każdego dnia łączy się z Ofiarą Krzyżową Chrystusa w celebracji świętej Eucharystii, ten z Jego łaską pokona każdą pokusę do grzechu – dodał.

Znam Józefa Ratzingera od dziesięcioleci z jego intelektualnej rzetelności i moralnie pewnego osądu. […] Jest poza wszelką wątpliwością, że nigdy i w żadnych okolicznościach nie uczynił on ani nie dopuścił do niczego nieostrożnego lub celowego, co doprowadziłoby do zaszkodzenia jakiemuś człowiekowi lub wspólnocie wierzących – ocenił.

To człowiek, który na decyzyjnym stanowisku prefekta Kongregacji Nauki Wiary oraz jako papież doprowadził do przywrócenia obowiązywania kościelnego prawa karnego, które [wcześniej] było lekceważone – dodał.

Kardynał odniósł się też do kwestii błędu, jaki popełniono w komentarzu Benedykta XVI do monachijskiego raportu. Pierwotnie Benedykt utrzymywał, iż nie był obecny na spotkaniu ordynariatu diecezjalnego w 1980 roku, kiedy na stole pojawiła się sprawa ks. Petera H. Protokół ze spotkania dowodzi jednak, że kardynał Ratzinger był wówczas obecny. Na podstawie tej rozbieżności zarzucono Benedyktowi XVI kłamstwo celem wybielenia swojej roli. Benedykt XVI przyznał, że doszło do pomyłki, ale stanowczo odżegnał się od zarzutów o kłamstwo. Kardynał Müller uważa, że takie zarzuty są wręcz groteskowe. Przedstawianie Benedykta XVI jako kłamcy ze względu na to, że nie potrafił przypomnieć sobie szczegółów sprzed 42 lat, jest w jego ocenie niepoważne.

Przypomniał też, że ponadto błąd popełnili współpracownicy Benedykta XVI, którzy przygotowywali komentarz. Nikt nie zakłada chyba, że 94-letni Benedykt może czytać setki lub tysiące stron, by przygotować taki dokument.

Co więcej, zaznaczył kardynał Müller, ks. Peter H. nie podpadł za żadne nadużycia do momentu, w którym kardynał Ratzinger został powołany do Rzymu, więc o jakimkolwiek kryciu go jako sprawcy czynów pedofilskich nie ma w ogóle co mówić w kontekście kardynała Ratzingera.

Źródło: Kath.net

Pach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(4)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 143 607 zł cel: 300 000 zł
48%
wybierz kwotę:
Wspieram