Jerzy Karwelis, autor książki „Dziennik zarazy”, przybliżał słuchaczom Radia Wnet, co kryje się za rozwiązaniami przygotowywanymi przez Światową Organizację Zdrowia, przy aprobacie rządów, eurokratów, bierności mediów oraz nieświadomości globalnej „opinii publicznej”.
– Światowa Organizacja Zdrowia chce być Światowym Ministerstwem Zdrowia, po prostu. Tak, te wszystkie rzeczy, które widzieliśmy przy okazji pandemii, które wyczyniały poszczególne rządy w tamtej chwili, mają przejść w gestie WHO. Ponad głowami państw, które będą tylko administracyjnymi wykonawcami tej woli. Na przykład kwestia ogłoszenia pandemii – bo może nie wszyscy pamiętają – przechodzi z rąk rządowych do pana [Tedrosa] Ghebreyesusa, czyli szefa WHO, człowieka o etiopskich korzeniach maoistycznych, który jest takim, powiedziałbym ultrakomunistą, jeśli chodzi o poglądy – wyjaśniał rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.
Jerzy Karwelis przypomniał, że WHO jest agendą ONZ. W związku z tym kwestie zdrowotne nie są omawiane i rozstrzygane podczas zgromadzenia ogólnego Narodów Zjednoczonych, lecz w ramach Światowego Zgromadzenia Zdrowia. Jednak w kluczowej kwestii rozszerzenia kompetencji WHO, podobnie jak miało to miejsce w przypadku zakupu gigantycznych ilości szczepionek, Polska – a wraz z nią inne kraje UE – przekazała swój mandat negocjacyjny Brukseli. Eurokraci zaś godzą się na przesuwanie krajowych kompetencji w stronę WHO.
Wesprzyj nas już teraz!
– To jest dokładnie tak samo, jak było w przypadku szczepionek. Decyduje organ unijny, natomiast konsekwencje spadają na państwa. Można więc przekazać koncesję na rzecz WHO pośrednio, a później bezpośrednio za nie odpowiadać, jeżeli chodzi o wdrożenie – mówił Jerzy Karwelis. – To się dzieje w oparach kompletnej tajemnicy. Było kilka interpelacji poselskich zapytań, jak wyglądała umowa między Polską a Unią Europejską, kiedy ona dostaje od nas tego rodzaju plenipotencje, nieznane w polskim obiegu prawnym. Nawet posłowie nie są w stanie dojść do tego, kto komu dał takie prawo – wyjaśniał.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przypomniał, że narzucanie rządom postępowania w sprawach polityki zdrowotnej przez Światową Organizację Zdrowia nie ma żadnego umocowania w przepisach. – To są rekomendacje, ale przypomnijcie sobie państwo w czasie pandemii, kiedy nawet takich rekomendacji nie było, a wszystkie rządy postępowały tak, jak mówiła WHO – przypomniał.
Stan ten może zmienić się już w maju przyszłego roku, dzięki przyjęciu przez oenzetowską agendę strategii dwóch ścieżek. Osobną drogą próbowano przeforsować traktat pandemiczny, zaś inną – modyfikowane cyklicznie międzynarodowe przepisy zdrowotne. Te ostatnie zajmują od 30 do 40 stron tekstu, jednak zgłoszone do nich poprawki – ponad 300. Właśnie w gąszczu poprawek ukryte zostały regulacje ustanawiające globalizację polityki zdrowotnej.
– Samo WHO przecież nie ma takiej siły. Ktoś musi mieć w tym interes. Ktoś musi za tym stać – dociekał Krzysztof Skowroński.
– To może follow the money. Wszyscy myślą, że WHO, agenda ONZ, finansuje się ze składek członkowskich. Jednak osiemdziesiąt pięć procent budżetu jest ze strony firm farmaceutycznych. Z tych osiemdziesięciu pięciu procent, osiemdziesiąt procent daje Bill Gates i jego fundacja. Te pieniądze, które przychodzą do WHO są znaczone, to znaczy darczyńcy mówią, na co powinny być wydane – tłumaczył autor „Dziennika zarazy”.
Z olbrzymiego budżetu na zdrowie organizacja wydaje zaledwie…5 procent. Resztą pochłaniają m.in. „koszty organizacyjne” – genewska siedziba, podróże urzędników…
W efekcie takiego modelu finansowego WHO stała się instytucją realizującą zlecenia Big Pharmy – koncernów farmaceutycznych. Dzisiaj, ponad dwa lata po nagłym wygaśnięciu „pandemii” covid Organizacja wypuszcza narrację, że niczego podczas covid nie nakazywała rządom, a te konsekwentnie utrzymują, że polegała na „rekomendacjach” WHO.
– Niestety mechanizm jest trochę taki, że szukamy choroby pod wymyślone szczepionki – tak Jerzy Karwelis odniósł się do spostrzeżenia, iż narracja „pandemiczna” jest cały czas podtrzymywana, tyle, że obecnie w zmniejszonym natężeniu. – Od kiedy wymyślono szczepionkę na małpią grypę, ona nagle się pojawiła na świecie jako stan zagrożenia, który ogłosiła WHO. Nie wiem, czy państwo pamiętacie, mamy ogłoszone przez WHO stan zagrożenia wirusem małpiej grypy. Jeżeli ktoś go gdzieś widział, to proszę szybko biec i zgłaszać do sanepidu. To jest zagrożenie ogólnoświatowe ogłoszone przez WHO. Ponieważ ono medialnie zostało podchwycone a nie powstała fala paniki, pandemia zgasła, no tak jak w Polsce zgasła od kiedy Putin najechał Ukrainę – ironizował rozmówca Radia Wnet.
Publicysta zwrócił uwagę, że wraz ze zmianą definicji pandemii może być za taką uznany już stan, w którym zaledwie podejrzewa się potencjał rozprzestrzenienia się choroby – nie zaś masowe przypadki zachorowań i zgonów.
– W traktacie pandemicznym przewidziane jest to, że WHO teraz bierze to wszystko pod swoje skrzydła i zaczyna być magazynem patogenów, które mogą zakazić ludzkość; również potencjalnych patogenów, to znaczy takich, które występują tylko w jednej próbówce w jednym laboratorium. Czyli jakby się wydostały na przykład. Tak się mówiło o koronawirusie w pewnych wariantach, tak, ale oni zbierają patogeny o potencjale epidemiologicznym – mówił Jerzy Karwelis.
Przygotowywane przepisy spowodują sytuację, w której wykrycie uwolnionego patogenu i nawet niewielka liczba zachorowań może być pretekstem do ogłoszenia – jednoosobowo przez dyrektora WHO – stanu pandemii na wybranym obszarze. A co za tym idzie – wyprowadzenia tam dowolnych restrykcji społecznych.
Według publicysty, Tedros Ghebreyesus został zainstalowany na swym obecnym stanowisku przez Chiny. Pewną nadzieję wzbudza zwycięstwo w USA Donalda Trumpa i fakt, że szefowanie amerykańskim departamentem zdrowia przejmie Robert Kennedy, totalny krytyk Big Pharmy i covidowej polityki pandemicznej. Zapowiada on prześwietlenie kwestii forsowania szczepionek przeciwko chorobie wywołanej koronawirusem.
Rozmówca Radia Wnet zwrócił też uwagę na wprowadzane w traktacie pandemicznym pojęcie „Jednego zdrowia” (One Health). – To oznacza, że człowiek jest zrównany z całym ekosystemem, zwierzętami, środowiskiem, klimatem i tak dalej, i tak dalej – ponieważ to wszystko jest podciągnięte pod „jedno zdrowie”. Również WHO może działać na zasadach pandemicznych, kiedy się zdarzy – według nich – potencjalna katastrofa klimatyczna lub zagrożenie środowiskowe. Jesteśmy elementem „wielkiej Gai” wszystkie tam ptaszki, różnorodność i tak dalej. To zaczyna być gestią WHO. To nie jest rozwiązanie, które będzie działało tylko wtedy, jak wszyscy ludzie zaczną nagle mieć gorączkę – ostrzegał autor „Dziennika zarazy”.
– Ubolewam nad tym, że teraz nawet po pandemii większość ludzi nie widzi tego procesu, co się dzieje w WHO, jeśli chodzi o przejęcie globalnej władzy nad zdrowiem, a jak widzicie państwo, nie tylko nad zdrowiem, bo mówimy tutaj o kwestiach środowiskowych, klimatycznych, tożsamościowych, tęczowych, co państwo sobie życzycie, bo One Health tak wygląda.
– Ważnym dodatkiem do tych przepisów jest to, że w momencie pandemii włączamy propagandowy system wojenny, jeżeli chodzi o informacje. WHO ukuła takie pojęcie odpowiadające pandemii zdrowotnej, czyli „infodemię”, pandemiczne rozprzestrzenianie się fake newsów, i będziemy z tym walczyć, tak jak walczyliśmy za covida. Nie można było wtedy, nawet będąc najlepszym naukowcem, mieć jakiekolwiek wątpliwości co do przyjętych rozwiązań zdrowotnych – podkreślił Jerzy Karwelis.
Źródło: Radio Wnet
RoM
Traktat pandemiczny coraz bliżej. Suwerenność państw poważnie zagrożona