27 marca 2019

Kary za homoseksualizm – co na to nauka Kościoła i historia?

(fot. pixabay)

Gdy w Europie toczy się debata nad legalizacją pseudo-małżeństw homoseksualnych, w ponad 70 państwach świata relacje homoseksualne pozostają nielegalne. Także na starym kontynencie przed kilkudziesięcioma laty penalizacja homoseksualizmu stanowiła normę.

 

Obecnie [stan na 2018 rok] istnieją 73 kraje, gdzie aktywność homoseksualna jest zakazana. Dotyczy to głównie państw Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji. W nielicznych krajach za homoseksualizm grozi kara śmierci. Są to Sudan, Arabia Saudyjska, Jemen, Iran, a także regiony Somalii i północnej Nigerii znajdujące się pod prawem szariatu. W teorii kara śmierci obowiązuje także w Mauretanii, Pakistanie, Katarze, Afganistanie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, choć nie jest realizowana – wynika z raportu ILGA omawianego na [weforum.org].

Wesprzyj nas już teraz!

 

W niektórych z tych państw sankcje obejmują tylko stosunki męsko-męskie. W innych jednak poszerzane są także na kobiety i biseksualistów.

 

Na współczesnym zachodzie kwestia karalności homoseksualizmu rzadko podlega dyskusji (choć od czasu do czasu ktoś wyskoczy z tego typu postulatem), a dyskusja dotyczy najwyżej ewentualnego wprowadzenia małżeństw jednopłciowych lub związków partnerskich. Jednak rzut oka na historię pokazuje, że także w krajach europejskich legalność homoseksualizmu to kwestia dziesięcioleci, czasem ledwie około 30 lat. Na przykład w Danii homoseksualizm legalny jest od 1933, w Szwecji od 1944, Niemczech Zachodnich homoseksualizm jest legalny od 1969 roku, w Finlandii od 1971, w Norwegii od 1972, w Liechtensteinie od 1989, Austrii od 1971.

 

Homoseksualizm w historii Kościoła

Homoseksualizm karano już w niektórych krajach starożytnych, zanim na świecie pojawili się chrześcijanie. Objawienie potwierdziło zasady prawa naturalnego, którego akty homoseksualne są przecież jawnym pogwałceniem. Święty Paweł przestrzegał, że praktykowanie aktów homoseksualnych grozi wiecznym potępieniem, o ile nie dojdzie do nawrócenia. Jak pisał „czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się. Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego”.

 

Homoseksualizm potępiali też wielcy święci, tacy jak święty Tomasz czy Augustyn. Z kolei III Sobór Laterański z 1179 roku zebrany pod przewodnictwem Aleksandra III zadekretował kary dla duchownych i świeckich dopuszczających się aktów homoseksualnych. Świeccy w tym przypadku podlegali ekskomunice.

 

Zgodnie z dekretem 11 tegoż Soboru ludzie winni „nienaturalnej winy, za którą gniew Boży spadł na synów nieposłuszeństwa i zniszczył ogniem 5 miast, jeśli są klerykami, zostaną wygnani z miasta lub umieszczeni w klasztorach, by odbyć pokutę, a jeśli są świeckimi, niech zostaną ekskomunikowani i całkowicie oddzieleni od społeczności wiernych” [ewtn.com/library].

 

Penalizację homoseksualizmu głosili też niektórzy święci. W połowie X stulecia święty Piotr Damiani na łamach „Liber Gomorrhianus” wzywał do surowych kar dla duchownych dopuszczających się grzechów przeciw naturze. Współżycie osób tej samej płci potępiał też w 1424 roku święty Bernardyn ze Sieny.

 

Z kolei w 1451 roku papież Mikołaj V powierzył Inkwizycji zadanie ścigania osób posądzonych o sodomię [jak twierdzą Kim M. Phillips, Barry Reay, Sex Before Sexuality: A Premodern History].

 

Współczesne dokumenty Kościoła nie poruszają już kwestii sankcji karnych wobec homoseksualizmu. Podkreślają jednak, że stanowi on grzech. Tym samym stanowią one kamień obrazy dla liberalnego świata, negującego samo istnienie grzechu i postulującego zapomnienie o nim.

 

Grzeszny charakter homoseksualizmu nie upoważnia jednak do dyskryminowania osób wyrażających tego typu skłonności. Jak bowiem czytamy w Katechizmie „powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji”.

 

Karanie homoseksualizmu – spojrzeć z właściwej perspektywy

Karanie homoseksualizmu w dzisiejszych czasach wielu wydaje się pozbawione etycznych podstaw. Wynika to z podzielanej przez większość ludzi filozofii indywidualizmu, zgodnie z którym czyny nieszkodzące bezpośrednio innym nie zasługują na karę. To pozwala nam spoglądać z wyższością na przodków karzących homoseksualizm.

 

Niestety jednak jest to przejaw niedopuszczalnego w historii i historii idei błędu prezentyzmu – rozpatrywania przeszłości z naszej perspektywy i oceniania jej przez pryzmat naszych przekonań. Tymczasem musimy uświadomić sobie, że światopogląd naszych przodków nie opierał się na indywidualizmie, lecz na postrzeganiu społeczeństwa jako pewnej organicznej całości, na podobieństwo ludzkiego ciała. Pogląd ten dominujący w średniowieczu w pewnej mierze przetrwał także do późniejszych czasów. W jego świetle moralne zepsucie jednostek stanowiło zagrożenie dla całej społeczności.

 

Warto pamiętać, że w minionych stuleciach religię i etykę uznawano za fundament społecznej jedności, a heretyków traktowano jako zagrożenie polityczne, którym często rzeczywiście byli. Wszak negacja Kościoła wiązała się z negowaniem państwowości i społecznego ładu. Osoby łamiące powszechnie obowiązujące normy moralne uznawano za zagrożenie dla dobra publicznego, podobnie jak heretyków.

 

Z poglądem tym współgrało pełniejsze rozumienie tego, czym jest grzech. Otóż grzech traktowano poważnie, jako działanie narażające całą wspólnotę. Biblijne opowieści o Sodomie i Gomorze, o Potopie utwierdzały ludzi w tym przekonaniu.

 

Niekoniecznie znaczy to, że mamy postulować przywrócenie karania homoseksualizmu współcześnie, jednak warto zrozumieć motywy, jakimi kierowali się, bądź mogli kierować się nasi przodkowie. Jednocześnie warto pamiętać, że katolickie sądy inkwizycyjne były w kwestii karania takich czy innych wystąpień łagodniejsze od sądów świeckich. Dlatego też często podsądni specjalnie starali się o trafienie pod jurysdykcję sądów duchowych. Tego typu przypadki opisuje choćby Roman Konik w dziele „W obronie świętej Inkwizycji”.

 

Tymczasem współcześnie to zwolennicy lewicy dążą do ograniczeń wolności znacznie poważniejszych niż to, co działo się w średniowieczu, chrześcijańskich krajach nowożytnych czy w Europie sprzed kilku dziesięcioleci. Karanie rodzin wielodzietnych w imię walki z globalnym ociepleniem czy sankcjonowanie ludzi religijnych w imię walki z nietolerancją – wielu krajom Europy do tego coraz bliżej. Lewica widzi antywolnościową drzazgę w oku chrześcijan. Czy jednak dostrzega totalitarną belkę we własnym?

 

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij