Gdy amerykańskie ministerstwo obrony przyznało osobom transgenderowym prawo przynależności do amerykańskiej armii, sekretarz Obrony Ash Carter uzasadnił zmianę ideałami wolności i równości. Jak stwierdził, w ich obronie żołnierze gotowi są zginąć, a zatem powinni także być gotowi żyć zgodnie z nimi. Jednak zdaniem Norman’a Fulkerson’a ten egalitaryzm nie świadczy wcale dobrze o współczesnych siłach zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Przeciwnie dowodzi żałosnej tendencji dostosowywania się wojska do liberalnego społeczeństwa cywilnego.
Katolicki publicysta w swoim artykule opisuje proces ulegania przez amerykańską armię mentalności dominującej w społeczeństwie cywilnym. Ta mentalność, oparta na egalitaryzmie i wrogości wobec cechującej tradycyjną armię zasady hierarchicznej zaczęła rosnąć w siłę w Stanach Zjednoczonych od Wojny Secesyjnej 1861-65 r. Stopniowo, jak zauważył też cytowany przez Fulkersona T. R. Ferenbeck zaczęła przenikać do armii.
Wesprzyj nas już teraz!
Z racji konstytucyjnych zapisów o podporządkowaniu armii Kongresowi, w Stanach Zjednoczonych nie istniało ryzyko zdominowania narodu przez wojsko. Zagrożenie było natomiast całkowicie odmienne i polegało na przejęciu przez wojsko obcych jego dyscyplinie wartości liberalnych. To niebezpieczeństwo nasiliło się po II Wojnie Światowej. Zwycięstwo Amerykanów nad hitlerowskimi Niemcami nasiliło sympatię cywili do żołnierzy. Jednocześnie jednak zwiększyło także ich wpływ na wojsko i likwidowanie przez to ostatnie elementów potępianych przez ludność.
Wkrótce po II Wojnie Światowej ograniczono dyscyplinę w armii. Odebrano oficerom liczne uprawnienia do karania, co ograniczyło zdolności bojowe Amerykanów podczas Wojny Koreańskiej. Następnie, podczas wojny w Wietnamie uruchomiono tak zwany „Projekt 100 000”. Jego celem było umożliwienie wstępu do armii osobom, które nie przeszły egzaminu z umiejętności, jednak pochodziły z ubogich rejonów. W efekcie do wojska trafili ludzie z IQ wskazującym na upośledzenie umysłowe. Stali się oni mięsem armatnim dla wietnamskich komunistów.
Na początku lat 70-tych ustanowiono zasadę dotyczącą homoseksualistów w amerykańskich siłach zbrojnych. Zgodnie z nią praktykowanie homoseksualizmu uznano za powód do wyrzucenia z wojska, jednak samą orientację homoseksualną już nie. Wprowadzona na początku lat 90-tych za kadencji Billa Clintona zasada „Don’t Ask Don’t Tell” utrzymywała zakaz służby dla jawnych homoseksualistów, zabraniając jednocześnie pytania żołnierzy o ich orientację seksualną. Ta kompromisowa zasada została zmieniona w 2010 r. przez Baracka Obamę, dopuszczającego czynnych homoseksualistów do służby w armii Stanów Zjednoczonych. Kolejną rewolucję stanowiło zaś dopuszczenie – 30 czerwca 2016 r. – osób transgenderowych do służby w wojsku.
Norman Fulkerson w swym tekście na tfp.org wspomina także o zaproponowanym po raz pierwszy w 1992 r. i wprowadzonym na przełomie 2015 i 2016 r. udostępnieniu kobietom wszystkich funkcji bojowych. Uznał je za zaprzeczenie honoru, wartości centralnej dla dobrego wojska, jednak nieobecnej w jego egalitarnej, zdegenerowanej wersji.
Źródło: tfp.org
mjend