Podczas gdy katolicy w Bośni są otwarcie dyskryminowani, Europa nie robi niczego, by im pomóc. Co więcej, niczego nie robi też Kościół, choć to właśnie Stolica Apostolska powinna być osłoną dla bośniackich katolików. O tragedii Bośni opowiada biskup Franjo Komarica.
Austriacki portal kath.net przeprowadził obszerny wywiad z bośniackim biskupem Franjo Komaricą. Bp Komarica opowiada w nim o katastrofie Bośni, bośniackich katolików i kłamstwach międzynarodowej polityki. Wywiad został przeprowadzony w Wiedniu przy okazji prezentacji nowej książki biskupa, pisanej przy współpracy dziennikarza i znawcy Bośni, Winfrieda Gburka.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak opowiadał hierarcha, sytuacja Kościoła w jego kraju jest bardzo trudna. Diecezja, której przewodzi, jest podzielona: większość leży w Republice Serbskiej, a tylko część w Bośni. Bośnia na skutek wojny (1992-95) straciła 50 proc. swojej katolickiej ludności. Większość ludzi opuściła kraj – i już do niego nie wróci. Nie ma do czego, a poza tym nikt jej w nim nie chce.
Biskup podkreśla, że skrajnie niesprawiedliwy był układ pokojowy zawarty w 1995 roku w Dayton, który karał ofiary, a nagradzał oprawców. Hierarcha pamięta, że ówczesny niemiecki kanclerz, Helmut Kohl, zapewniał go, że ten układ to tylko początek, który ma zakończyć wojnę… ale po nim nie zrobiono już prawie nic więcej.
Dzisiaj nikt z bośniackich polityków nie chce, by uchodźcy wojenni powrócili do ojczyzny. Nie ma dla nich żadnych szans. Stracili dobytek, nie ma dla nich zabezpieczeń prawnych, szkół jest mało, a i te, które są, są złe. Miejsca pracy obsadzają Serbowie albo muzułmanie. Katolicy są rugowani z życia publicznego. Gdy dzięki pomocy międzynarodowej buduje się, na przykład, infrastrukturę elektryczną, to katolicy muszą płacić dodatkowo za podłączenie do sieci swoich domów.
Łamany jest poza tym układ z Dayton: Gburek wskazywał, że jeden z ministrów powiedział mu, iż repatrianci muszą złożyć wnioski o powrót do kraju do 2014 roku. Później nikt już nie będzie przyjmowany, co jest niezgodne z porozumieniami. Bośnia i Hercegowina to ponadto, jak oceniał biskup, państwo fatalnie funkcjonujące. Podzielone na dwie części, zżerane jest przez prawo silniejszego, cynizm i arogancję. Nie ma mowy o równouprawnieniu wszystkich grup ludności ani o równouprawnieniu religii
Biskup podkreślał, że choć w roku 2000 w Bośni obecnych było 30 tysięcy przedstawicieli organizacji międzynarodowych, to nie zastopowali oni korupcji, ani nie domagali się odbudowy zniszczonego kraju. Nie wsparli też też repatriantów. Jeden z reprezentantów Komisji Europejskiej powiedział biskupowi, że z każdych 8 euro wysyłanych do Bośni, przynajmniej 7 wraca natychmiast na Zachód. Trzeba skądś kupować traktory, materiały budowlane, nasiona etc. Gdy bp Komarica powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że Austria nie zrobiła dla Bośni zupełnie nic, został natychmiast określony przez austriackie ministerstwo spraw zagranicznych jako kłamca. W końcu Wiedeń przekazał Bośni 7,5 mln euro. Nikt jednak nie sprawdzał, co z tymi pieniędzmi rzeczywiście się stało. Tymczasem katolicy nie dostali z tej sumy ani centa.
Wizyta Ojca Świętego była w tym roku wielkim znakiem nadziei. Biskup wskazuje, że dzięki niej przełamane zostanie chociaż milczenie na temat Bośni. Być może kraj otrzyma też większe wsparcie z Unii Europejskiej. Szkoda jednak, że jak dotąd Europa milczy. Rosja wspiera Serbów, kraje arabskie – Arabów. W Europie jednak Bośniakom nie pomaga nikt. – Quo vadis, Europa! Co robi w Europie mój Kościół? Przy całej swojej wielkości i całym potencjale tylko milczy. Rozmawiałem raz z papieżem Benedyktem XVI i zapytał mnie, jak jest w Bośni. Powiedział mu, że Kościół milczy, podczas gdy nasz kraj cierpi. Gdzie są inicjatywy Kościoła? Co robią cały czas jego nuncjusze? Wcześniej mieliśmy we Wiedniu cesarza, który troszczył się o nas i nas chronił. Teraz to papież jest naszym cesarzem! Papież na to roześmiał się i powiedział, że sądził, iż jest papieżem, a nie cesarzem, ale biskup ma rację i trzeba okazać więcej inicjatywy. Nic się jednak nie stało – mówił bp Komarica.
Źródło: kath.net
pach