Trwający wciąż i mierzony już w miesiącach, choć złagodzony reżim sanitarny przynosi zmiany w wielu dziedzinach naszego życia, także praktykach religijnych. Dotyka również tego, co w ludzkiej pobożności najwznioślejsze – Komunii świętej i sposobu jej przyjmowania.
Odwiedzając różne świątynie, nawet w granicach jednej diecezji, możemy naocznie przekonać się, jak wiele w tej mierze zależy od postawy poszczególnych proboszczów. Niektórzy bardzo gorliwie przyjęli sugestie odnośnie udzielania Ciała Pańskiego na ręce wiernych. Sposób ten jest preferowany nawet w miejscach (zaznaczmy, tylko niektórych), gdzie przez wprowadzeniem reżimu trudno było napotkać takie przypadki.
Wesprzyj nas już teraz!
W innych parafiach, niejednokrotnie dosłownie sąsiednich, nic się nie zmieniło. Communicantes przyjmują Pana Jezusa jak dotychczas, w większości na stojąco bądź klęcząc, jednak zawsze do ust. Nikt nie wyciąga rąk po to, by kapłan położył na nich konsekrowaną Hostię.
Wyjątkiem są nieliczne procentowo kościoły, w których – tak jak przez wieki – wszyscy przystępujący do stóp ołtarza klękają przed przyjęciem Najświętszego Sakramentu.
Ponieważ stan społecznych ograniczeń na razie nie znalazł swojego końca – i nie wiemy, kiedy kres ten nastąpi – możemy tylko dywagować, czy „tymczasowe” praktyki liturgiczne przeminą wraz z oficjalnym odwołaniem przez władze świeckie zarazy koronawirusa. Podobnie zresztą, dopiero w przyszłości przekonamy się, na ile trwałym zjawiskiem jest obecny odpływ wiernych od udziału w publicznych Mszach świętych i nabożeństwach. Jak zwracają uwagę niektórzy komentatorzy, część z nas chodziła do kościoła z przyzwyczajenia a obecnie przyzwyczajaliśmy się do „niechodzenia” – ewentualnie wysłuchiwania liturgii w domach, za pośrednictwem mediów.
Wezwania do przebudzenia
W ciągu zaledwie pięciu lat na polskiej ziemi dokonały się aż dwa cuda eucharystyczne – w Sokółce i Legnicy. Czy były dla Polaków znakiem szczególnego wyróżnienia przez Bożą Opatrzność, wskazania na wyjątkowość narodu, z którego wyszedł jeden z ostatnich papieży, czy też raczej napomnieniem i wezwaniem do nawrócenia?
Pewną wskazówką mogą być dla nas okoliczności obydwu wydarzeń. Były one bowiem następstwem błędnego zachowania kapłanów po upuszczeniu konsekrowanych Hostii na ziemię w trakcie udzielania wiernym Komunii świętej. Ciało Pańskie powinno zostać wówczas spożyte, jednak trafiło do naczyń wypełnionych wodą. Taka praktyka przewidziana jest w zaleceniu Kongregacji Kultu Bożego i Sakramentów na wypadek „gdyby coś trującego dotknęło Hostii przeistoczonej”. Ukazanie się oczom ludzkim – jak orzekli naukowcy – fragmentów tkanki ludzkiego serca w trakcie agonii, podobnie jak w przypadku innych cudów eucharystycznych stanowi raczej naglące Boże wezwanie, skierowane do wiernych. (…) może oznaczać, że Polska znalazła się na zakręcie i Pan Bóg dopomina się o nią – jak powiedział w rozmowie z naszym portalem ksiądz kanonik Andrzej Ziombra, proboszcz legnickiej parafii pod wezwaniem świętego Jacka.
Duchowny zauważył, że ten „artyleryjski wystrzał Pana Boga, krzyk przyzywający nas, byśmy się przebudzili” nastąpił w środowisku dotkniętym współczesnymi, powszechnymi epidemiami religijnej obojętności i kryzysu rodziny. Z biegiem lat, nie gwałtownie i spektakularnie, lecz raczej powoli, systematycznie cud przyciąga w to miejsce, do Chrystusa, zarówno dotychczas niezbyt gorliwie praktykujących parafian, jak i pielgrzymów nawet z bardzo odległych części świata. Czy jednak znalazł w Kościele nad Wisłą odpowiednie do swej rangi rozgłos i odpowiedź?
Jak odnowi się Kościół?
Na krótko przed owym „wystrzałem”, w tym samym roku, wyznaczającym równocześnie początek pontyfikatu papieża Franciszka, Wydawnictwo Watykańskie opublikowało niewielką objętościowo książkę biskupa Athanasiusa Schneidera, pod tytułem „Corpus Christi. Komunia święta i odnowa Kościoła” (polska edycja ukazała się 2 lata później).
Wiele miejsca hierarcha poświęca właściwemu, najbardziej godnemu sposobowi przyjmowania Najświętszego Sakramentu. Podkreśla, że w dziejach Kościoła wspaniałe okresy jego rozkwitu zawsze wiązały się z duchem pokuty i odpowiedniej czci względem Chleba Żywego. Praktykę przyjmowania Komunii na rękę nazywa zaś przejawem obiektywnie minimalistycznej pobożności eucharystycznej. „Czymś jeszcze gorszym jest utrata wielu cząstek eucharystycznych [partykuł], które spadają na podłogę w naszych kościołach i są deptane przez nieświadomych tego ludzi. Ponadto zaskakująco łatwo może dojść do kradzieży Hostii świętych. Ta sytuacja domaga się przynajmniej stopniowego odchodzenia od praktyki Komunii na rękę. Co więcej, koniecznością jest ekspiacja i zadośćuczynienie Panu Eucharystycznemu, który został już ponad miarę znieważony w sakramencie swojej miłości” – czytamy.
Autor przytacza szereg argumentów teologicznych i liturgicznych przemawiających za klęczącą postawą podczas przyjmowania Komunii. Pisze między innymi, że wyłącznie wewnętrzny przejaw czci w tym przypadku, jako niewspółmierny do tajemnicy Wcielenia, nie jest wystarczający, gdyż „Bóg stał się człowiekiem i stał się widzialny”. Ksiądz biskup nazywa taki zredukowany kult raczej „platonicznym”, protestanckim i fundamentalnie gnostyckim. „Człowiek z istoty jest widzialny i fizyczny. Dlatego również kult oddawany Eucharystycznemu Ciału Chrystusa w rycie Komunii powinien być zewnętrzny i fizyczny” – pisze biskup Schneider. Prawdziwa, upragniona przez świętych papieży odnowa Kościoła w przekonaniu Autora nastąpi wówczas, gdy we wszystkich świątyniach świata katolicy przyjmą Pana Jezusa „w biblijnej postawie adoracji (proskynesis), czyli klęcząc i otwierając usta jak dziecko, aby dać się nakarmić samemu Chrystusowi za pośrednictwem ręki kapłana, w duchu pokory i z czystym sercem”.
Wiara w prawdziwą obecność albo…
Blisko dekadę temu hiszpański kardynał Antonio Canizares Llovera ówczesny prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, podczas wizyty w Peru zwrócił się do wiernych, by przyjmowali Ciało Pańskie do ust i na klęcząco. Podkreślił, że taką praktykę powinien zachowywać cały Kościół. – Trzeba sobie uświadomić, że stajemy przed samym Bogiem i że On przychodzi do nas, a my nie jesteśmy nawet tego godni – mówił. Zwrócił uwagę na potrzebę powrotu do tego „znaku adoracji”, a także właściwej formacji seminarzystów, kapłanów, katechetów i wszystkich wiernych, by nie dochodziło więcej w Kościele do nadużyć liturgicznych. Jeśli będzie się lekceważyć Komunię Świętą, wówczas lekceważyć będzie się wszystko – przestrzegał wskazując, iż Komunia Święta jest bardzo ważną chwilą obecności samego Chrystusa, Boga, Który jest miłością.
Ogromny nacisk na tę sferę pobożności kładzie także następca kardynała Llovery, obecny prefekt tej samej kongregacji, kardynał Robert Sarah. W swych publikacjach i wystąpieniach często podkreśla związek formy przyjmowania Komunii z kształtowaniem akceptacji dla jednej z najważniejszych prawd wiary.
„Uważanie na najdrobniejszy okruszek, troska przy oczyszczaniu świętych naczyń, nie dotykanie Hostii spoconymi rękami, w każdym przypadku staje się wyznawaniem wiary w rzeczywistą obecność Jezusa, nawet w najmniejszych częściach konsekrowanych postaci” – napisał w przedmowie do wydanej w setną rocznicę objawień w Fatimie, książki księdza Federico Bortoliego pt. La distribuzione della comunione sulla mano („Udzielanie Komunii na rękę”).
„Skoro nawet proboszcz nie zwraca uwagi na fragmenty, skoro udziela Komunii w taki sposób, że cząsteczki mogą ulec rozproszeniu, więc oznacza to, że Jezusa w nich nie ma albo że jest do pewnego momentu” – dodał kardynał, przypominając, że pastuszkowie z Fatimy przyjmowali Komunię na kolanach.
Papież Benedykt XVI dał szczególny wyraz identycznemu przekonaniu, udzielając począwszy od 2008 roku Najświętszego Sakramentu wyłącznie właśnie w taki sposób.
Łatwo dostrzec jednak, że takie spojrzenie – najwyższych przecież hierarchów Kościoła – nie jest pośród katolików powszechne, i to włącznie z duchownymi. Działa tu sprzężenie zwrotne, wierni nie muszą przecież biernie przyglądać się wszystkim praktykom dokonującym się w parafiach, a w przypadku nadużyć nawet nie powinni. Z kolei kapłani chcąc zatrzymać w świątyniach uczęszczających tam jeszcze, choć coraz mniej licznych parafian, godzą się na rozmaite propozycje „uatrakcyjniania” i „luzowania” liturgii.
W swej ostatniej encyklice Ecclesia de Eucharistia papież Jan Paweł II napisał, przywołując słowa świętego Tomasza z Akwinu z Sumy Teologicznej: „Nie ma niebezpieczeństwa przesady w trosce o tę tajemnicę, gdyż w tym Sakramencie zawiera się cała tajemnica naszego zbawienia”.
Słowa papieży, kardynałów prefektów, innych biskupów przypominających o istocie Najświętszej Ofiary, zdają się jednak dziś ginąć w narastającym zgiełku. Odwieczna hierarchia przegrywa z demokracją w najważniejszej dla Kościoła sferze?
Roman Motoła