Znana feministka, Kazimiera Szczuka, zaapelowała, by policja reagowała na rzekome ataki, jakich doświadczają rzekomo członkowie komitetu Ratuj Kobiety 2017, którzy zbierają podpisy pod ustawą liberalizującą aborcję. Według jego przedstawicieli, jednym z problemów jest… niszczenie list z podpisami.
Lewacka organizacja chciałaby, żeby policja miała specjalne instrukcje dotyczące tego, w jaki sposób reagować, gdy zaatakowani zostaną członkowie komitetu. W opinii Kazimiery Szczuki niszczenie list z podpisami za referendum jest karalne, a więc policja powinna reagować. Komitet złożył nawet specjalną petycję w tej sprawie.
Wesprzyj nas już teraz!
„Policjanci zobowiązani są do reagowania nie tylko w wypadkach tzw. mordobicia. Muszą jasno uświadamiać sobie i – co za tym idzie – potrafić pouczyć napastników, że podarcie podpisów dla obywatelskiego projektu to czyn, za który grozi kara do 5 lat więzienia” – czytamy w specjalnym apelu proaborcyjnej organizacji.
Specjalne apele aborcjonistów nie stanowią jednak dla policji poważniejszego problemu. Po pierwsze dlatego, że – jak poinformował Robert Opas z Komendy Głównej Policji – żadna petycja nie dotarła, po drugie, stwierdził Opas, „policja działa na podstawie przepisów prawa a do jej podstawowych zadań należą m.in. ochrona życia i zdrowia ludzi oraz mienia przed bezprawnymi zamachami naruszającymi te dobra, ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego, w tym zapewnienie spokoju w miejscach publicznych oraz w środkach publicznego transportu i komunikacji publicznej, wykrywanie przestępstw i wykroczeń oraz ściganie ich sprawców”.
Żadne petycje nie są więc potrzebne, bo policja doskonale wie, w jaki sposób i kiedy reagować w przypadku przestępstw lub wykroczeń.
Członkowie Komitetu Ratujmy Kobiety 2017 trymczasem zbierają podpisy i nie mogą skończyć. Dotychczas za liberalizacją aborcyjnego prawa w Polsce opowiedziało się… 55 tys. osób. Być może część list została zniszczona?
Źródło: rynek zdrowia.pl
ged