Co najmniej dwukrotnie zaciągano w przeszłości kurtynę milczenia nad postacią Ignacego Jana Paderewskiego: pierwszy raz po jego dymisji z funkcji premiera i wyjeździe z Polski w 1920 roku, ponownie – po II wojnie światowej.
Portal PCh24.pl opublikował rozmowę, którą Tomasz Kolanek przeprowadził z dr. Teodorem Gąsiorowskim (Jak zabito mit Błękitnej Armii Hallera). To bardzo dobrze, że wraca się do postaci wielkiego Polaka oraz wielkiego dowódcy, gen. Józefa Hallera, i przypomina się Armię Błękitną. To wielka szkoda, że równocześnie ten sam tekst wpisuje się w zabijanie, niszczenie, przemilczanie postaci innego wielkiego Polaka, Ignacego Paderewskiego. Jego nazwisko nie pada w tym wywiadzie ani razu, co jest bolesnym, trudnym do uwierzenia a niemożliwym do usprawiedliwienia „opuszczeniem”. Nota bene nie jest w tej rozmowie nawet wspomniany inny wielki Polak, Roman Dmowski, twórca Komitetu Narodowego Polskiego. Jego zabiegi u rządu francuskiego były decydującym czynnikiem powstania Armii Polskiej we Francji, o której mowa wywiadzie. Skoncentruję się tutaj na „sprawie Paderewskiego” – i to nie na „micie” Paderewskiego, ale na prawdzie o Paderewskim.
Wesprzyj nas już teraz!
Zacznijmy od zacytowania listu Józefa Hallera do Ignacego Paderewskiego z dnia 15 października 1918 r. Podaję pełny tekst: „Mistrzu, Objąwszy NACZELNE DOWÓDZTWO WOJSK POLSKICH spieszę wyrazić Panu uznanie i podziękowanie w imieniu własnym i moich żołnierzy za ogrom pracy podjętej i wieńczonej – ku radości całej Polski – tak wydatnymi rezultatami. Stoisz tam, Mistrzu, w tak przyjaznej nam dziś – dzięki Tobie – AMERYCE, jak niestrudzony żołnierz na placówce idei polskiej i za to Armia Polska pozdrawia Cię swoim zawołaniem „CZOŁEM”. Mając pod swoją komendą tysiące żołnierzy z Ameryki, umiem ocenić ich ideowość i tężyznę i spodziewam się, że w chwili decydującej staną wszyscy Polacy z Ameryki do apelu. Polecając Ci, Mistrzu, misję, którą wysyłam do Ameryki, łączę raz jeszcze wyrazy czci. Szczerze oddany, Gen. WP J. Haller” (Archiwum polityczne Ignacego Paderewskiego, Wrocław 1973, t. I, s. 502-503).
W tym krótkim, żołnierskim, treściwym liście znajdują się cztery tropy, które doprowadzą nas do przybliżenia się do prawdy historycznej na tematy poruszone i nieporuszone w przywołanym wyżej wywiadzie. Te tropy: ocena pracy Paderewskiego w Ameryce jako „ogromnej”; wskazanie na Amerykę, jako na siłę „przyjazną”; stwierdzenie, że nadawca listu ma pod swą komendą „tysiące żołnierzy z Ameryki”; wreszcie, znajdujemy tam informację na temat samego Hallera. Pójdźmy tymi tropami.
Trop pierwszy – „ogrom pracy” Paderewskiego.
Światowej sławy pianista i kompozytor, a zarazem wielki patriota, przybył do Ameryki w kwietniu 1915 r. ze Szwajcarii, gdzie stworzył wraz z Henrykiem Sienkiewiczem Komitet Ratunkowy dla Polski, via Paryż i Londyn, gdzie powołał podobne komitety (dla zwięzłości nie podaję ich pełnych nazw). Takiż komitet założył w Ameryce. Od samego początku podjął prace i działania na rzecz niepodległości Polski, nawiązując do swego dawniejszego czynu w tej mierze: ufundowania Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie (1910) i uczynienia z jego odsłonięcia wielkiej, ogólnonarodowej manifestacji, pierwszej takiej od III rozbioru. W Ameryce Paderewski mobilizował opinię publiczną polonijną (około 4-milionową) i amerykańską na rzecz Polski zwołując wiece, na których przemawiał, a potem grał. Miał takich wystąpień przeszło 300 w ciągu trzech i pół lat. Doprowadził z sukcesem do zjednoczenia prawie wszystkich organizacji Polonii amerykańskiej (łącznie piętnastu) – w tej liczbie był „Sokół” i Związek Narodowy Polski – które 1 lipca 1917 r. udzieliły mu formalnego pełnomocnictwa do reprezentowania ich wobec rządu USA i rządów sprzymierzonych. Co też Paderewski nieustannie czynił uczestnicząc w konferencjach, prowadząc szeroką korespondencję. Kontynuował swe „ogromne prace” po przybyciu do Polski w końcu 1918 r. – „ku radości całej Polski”. Miał za sobą mandat poczwórny: wolę większości Polaków w kraju i za granicą; upoważnienie paryskiego Komitetu Narodowego Polskiego uznanego formalnie przez aliantów za tymczasowy rząd Polski; pełne poparcie wszystkich zwycięskich aliantów, a osobiście prezydenta Wilsona; zaplecze wojskowe w postaci Armii Polskiej we Francji.
W Warszawie u władzy był już Józef Piłsudski. Sprawował on urząd Naczelnika Państwa (tak nazwany wzorem Kościuszki) i patronował socjalistycznemu rządowi Jędrzeja Moraczewskiego. Piłsudski początkowo nie chciał dzielić się władzą z Paderewskim. Wkrótce jednak realistycznie ocenił osobiste wartości i polityczny posag, jaki oferował Paderewski. 16 stycznia 1919 roku powołał go na funkcję Prezydenta Rady Ministrów i Ministra Spraw Zagranicznych. Następnie Paderewski był również Delegatem Polski na Konferencję Pokojową w Wersalu (1919).
Od początku współpracy z Józefem Piłsudskim – wymuszonej przez sytuację międzynarodową i wolę Polaków w kraju i za granicą – Paderewski był traktowany przezeń jako rywal. Naczelnik tolerował go jednak tak długo, jak tylko mógł on wykonywać kolejne wielkie zadania: doprowadzenie do dyplomatycznego uznania polskich władz na arenie międzynarodowej; zbudowanie podwalin struktur ustrojowych, państwowych i gospodarczych kraju; wynegocjowanie w Wersalu granic pozwalających państwu funkcjonować samodzielnie; zapewnienie Polsce zagranicznej pomocy gospodarczej i żywnościowej oraz udzielenie jej pożyczek finansowych. Wykonał ogrom pracy.
Po powrocie z Konferencji Wersalskiej do Warszawy w lipcu 1918 r. Paderewski borykał się z coraz większymi trudnościami stwarzanymi mu przez Piłsudskiego i legionową „sitwę”, część prasy, część Sejmu. W rezultacie uznał, że nie może efektywnie sprawować swych urzędów i złożył je 9 grudnia 1919, a niedługo po tym wyjechał z kraju. Jeszcze raz podjął służbę narodowi w czasie wojny z bolszewikami, jako Delegat Polski przy Radzie Ambasadorów (1919), a następnie w Lidze Narodów (1920 – 1921).
Trop drugi – „przyjazna Ameryka”.
Działając w Ameryce Paderewski wszedł w bezpośredni kontakt z rządem USA. Już w 1915 r. nawiązał kontakt i współpracę z płk. Edwardem Housem, doradcą Prezydenta Woodrowa Wilsona, a następnie, w 1916 r. z samym Prezydentem, z którym spotykał się trzy razy w Białym Domu – w marcu i lipcu, przy okazji koncertów; w październiku, kiedy to odbył z nim dłuższą rozmowę polityczną na temat Polski, oraz w listopadzie, w jego siedzibie w New Jersey, także, oczywiście, mówiąc o Polsce. Na prośbę Prezydenta Wilsona, przekazaną mu przez płk. Housa, Paderewski opracował Memoriał na temat Polski (datowany 11 stycznia 1917), który zawierał zarys dziejów kraju; opis geograficzny naszych ziem; analityczne przedstawienie historyczne, geograficzne i polityczne trzech zaborów – pruskiego, austriackiego i rosyjskiego; wezwanie do wskrzeszenia państwa w jego granicach przedrozbiorowych, z dostępem do morza.
W ślad za tym dokumentem Paderewski opracował w ciągu następnych dni dla Prezydenta Wilsona kolejny Memoriał uzasadniający konieczność przyznania przyszłej Polsce Prus Wschodnich i Gdańska. Memoriały te zaowocowały oficjalnym oświadczeniem złożonym przez Prezydenta w Senacie USA 22 stycznia 1917 r. postulującym powstanie „zjednoczonej, niepodległej i autonomicznej Polski”. Następnie Prezydent Wilson włączył sprawę polską do swego Planu Pokojowego, ogłoszonego 8 stycznia 1918 r. Punkt 13. tego planu określił jako jeden z warunków pokoju powstanie „zjednoczonej i niepodległej Polski z dostępem do morza”. Doprawdy, jak pisze Haller w swym liście, Ameryka była wtedy Polsce „przyjazna”.
Trop trzeci – „tysiące żołnierzy z Ameryki”.
Od początku działań w Ameryce Paderewski zaczął pracować nad projektem utworzenia w Ameryce armii polskiej, która, przerzucona do Europy, byłaby poważnym argumentem w staraniach o odzyskanie niepodległości. Ponieważ Stany Zjednoczone formalnie nie uczestniczyły jeszcze wtedy w wojnie zachowując neutralność, tworzenie tej armii, szkolenie ochotników nie mogło dokonywać się na ich terytorium. Natomiast, sąsiadująca z USA Kanada (jako dominium Wielkiej Brytanii) była stroną w wojnie. Zarazem, idea stworzenia polskiego wojska w Kanadzie żywa była już od 1914 r. Idea utworzenia polskich sił zbrojnych kiełkowała także we Francji. W oparciu o splot tych okoliczności Paderewski postanowił tworzyć wojsko w Kanadzie, pod auspicjami Armii Kanadyjskiej, oczywiście za wiedzą Wielkiej Brytanii, a w porozumieniu z Francją i przy jej pomocy (dostarczenie umundurowania – błękitnych mundurów – stąd później nazwa „Armia Błękitna” i uzbrojenia). Szkoleniowy obóz wojskowy został zorganizowany tuż za Niagarą, rzeką graniczną z USA, w okolicy miasteczka Niagara-on-the Lake, w prowincji Ontario. Następny obóz wojskowy dla polskich ochotników powstał w St. Johns, w prowincji Quebec. Były to formalnie przedsięwzięcia Armii Kanadyjskiej, ale szkolili się w nich ochotnicy polscy z USA, a w znacznie mniejszej liczbie, również z Kanady. Patronat nad całą akcją na terenie przyjęło Sokolstwo. Na samym początku roku 1917, do kanadyjskiego Toronto przybyło wysłanych z USA 23 ochotników-Sokołów, aby podjąć szkolenie oficerskie. Następna grupa szkoliła się na oficerów pod patronatem Sokoła, a w oparciu o donację Paderewskiego, w Cambridge Springs w Pennsylvanii od połowy marca 1917 r. Paderewski niejako ujawnił ideę tworzenia wojska polskiego na kontynencie amerykańskim, przemawiając 4 kwietnia 1917 r. na nadzwyczajnym Sejmie Sokolstwa w Pittsburghu, ogłaszając publicznie inicjatywę powołania Armii Polskiej w Stanach Zjednoczonych pod nazwą „Armia Kościuszki”. Zaraz potem USA weszły do wojny 6 kwietnia 1917 r.
4 czerwca 1917 r. prezydent Francji, Raymond Poincaré, wydał, z inicjatywy Romana Dmowskiego, dekret o utworzeniu Armii Polskiej we Francji. Była to początkowo armia prawie bez żołnierzy. Paderewski, stale w kontakcie z Dmowskim, nawiązał porozumienie z jej twórcami i uzgodnił, że właśnie tworzona przez niego Armia Kościuszki będzie rdzeniem tej właśnie formacji.
6 października 1917 r. armia ta została oficjalnie uznana przez Stany Zjednoczone za autonomiczną jednostkę i w ślad za tym otrzymała formalne zezwolenie na rekrutację na terenie USA. Od tej pory nabór nabrał dodatkowego rozpędu. Wspomagali go swymi autorytetami, obok Paderewskiego, Jan Smulski, wybitny działacz polonijny, oraz przybyły z kraju Andrzej Małkowski, twórca Harcerstwa. Poza obozem w Niagara-on-the Lake w Kanadzie, został utworzony nowy obóz szkoleniowy, już na terytorium USA, w Fort Niagara, po amerykańskiej stronie rzeki Niagara. Napłynęło tam tysiące nowych ochotników. 4 listopada 1917 r. flaga polska została uroczyście podniesiona w obozie wojskowym w Niagara-on-the Lake. 21 listopada Paderewski odebrał tam defiladę żołnierzy Armii Kościuszki i przemówił do wojska.
23 lutego 1918 r. polityczną kontrolę nad Armią Polską we Francji przyjął Komitet Narodowy Polski. Paderewski wizytował swe wojsko ponownie w czerwcu 1918 r., odebrał defiladę i przemówił: „Przychodzę do was ze słowem miłości na ustach, z bezmierną wdzięcznością w sercu. (…) Idźcie śmiało! Idźcie z wiarą w świętość naszej sprawy, idźcie z wiarą w zwycięstwo!” (Archiwum polityczne… j.w. t. 1, s. 368-369).
Kolejne transporty Armii Kościuszki opuszczały obozy treningowe i płynęły do Europy. Ostatecznie wysłano łącznie 20 720 oficerów i żołnierzy. Wojsko to zasilało Armię Polską we Francji (pod dowództwem francuskim) i było kierowane na front, walcząc z Niemcami w Szampanii, jako osobny związek wojskowy pod dowództwem francuskim, w ramach 4. Armii Francuskiej. Od początku Polacy ponosili straty. M.in. 11 lipca 1918 r. poległ por. Łucjan Chwałkowski, poeta, jeden z pierwszych oficerów Armii Kościuszki. Łączne straty miały wynieść ok. 3 600 żołnierzy.
Armii Polska we Francji szybko obrosła dodatkowymi tysiącami, bowiem wiadomość o istnieniu polskiego wojska w kraju nad Sekwaną rozniosła się po całej walczącej Europie, po całym świecie. Zaczęli do niego napływać masowo Polacy-dezerterzy z wojsk niemieckich i austriackich. Natomiast państwa Ententy (na froncie zachodnim – Francja, Wielka Brytania, Włochy, potem USA) zgodziły się zwalniać do armii polskiej, jeńców wojennych – Polaków, wziętych przymusowo z poboru w Niemczech i Austrii, a teraz zgłaszających się w obozach jenieckich do wojska polskiego. Przybyły także grupy ochotników z Anglii, Argentyny, Brazylii, Holandii i Rosji. W ciągu niespełna czterech miesięcy lata i jesieni 1918 r. napłynęło w sumie do Armii Polskiej we Francji przeszło 60 tysięcy ludzi, co w rezultacie uczyniło ją potężną siłą, liczącą około 80 tysięcy ludzi (niektóre źródła szacują ją nawet na 100 tysięcy). Byli to w większości żołnierze doskonale wyszkoleni.
Dzięki tej armii i dzięki uznaniu przez państwa zachodnie Komitetu Narodowego Polskiego za tymczasowy rząd Polski (uznanie przez Francję – 20 września 1918, Wielką Brytanię – 15 października, Włochy – 30 października, USA – 10 listopada) Polska wzięła udział w paryskiej defiladzie zwycięstwa, w listopadzie 1918 roku (czego haniebnie odmówili jej alianci w 1945 r. pod naciskiem Stalina).
Armia dysponowała znakomitym wyposażeniem: (cyfry przybliżone, źródła różnią się nieco między sobą): 88 ciężkich dział, 172 działa polowe 75 mm, 106 dział piechoty 37 mm, 120 czołgów, 98 samolotów, karabiny maszynowe w każdej drużynie. Armia miała m.in. oddziały inżynieryjne i łączności, oraz 7 szpitali wojskowych, a do tego 10 tysięcy koni dla kawalerii. Dzięki wysiłkom Paderewskiego i Dmowskiego armia ta została przetransportowana do Polski (kwiecień – czerwiec 1919).
Działając jako Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny, rozkazem z 1 września 1919 r. Józef Piłsudski praktycznie jednak zlikwidował Armię Błękitną. Została rozformowana, rozczłonkowana i rozrzucona po różnych dywizjach Wojska Polskiego, a w ten sposób unicestwiona jako osobna jednostka wojskowa. Jej dowódcy zostali rozproszeni, a na ich miejsce wprowadzono oficerów legionowych. Włączeni w różne dywizje żołnierze – byłej – Armii Błękitnej, byli ogromnie wartościowym i doświadczonym elementem polskiego wojska. Stali się decydującym czynnikiem w wielu bitwach wojny z bolszewikami, która miała wybuchnąć już niedługo. Nie wszyscy jednak, bowiem Piłsudski podjął decyzję o przymusowym zdemobilizowaniu, internowaniu, a następnie odesłaniu do Ameryki 12 tysięcy amerykańskich ochotników, kiedyś – Armii Kościuszki, wyszkolonych w Niagara-on-the Lake, zebranych i niejako „pobłogosławionych” przez Paderewskiego. Wszystko wskazuje na to, że zostali oni tak potraktowani właśnie jako najbardziej przywiązany doń rdzeń byłej Błękitnej Armii. Ich ewakuacja z Polski trwała od marca 1919 r. aż do lutego 1921. W tym czasie toczyła się już wojna z bolszewikami, od lipca 1920 r. organizowano „Armię Ochotniczą”, a najlepszych żołnierzy Armii Błękitnej w tym samym czasie trzymano w internowaniu, pakowano na okręty i praktycznie wyrzucano z kraju. Co bodaj jeszcze gorzej, w latach następnych tym ludziom rząd Rzeczypospolitej odmówił rent wojskowych, a rodzinom poległych odpraw pośmiertnych, przewidzianych prawem. Było to straszną krzywdą. Podkopało tradycyjne przywiązanie Polonii amerykańskiej do ojczyzny.
Trop czwarty – postać gen. Józefa Hallera
Generał przybył z Rosji do Paryża 13 lipca 1918 roku. Dmowski włączył go w prace tworzonego przez siebie Komitetu Narodowego Polskiego, który oficjalnie powołany został 15 sierpnia w Lozannie i wkrótce przeniesiony do Paryża. Członkiem KNP i delegatem na USA został Paderewski. 4 października 1918, KNP mianował gen. Hallera dowódcą Armii Polskiej we Francji. Od tego momentu zaczęto ją nazywać „Hallerczykami” lub „Armią generała Hallera”, dodając te miana do „Armii Błękitnej”. We Francji generał dowodził tą armią w czasie trwania wojny (do 11 listopada 1918), szkolił ją i reorganizował, a następnie przygotował jej transport do kraju.
Do Warszawy przybył 21 kwietnia 1919 roku, witany jak bohater. Prawie zaraz, z częścią swej armii (korpusem liczącym 35 tysięcy żołnierzy) został skierowany w maju na front wschodni i z wielkimi sukcesami bojowymi walczył z Ukraińcami oraz bolszewikami. Już w czerwcu 1919 r. został jednak przez Piłsudskiego odwołany z dowództwa Błękitnej Armii i skierowany do sztabu Frontu Południowo-Zachodniego, wtedy nieaktywnego. Był potem kilka tygodni bez przydziału, a 19 października otrzymał nominację na funkcję wodza utworzonego wtedy Frontu Pomorskiego. To z tym wojskiem Haller dotarł do Pucka i 10 listopada symbolicznie zaślubił Polskę z morzem. W czasie wojny z bolszewikami był energicznym „Generalnym Inspektorem Armii Ochotniczej” powstałej na apel Wincentego Witosa, (a nie dowódcą swojej, doskonale wyszkolonej Armii Błękitnej), a następnie otrzymywał marginalne stanowiska w wojsku – był m.in. Inspektorem Generalnym Artylerii. Po przewrocie majowym (1926), któremu się sprzeciwił, został wysłany na emeryturę. Urodzony w 1873, miał wtedy 53 lata. Jeszcze jeden wielki Polak niewykorzystany dla Polski – odsunięty w pełni swych sił, energii, talentu i umiejętności.
Trzeba na koniec zadać pytanie: Jak to się stało, że – decydujący dla wielu – udział Paderewskiego w „wybiciu się Polski na niepodległość” był latami niedoceniany, pomniejszany, zapominany? Bo przecież właśnie pojawienie się postaci tak wybitnej, znanej, charyzmatycznej na politycznej scenie Polonii amerykańskiej, Ameryki, Polski i świata, stało się jednym z zasadniczych czynników, które przesądziły o zmartwychwstaniu naszego niepodległego państwa. Jego (Paderewskiego) stałe dążenie do wartości wyższych, poparte było nieprawdopodobną wręcz pracowitością. Jego artyzm harmonijnie łączył się z wiedzą. Jego maniery, uwaga i szacunek dla każdego rozmówcy (posługiwał się siedmioma językami) pozwoliły mu komunikować się swobodnie zarówno ze zwolennikami jak przeciwnikami. Paderewski zogniskował wolę Polaków w kraju i na emigracji. Skutecznie uczestniczył w międzynarodowej grze mocarstw i licznych budzących się z letargu niewoli narodów. Opatrzność i Historia znalazły w nim szczególnego pośrednika.
Po dymisji i wyjeździe Paderewskiego z kraju w 1920 r. rozciągnięto nad nim w Polsce kurtynę milczenia. Przez Piłsudskiego i jego obóz był traktowany jako – wciąż potencjalne – zagrożenie polityczne. Wszelkimi sposobami pamięć o nim była zamazywana. Jego zasługi zapominane. Trzymany był z dala od Polski. Raz tylko przyjechał do bliskiego swemu sercu Poznania, aby przyjąć doktorat honorowy nadany mu przez Uniwersytet Poznański (1924). Niejako zrewanżował się stolicy Wielkopolski fundując pomnik prezydenta Wilsona w parku jego imienia (1931).
Paderewski odniósł się krytycznie do zamachu majowego Piłsudskiego w 1926 r., co pogłębiło przepaść między nim a obozem rządzącym. Ta przepaść była nadal nie do pokonania i po śmierci Piłsudskiego (1935), gdy rządzili Polską jego pogrobowcy. Paderewski udzielił wtedy (1936) poparcia wysiłkom gen. Józefa Hallera, gen. Władysława Sikorskiego i Wincentego Witosa, którzy wysuwali program uzdrowienia polskiej polityki, współtworząc wraz z nim tzw. Front Morges (1936). Narady tego gremium odbywały się w jego szwajcarskiej siedzibie, pod jego patronatem.
Przegrana wojna z Niemcami i agresja sowiecka na Polskę w 1939 r. stworzyły znów potrzebę odwołania się do autorytetu Paderewskiego. Mając siły bardzo już nadwątlone, nie przyjął proponowanego mu urzędu Prezydenta Polski. Nie uchylił się jednak od przewodnictwa Rady Narodowej RP w Paryżu w 1940 r. Niebawem, jako emisariusz narodowy, pojechał do USA mobilizować na rzecz Polski opinię amerykańską, światową i polonijną i próbować znów, jak w latach I wojny światowej, zebrać ochotników do walki o Polskę. Haniebne stanowisko władz polskich w sprawie emerytur i odpraw dla ochotników tamtej wojny, spowodowało całkowite niepowodzenie tej inicjatywy.
Ignacy Paderewski zmarł w Nowym Jorku w 1941 r., po roku morderczego dlań już wtedy programu podróży, rozmów, konferencji, przemówień. Na podstawie osobistej decyzji Prezydenta Roosevelta, został pochowany z najwyższymi honorami państwowymi i wojskowymi, jakie Ameryka może zaoferować głowie państwa, na cmentarzu wojskowym Arlington w Waszyngtonie.
Po raz drugi kurtynę milczenia zaciągnął nad Paderewskim, a raczej nad pamięcią o nim, powojenny rząd komunistyczny. Paderewski zapisał się bowiem na tych kartach historii Polski, które komuniści wydarli z podręczników i starali się je wydzierać z serc i pamięci Polaków. Nie wolno więc było wspominać o jego niezwykle ważnej roli we wskrzeszeniu Polski w 1918 r.
A jak jest dziś?
Prof. dr hab. Kazimierz Braun