3 grudnia 2012

KGB w Watykanie

– Nawet najwięksi krytycy soboru w świecie zachodnim nie zdają sobie sprawy jak przejrzysty dla Moskwy był sobór, jak skuteczni byli komuniści w rozpoznaniu Vaticanum II i jak obszernym bieżącym materiałem źródłowym dysponowali – mówi PCh24.pl dr hab. Sławomir Cenckiewicz.


II część rozmowy ze Sławomirem Cenckiewiczem

Wesprzyj nas już teraz!

 



Jak głęboko oddziaływała KGB – owska agentura podczas trwania Soboru Watykańskiego II?

 

Trudno powiedzieć jak głęboko sięgały macki bezpieki podczas soboru. Pracując od wielu lat nad książką poświęconą stosunkowi komunistów do soboru, staram się zrekonstruować źródła agenturalne wykorzystywane przez bezpiekę PRL. Wydaje się, że w latach 1962-1965 do Rzymu przerzucono około 50 dość sprawnych i wpływowych źródeł, choć wokół soboru okazjonalnie i z pozycji kraju pracowało ich kilkakrotnie więcej. Do tego dochodzi agentura sowiecka, z reguły nieujawniania „bratnim służbom” z wyjątkiem wspólnych operacji (Sowieci przy pomocy Warszawy przerzucali swoją agenturę kościelną na Zachód), oraz źródła prowadzone przez Bułgarów, Czechów i Słowaków, Węgrów i tak dalej. Łącznie była to pewnie całkiem spora armia ulokowanych w sercu Kościoła szpiegów.

 

Prowadzono też nasłuch radiowy, monitorowano sesje episkopatów narodowych podczas soboru, śledzono hierarchów w Rzymie, lustrowano domy, w których się zatrzymywali podczas sesji soborowych i prac w komisjach, kopiowano tysiące dokumentów, które agentura musiała na bieżąco tłumaczyć z łaciny, włoskiego i francuskiego, a nawet prowadzono rozpoznanie konklawe po śmierci Jana XXIII…

 

Nieprzypadkowo w wytycznych KGB wobec soboru z 1963 r. czytamy: „w celu umocnienia rozłamu i destrukcji podwalin w kościele katolickim [pisownia oryginalna – przyp. S. C.] poprzez agenturalne i inne możliwości podtrzymywać istniejące wśród liberalnego duchowieństwa katolickiego za granicą tendencje do internacjonalizowania Kurii Rzymskiej, przeciwko nasileniu w niej kardynałów włoskich, w celu włączenia w jej skład przedstawicieli kościołów katolickich innych krajów, włączając kraje obozu socjalistycznego”.

 

Szeroko pojętą agenturę, w tym tak zwane źródła oficjalne, sygnalne, doraźne czy wpływu, wykorzystywano do inspiracji prasy napuszczanej często na „integrystów”, rozpoznania podziałów, tendencji i frakcji soborowych czy zdobywania „wyprzedzających” informacji na przykład schematów i projektów dokumentów dyskutowanych w odpowiednich komisjach soborowych.

 

Nawet najwięksi krytycy soboru w świecie zachodnim nie zdają sobie sprawy jak przejrzysty dla Moskwy był sobór, jak skuteczni byli komuniści w rozpoznaniu Vaticanum II i jak obszernym bieżącym materiałem źródłowym dysponowali. Proszę sobie wyobrazić – mówię o tym po raz pierwszy – że jednym z nieoficjalnych i nieświadomych źródeł osobowych warszawskiej bezpieki był kierujący centrum informacyjnym soboru ojciec Ralph Michael Wiltgen, autor znakomitej książki Ren wpada do Tybru. Jego skutecznym i operatywnym opiekunem z ramienia wywiadu PRL był Ignacy Krasicki ps. „Witold”, który uzyskiwał od ojca Wiltgena materiały, sugestie, naprowadzenia, wyprzedzające informacje i plotki. W jednej z analiz wywiadowczych z 1964 r. czytamy, że „nie wynika, by Wiltgen dążył do celowej dezinformacji czy inspiracji, gdyż w tym wypadku unikałby podawania danych, które stosunkowo szybko mogą być sprawdzone (sobór)”.

 

Jakie cele chciała osiągnąć Moskwa poprzez agenturalne oddziaływanie na Sobór Watykański II. Kogo wspierano, a kogo dezawuowano?

 

To bardzo obszerne zagadnienie, ale można powiedzieć, że komunistom zależało przede wszystkim na utrzymaniu progresistowskiego kursu soboru. Ze względu na jego rewolucyjność na bieżąco starali się nawet propagować idee soborowe w celu pogłębienia sporów wewnątrz Kościoła. Robili tak nawet na terenie Związku Sowieckiego, gdzie KGB nakazała „wzmóc agenturalno-operacyjną pracę w kościele katolickim i uniackim planując między innymi prowadzenie takich przedsięwzięć, które umożliwiałyby publiczne wystąpienia księży w kościołach z poparciem soboru i jego uchwał”. Stąd też w swoich działaniach prowadzonych podczas soboru i wokół niego bolszewicy starali się osłabiać „integrystów” skupionych wokół Coetus Internationalis Patrum, których wspierali tacy. kardynałowie jak Ottaviani, Ruffini i Siri.

 

Wrogiem numer jeden był oczywiście Ottaviani. W jego charakterystyce wywiad PRL konstatował: „jest sztandarową postacią obozu prawicy i konserwy watykańskiej. Zajmuje absolutnie nieprzejednane stanowisko w sprawach jakichkolwiek zmian w obecnej strukturze kościoła katolickiego. Jest przeciwny zjednoczeniu wyznań chrześcijańskich, gdyż uważa, że osłabiłoby to spoistość kościoła. Zażarty przeciwnik jakichkolwiek rozmów i rokowań z obozem państw socjalistycznych. (…) Opracowane przezeń schematy były przedmiotem ostrych ataków na soborze, zarówno ze strony lewicy, jak i centrum. Poniósł poważną porażkę prestiżową, gdy ojcowe soboru powitali oklaskami przerwanie mu wystąpienia po upływie regulaminowych 10 minut. Drugą jego porażką było wycofanie przez papieża schematu o źródłach objawienia”.

 

Z kolei kardynał Alfrink, prymas Holandii, który przerwał wystąpienie Ottavianiego był ulubieńcem bolszewików: „już od pierwszych dni soboru stało się jasne, że kard. Alfrink wraz z szeregiem kardynałów niemieckich i francuskich – zdecydowany jest wystąpić przeciw koncepcjom wypracowanym przez Kurię Rzymską. W czasie dyskusji nad liturgią, Alfrink wystąpił z dezyderatem wprowadzenia języków narodowych do obrzędów kościelnych, za umiędzynarodowieniem Kurii i zwiększeniem roli świeckich. Jako przewodniczący na XIX zebraniu plenarnym przerwał wystąpienie kard. Ottavianiego po upływie regulaminowych 10 minut, wywołując tym gniew sekretarza Św. Oficjum. Domagał się zdjęcia schematu Ottavianiego »O źródłach objawienia« określając ten schemat jako »mały scholastyczny wstęp do Pisma Świętego«. Kardynał Alfrink jest niewątpliwie jedną z czołowych postaci lewicy w kościele katolickim”.

 

Innym faworytem Moskwy był kardynał Bea: „w czasie dyskusji na soborze zaatakował opracowane przez Ottavianiego schematy, jako »niezgodne zarówno z osiągnięciami w dziedzinie badań nad Pismem Świętym, jak i z duchem ekumenicznym. Kard. Bea przypisuje się niechętny stosunek do kard. Wyszyńskiego, któremu Bea zarzuca jakoby wrogość wobec projektów połączenia kościoła katolickiego z prawosławiem”.

 

Również kardynał Montini budził szacunek komunistów: „atakuje konserwatyzm i zacofanie konserwatystów w kurii. Opowiada się również za ułożeniem stosunków między Watykanem a państwami socjalistycznymi na bazie współistnienia i porozumienia”. Podobnych charakterystyk czołowych postaci soboru, które jasno ukazują sympatie komunistów, jest tysiące.

 

Jakie były działania SB wobec polskich ojców soborowych?

 

Każdego z polskich biskupów i ich doradców kontrolowano w ramach specjalnie założonej „teczki soborowej” (niezależnie od tzw. TEOK). Do tego dochodziła dość złożona i wyszukana polityka paszportowa, w której uwzględniano zarówno program kolejnych sesji soborowych i prac w komisjach, jak i poglądy prezentowane przez biskupów na dany temat będący przedmiotem zbliżających się obrad. W ten sposób tajne służby chciały wpływać na układ sił podczas głosowań.

 

Całością wspólnej operacji Departamentu IV i Departamentu I MSW o kryptonimie „Concillio” kierował płk Stanisław Morawski, do którego spływały zresztą meldunki nie tylko z Rzymu, ale również z jednostek krajowych SB rozpracowujących poszczególne kurie biskupie. Starano się kontrolować i monitorować udział Polaków w sesjach plenarnych i komisjach soborowych oraz w spotkaniach „pozasoborowych” – z papieżem i kurialistami, polskimi biskupami pracującymi poza Polską, z przedstawicielami innych episkopatów i emigracji.

 

Sporą uwagę przywiązywano również do rozpoznania stosunku papieża i Kurii Rzymskiej do poszczególnych hierarchów i relacji z PRL.

 

Poza tym permanentnie dążono do zakwestionowania autorytetu prymasa Wyszyńskiego wśród polskich i pozostałych ojców soborowych. Temu służyła chociażby opisana przeze mnie przed laty sprawa antymaryjnego memoriału, kolportowanego wśród ojców soborowych pod koniec 1963 r. Jego pomysłodawcą był bliski współpracownik Władysława Gomułki Zenon Kliszko, który w 1963 r. wysunął propozycję przygotowania dokumentu na temat rzekomego „wypaczenia przez Wyszyńskiego kultu maryjnego w Polsce”. Wiele wskazuje na to, że pomysł ten miał związek z niepokojem Moskwy spowodowanym pomysłem kilku biskupów, w tym kardynała Wyszyńskiego, by ogłosić nowy dogmat maryjny o Współodkupicielstwie i Wszechpośrednictwie Najświętszej Maryi Panny. W charakterystyczny dla bezpieki sposób przedstawiano wówczas maryjność prymasa, która miała rzekomo zmierzać do „deifikacji Marii, zrównania jej z bogiem-ojcem, co w konsekwencji prowadziłoby do nowego układu trójcy: ojciec-matka-syn, z wyeliminowaniem ducha świętego, a w praktyce kościelnej niektórych krajów do pełnej matriarchalizacji dogmatyki katolickiej. […] Jest to typowy wyraz katolicyzmu matriarchalnego, najbardziej zacofanego, który występuje dziś już tylko na obszarach prymitywnej religijności (tzw. religijności uczuciowej, a nie rozumowej), jak Polska, południowa Hiszpania (bez Katalonii, Asturii i Kraju Basków), południowe Włochy wraz z Sardynią oraz kraje Ameryki Łacińskiej”.

 

Podobnych prowokacji było na soborze więcej. Co ciekawe, jedną z najbardziej znienawidzonych postaci wśród polskich biskupów był wówczas bp Franciszek Jop, który przewodniczył Komisji Liturgicznej Episkopatu Polski. Komuniści intrygowali przeciw niemu ze względu na jego zdecydowaną postawę wobec reform liturgicznych. „W dyskusji nad schematem o liturgii opowiedział się za utrzymaniem łaciny” – niepokoiła się bezpieka.            

 

Lansowana jest teza, że radykalne złagodzenie przez Kościół stosunku do komunizmu, jakie dokonało się na Soborze Watykańskim II, ułatwiło życie katolikom w krajach komunistycznych. Czy ta teza jest uprawniona?

 

W moim przekonaniu jest ona nazbyt optymistyczna. Zwolennicy tej tezy niechętnie odnotowują fakt, że istnieje ścisła korelacja pomiędzy początkiem Vaticanum II a nowym otwarciem w prowadzonej przez komunistów walce z Kościołem. Zauważmy, że antykościelny Departament IV MSW powstał w PRL na kilka miesięcy przed początkiem soboru.

 

Z kolei Moskwa nigdy wcześniej nie prowadziła tak zaawansowanych działań dezintegracyjnych wobec Stolicy Apostolskiej i episkopatów imperium sowieckiego jak w okresie soborowym i posoborowym. W Archiwum Mitrochina czytamy, że szef KGB Andropow pod koniec lat 60. zatwierdził specjalny plan operacji przeciwko Watykanowi, który „przewidywał również realizację szeregu »środków aktywnych«. KGB otrzymało polecenie znalezienia sposobów na skłócenie duchownych, przebywających na emigracji w Rzymie, z unitami i katolikami, mieszkającymi w Związku Sowieckim”.

 

Bez posoborowego chaosu, który jest następstwem rewolucji doktrynalnej Vaticanum II, zwłaszcza tej związanej z ekumenizmem i wolnością religijną, nie byłoby to możliwe na taką skalę. Zdrada zepchniętych do podziemia katolików chińskich i wietnamskich, „polityka wschodnia” kardynałów Koeniga i Casarolliego usuwających ze stolic biskupich hierarchów niechętnych komunistom, renegocjacja konkordatów i upadek państw katolickich, wreszcie duchowe męczeństwo kardynałów Mindszentego i Slipija pozbawionych swoich owiec oraz morderstwa dokonywane na polskich kapłanach jeszcze w latach 80., są widzialnym znakiem tej posoborowej tragedii i flirtu z bolszewikami.

 

Aby to jednak na nowo zanalizować i wykazać niezbędna jest swego rodzaju wrażliwość tradycjonalistyczna, która pozwoli badaczom spojrzeć na sobór i jego następstwa takim, jakim one były w rzeczywistości. Ufam, że dopomoże nam w tym szczególnie orędownictwo męczenników meksykańskich, hiszpańskich i chińskich, którzy oddali swoje życie za Chrystusa Króla i Jego święty Kościół katolicki ginąc z rąk bolszewików. Viva Cristo Rey!

 

 

Rozmawiali: Mateusz Ziomber, Krzysztof Gędłek



Pierwszą część rozmowy ze Sławomirem Cenckiewiczem znajdziesz tutaj

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij