Ostatni tydzień, podczas którego odbywały się na londyńskich obiektach olimpijskich imprezy mające je przetestować był pechowy nie tylko dla organizatorów, z powodu typowo angielskiej pogody. Mocno zdziwili się również zwiedzający stadiony, zwłaszcza ci, którzy przyszli na czczo, poraziły ich bowiem ceny w barach, a nawet w automatach z żywnością. Okazuje się bowiem, że wysoka cena biletów (wpływy z tego tytułu mają sięgnąć 400 milionów funtów) idzie w parze z cenami w rozmaitych punktach usługowych.
Do każdego z takich punktów, jak to zwykle bywa, ustawiały się spore kolejki, po czym po odstaniu czekała zgłodniałych lub spragnionych amatorów sportu niemiła niespodzianka. Jak relacjonuje należący do „The Guardiana” serwis Moneyblog, za dwie kawy ze zwykłego automatu trzeba zapłacić prawie pięć funtów, a przypomnijmy, że funt to obecnie 5,37 złotych. Czyli jedna kawa z automatu, do tego najzwyklejsza czarna, bez żadnych „ekstrawagancji” w rodzaju latte czy cappuccino, to wydatek prawie 13 złotych. Tymczasem, zgodnie z normami przyjętymi przez komitet olimpijski, na obiekty sportowe nie wolno wnosić takich własnych zapasów jedzenia i napojów, jakie ochrona uzna za „zbyt duże”. I o ile kanapka z popularnej sieci fast food „zbyt duża” nie jest, to już żywność przyniesiona z domu na przykład w lodówce turystycznej już tak. Nie dziwi to zresztą w kontekście faktu, że wspomniana, znana sieć, zapłaciła 100 milionów funtów za bycie sponsorem igrzysk. Dlatego też ochrona nie będzie, w przeciwieństwie do innych specjałów, na przykład przygotowanych samemu, konfiskować jej produktów.
Wesprzyj nas już teraz!
Podczas tegorocznych igrzysk, które odbędą się w stolicy Wielkiej Brytanii latem, fani rozmaitych dyscyplin za butelkę wody zapłacą 1,60 funta, za hot doga 5,90, za chipsy 3 funty, zaś za ciastko 5 funtów, czyli niecałe 30 złotych.
Komentatorzy podkreślają, że w tej sposób wymiernym efektem londyńskiej olimpiady może być jedynie to, iż w świadomości kolejnych rzesz ludzi utrwali się pogląd, iż stolica Albionu to miejsce o przebrzydłej pogodzie i nie dość że niesmacznym, to jeszcze dodatkowo horrendalnie drogim jedzeniu. Choć z drugiej strony jeśli już kogoś stać na olimpijski bilet…
Piotr Toboła