„Mój telefon dba o mnie. Usiłuje mi pomóc. Za wszelką cenę. Przede wszystkim rozszerza moje poznawcze horyzonty. Informuje, z kim związał się piłkarz z Kostaryki, którego właśnie nabyła drużyna Kataru”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” Bronisław Wildstein.
To nie jedyne (nie)przydatne informacje, jakie serwuje publicyście urządzenie. Innym razem telefon poinformował go, „jak wyglądało drugie śniadanie Nefretete”, a potem „czy mieszkańcy 17. planety gwiazdy Zorax, która znajduje się w galaktyce LXN oddalonej o 5 mld 12 mln 128 lat świetlnych, 17 i osiem piątych minuty oraz 21 i 0006 sekundy świetlnej od Drogi Mlecznej (…) posługują się dwoma czy trzema mackami”.
Kolejne „przełomowe informacje” to: „Czy Rów Filipiński ma głębokość 11 522 czy 11 522,1 m?”, „Czy jeśli Polska nie zamknie elektrowni Turów, katastrofa klimatyczna zniszczy ziemię 0,0007 czy 0,0008 sekundy wcześniej?”, „Czy w 2357 r. żyć będziemy lat 250, 251 czy może wiecznie?”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Mój telefon dostarcza mi także mnóstwa wiedzy praktycznej, bez której nie wiem, jak mógłbym dać sobie radę. Powiadamia, w których dniach lipca powinienem wstawać z łóżka prawą, a w których lewą nogą, a w których lepiej, abym nie wstawał w ogóle. (…) Czy koktajl należy mieszać w prawą czy lewą stronę. (…) Czy lepiej nie słodzić kawy, czy jednak używać niewielkiej ilości cukru. (…) W jakich proporcjach łączyć soczewicę z chrzanem, a w jakich groch z kapustą. Czy ser Appenzeller lepiej dojrzewa przy Bachu, Schumannie, a może przy hip-hopie?”, wylicza dalej autor „Doliny nicości”.
Wildstein zwraca uwagę, że plastikowe urządzenie stało się swego rodzaju „przedłużeniem ludzkiego mózgu”, a w wielu wypadkach po prostu zastąpiło mózg. „To, jaką rolę pełnią centralne komórki współczesnego mózgu, widzimy, obserwując wpatrzonych w nie i surfujących w odmętach internetu gapiów na ulicy, w komunikacji publicznej, kawiarni czy poczekalni”, podkreśla.
„Wyzwoleni z okowów tradycyjnej kultury klienci rozpaczliwie poszukują przewodników, a któż lepiej spełni te oczekiwania niż wyposażony w naukowy stempel specjalista? Wyemancypowani z dawnych wiar wierzymy w rozum, który ma mieć recepty na każde schorzenie i formuły na każdą okazję. Świadomość, że wyobrażenie takie coraz bardziej odbiega od tego, czym jest dzisiaj prawdziwa nauka, nie mówiąc już o rozumie, nie przeciśnie się przez otaczające nas ekrany, z których specjaliści od wszystkiego tłumaczą nam, jak mamy myśleć oraz żyć”, podsumowuje Bronisław Wildstein.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG