27 lutego 2015

Kiedy w Libii powstanie kalifat?

(fot.REUTERS/Darren Whiteside/FORUM)

Media zachodnie żywo reagują, gdy terroryści atakują turystów w odległych krajach islamu, wdzierając się na przykład do hoteli o znaczącej ilości gwiazdek lub do galerii handlowych. Kiedy terror dosięga „nic nie znaczących” chrześcijan, te same środki przekazu z lubością milczą.


Bilans przewin mainstreamu jest pokaźny. Wystarczy spojrzeć na najnowszą listę hańby opublikowaną przez międzynarodową organizację Open Doors. Niedawny zamach w Trypolisie to okazja do przyjrzenia się skomplikowanej sytuacji w Libii, gdzie sporo się dzieje na polach, po pierwsze – zjawiska prześladowań chrześcijan, po drugie – postępującej islamizacji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Od początku 2014 roku wyznawcy Chrystusa, których w Libii coraz mniej, stali się celem systematycznych, zorganizowanych i strategicznie przemyślanych ataków. Odpowiedzialnymi za uprowadzenia są m.in. islamscy terroryści, przede wszystkim z sunnickiego ugrupowania Ansar al-Sharia, uznanego przez ONZ i Stany Zjednoczone za organizację terrorystyczną, ale także milicje z koalicji Świt Libii, wspierane finansowo przez Turcję i Katar. W przeddzień ostatniej Wigilii Bożego Narodzenia w Syrcie, jak to się przyjęło mówić, „nieznani sprawcy” zamordowali małżeństwo koptyjskich lekarzy Magdi i Sahar Sobhi Tufic oraz ich 13-letnią córkę. W ciągu minionych miesięcy terroryści uprowadzili już kilkudziesięciu Koptów. Egipscy chrześcijanie stają się celem śmiałych ataków, ponieważ, po pierwsze, są dość widoczną i rozpoznawalną wspólnotą chrześcijańską, po drugie, Egipt jest zaangażowany w naloty na pozycje islamistów w Bengazi, a także w zwalczanie sunnickiego ruchu oporu na terenie kraju piramid. Bandyci pieką zatem dwie pieczenie na jednym ogniu: wyniszczają starożytną wspólnotę chrześcijańską (obecną tu przed islamem), a także mszczą się na wrogu militarnym. Nowy prezydent Egiptu, Abd al-Fattah as-Sisi bardzo aktywnie zwalcza terroryzm na półwyspie Synaj, w wylęgarni islamizmu oraz konsekwentnie dobija barbarzyńców z Bractwa Muzułmańskiego.

 

W mętnej wodzie łowią barbarzyńcy

Fala uprowadzeń Koptów w Libii to tylko czubek góry lodowej problemu, jaki trawi kolejny kraj „arabskiej zimy”. Libia jest ogromnym krajem pustynnym (Sahara), gdzie przy utrzymującym się chaosie można bez większego problemu tworzyć bazy szkoleniowe dla bojowników, zakładać samozwańcze kalifaty oraz przyczółki do prowadzenia walki zbrojnej. Jest to ponadto państwo bogate w złoża ropy naftowej i stało się z tego powodu smacznym kąskiem dla Państwa Islamskiego (IS), którego aktywność została już oficjalnie potwierdzona przez władze, m.in. przez premiera Libii Abd Allaha as-Saniego. Grupy IS działają w Dernie, w Syrcie (były bastion Kaddafiego) oraz w innych libijskich miastach. W Libii urzędują aktualnie dwa rządy i dwa parlamenty: islamski oraz wygnany z Trypolisu, „demokratyczny”, czyli uznany przez Zachód. Ponadto, oprócz walczących stronnictw politycznych, w kraju rywalizują ze sobą stronnictwa islamskich gangów. Można powiedzieć, że diabeł gryzie własny ogon. Zwolennicy Państwa Islamskiego i Al Kaidy prowadzą bój o stronników. Darna na półwyspie Cyrenajka jest bazą islamistów, którzy deklarują lojalność wobec IS (okupującego tereny Iraku i Syrii), Świt Libii się waha, w którym kierunku podążyć, wspomniana banda, Ansar al-Sharia preferuje Al Kaidę. Oprócz władzy i dominacji stronnictwa walczą z rządami (i ze sobą nawzajem) nie tylko o władzę czy o stronników, ale o intratne źródła utrzymania – rafinerie, porty, terminale naftowe, stacje elektryczne. Tak samo działa ISIS, które dziś, pod logiem Państwa Islamskiego prowadzi twardy biznes na ropie naftowej nielegalnie wydobywanej w Iraku.

 

Oprócz IS do Libii przenikają, co ciekawe, także elementy islamskich milicji Boko Haram z Nigerii. W Libii czarnoskórzy byli poddawani szykanom i dyskryminacji, przyklejono im etykietkę zwolenników Kaddafiego, ale dzięki aktywności Boko Haram staną się teraz cenni o ile przyjmą islam, bądź jeśli już są muzułmanami, to gdy przekierują swoją pobożność na modłę Boko Haram.

 

Jest jeszcze jeden istotny gracz. Szczwany lis, generał Chalifa Haftar, toczący boje z milicjami islamskimi wokół Bengazi. Otworzył on antyislamski front, aby realizować tak zwaną operację „Godność” (z arab. Amaliya al-Karamah) w celu wygospodarowania dla siebie terenów obfitujących w ropę naftową i stworzenia własnej dyktatury albo państewka, jak przypuszczają niektórzy, sponsorowanego przez CIA. Zbuntowany dowódca ma bowiem wsparcie Stanów Zjednoczonych.

 

Oprócz sił rządowych, wojsk Haftara i licznych milicji islamskich, do gry o władzę i podział tortu libijskiego włączyły się milicje plemienne, które chcą co najmniej zachować dotychczasową pozycję i mieć konkretny udział w dystrybucji czarnego złota. Do najbardziej znanych należą Tuaregowie oraz plemiona ludu Tubu. Nie wspominam przy tym o bandach pospolitych gangsterów i bandytów, którzy grasują po kraju w celu rabunku, gwałtu i mordu, nie mając żadnej szczególnej podbudowy ideologicznej. Szerzą gwałt i przemoc dla nich samych i dla swojego zysku.

 

Zatęsknili za… Kaddafim

Chaos, egzekucje, eksterminacja chrześcijan, gwałty… Takiego rozkładu moralnego, trzeba przyznać, Libia nie doświadczała nawet za okresu panowania ostatniego dyktatora. Nie był to oczywiście raj. Nie zamierzam w żadnym wypadku wybielać Mu’ammara al-Kaddafiego, który nękał swój naród bezwzględną, nieskrępowaną i nieograniczoną władzą. Ale dało się żyć. Także wspólnocie katolickiej i koptyjskiej. Było ciężko, lecz jeśli zapytasz dziś zwykłego obywatela tego kraju, kiedy było mu lepiej, dziś czy „wczoraj”, bez wahania odpowie, że przed 2011 rokiem. Jeżeli mieszkańcy nie byli zaangażowani w politykę oraz mieli szczęście nie wpaść w szpony systemu i jego siepaczy, którzy co jakiś czas wdzierali się gwałtownie do życia także niezaangażowanych w politykę obywateli, to mogli oni żyć w miarę spokojnie, mając przy tym środki zapewniające codzienny byt.

 

Wojna nie wybiera swoich ofiar. Dziś każdy może zginąć, począwszy od chrześcijan, ukrytych i działających jako Kościół katakumbowy.

 

A miało być tak pięknie! NATO swoimi nalotami dopomogło siłom rebelianckim w pokonaniu i zabiciu znienawidzonego płk. Kaddafiego. Szybko dopowiem, kto najbardziej go nienawidził: islamiści. Przez długie dekady byli agresywnie zwalczani, aresztowani, zabijani przez gwardię dyktatora. Rewolucja i wsparcie Zachodu umożliwiły islamistom aktywne wejście do gry. Pod płaszczykiem powszechnej demokracji obalono reżim Mu’ammara al-Kaddafiego, a kraj zanurzył się w wojnie domowej. Dziś wygnany z Trypolisu rząd, rozdarty waśniami, osłabiony i skompromitowany ledwie panuje na obszarze Tobruku. A ten chaos kontrolowany, dzięki zasługom szeryfa świata, który swoimi ingerencjami jest zazwyczaj pierwszym bodźcem do destabilizacji politycznej, gospodarczej i społecznej, gdziekolwiek postanowi wprowadzić ład, demokrację i pokój spowodował, że Libia, podobnie jak wcześniej Somalia, Irak czy Syria stoczyła się na skraj szaleństwa.

 

Mądry jak Michnik

Na koniec dygresja, ale nawiązująca do tematu libijskiego. W maju 2014 roku zafascynowany red. Adamem Michnikiem „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, przy okazji jakiejś kolejnej nagrody dla tego geniusza-intelektualisty, podkreślał, że szef „Gazety Wyborczej”, chociaż pacyfista i lewicowy liberał, w przypadku Libii zaaprobował możliwość dopuszczenia akcji militarnej. Cóż napisać? Jak zawsze, red. Michnik strzelił kulą w płot. Jak zawsze się pomylił. Naloty NATO, które doprowadziły do upadku al-Kaddafiego stały się początkiem piekła na ziemi libijskiej. Za nic nie pomogły Libijczykom w budowaniu lepszego świata, przeciwnie, wywróciły ich życie, zaś o demokracji arabskiej nie warto w tym kontekście nawet wspominać. O wolności religijnej dla maleńkiej mniejszości chrześcijańskiej także.

 

 

Tomasz M. Korczyński



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij