1 grudnia 2024

Kiedy wróci Pan? Zdrowa nauka przeciw chorobliwej apokaliptyce

Każda epoka ma swoich proroków końca świata, którzy obiecują ujawnić datę powtórnego przyjścia Chrystusa. Czy jednak takie spekulacje mają cokolwiek wspólnego z nauką Pisma Świętego? W czasie Adwentu warto spojrzeć na to, co naprawdę mówi Biblia o Paruzji i odrzucić chorobliwą apokaliptykę na rzecz zdrowej refleksji nad Bożym Objawieniem.

Nasze czasy również nie są wolne od fałszywych proroków, którzy obwieszczają z matematyczną precyzją daty kolejnych „końców świata”. Wielu z nich twierdzi, że są inspirowani przez Boga, iż otrzymali od Niego jakąś wiedzę tajemną. To interesujące jak wielu ludzi pokłada wiarę w takie prywatne „objawienia”, gdy w bliskim zasięgu mają Biblię, źródło prawdziwego Objawienia.

Tymczasem Pismo Święte nie dostarcza nam żadnych informacji na temat konkretnej daty powtórnego przyjścia Jezusa, a czasami wręcz przeciwnie, ostrzega nas przed szarlatanami i oszustami wiedzącymi to na pewno. W pierwszą niedzielę adwentu, gdy w tradycyjnej liturgii łacińskiej, podczas czytanej Ewangelii, mówi się o paruzji Chrystusa, warto przypomnieć co Słowo Boże mówi na temat daty końca świata. Czy Jezus obwieścił ją dokładnie w naszym kalendarzu? Czy apostołowie mieli świadomość kiedy nastąpi koniec? 

Wesprzyj nas już teraz!

Pan Jezus o ponownym przyjściu

Nawet Jezus, Wcielony Syn Boży, nauczał o sądzie ostatecznym, iż „o dniu owym albo godzinie nikt nie wie, ani aniołowi w niebie, ani Syn, tylko Ojciec” (Mk 13, 32, por. także Mt 24, 36). Mówił On do swoich uczniów „czuwajcie”, ponieważ „nie wiecie, której godziny Pan wasz przyjdzie” (Mt 24, 42). Samo zagadnienie wiedzy Chrystusa, co do momentu Jego powtórnego nadejścia, nastręcza pewnych problemów. Epoka patrystyczna dostarcza jednak rozwiązania tej kwestii. Nie negując wiedzy Pana Jezusa, jedni Ojcowie Kościoła (m.in. Augustyn) przyjmowali, iż Jezus mówiąc o tym, że „nie wie” o dniu, w którym przyjdzie ponownie, tak naprawdę celowo ukrywał przed apostołami prawdę na ten temat, gdyż obwieszczanie takich informacji nie było częścią Jego misji. Inni zaś święci starożytnego Kościoła, jak np. Grzegorz Wielki, nauczali o tym, iż Jezus mówił o Swojej niewiedzy, ponieważ „W naturze swego człowieczeństwa rzeczywiście znał dzień i godzinę sądu, ale nie wynikało to z Jego ludzkiej natury” (księga 10, list 39).

Spora część egzegetów (głównie niezwiązanych z katolicyzmem) pisała o tym, że Chrystus w sprawie bliskiego końca świata… się pomylił. Cytowali oni fragment z Ewangelii według św. Marka, gdzie Pan Jezus stwierdza, zwracając się do swoich słuchaczy, iż „są niektórzy z tych tu stojących, co nie zaznają śmierci aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy” (Mk 8, 39). Jednak bardziej uważna interpretacja słów o „królestwie Boga” wskazuje, że nie należy tego koniecznie rozumieć wyłącznie w kategoriach eschatologicznych, lecz może to dotyczyć także królestwa, które już przyszło, i które wzrasta. I tak, Jezus Chrystus mówi, iż  królestwo Boże przyszło do ludzi, ponieważ wyrzucał On złe duchy (Mt 12, 28), a także wspomina o wzroście synów królestwa, gdy wygłasza przypowieść o pszenicy i kąkolu (Mt 13, 37-39). Choć oczywiście „królestwo niebieskie” pojawia się w często kontekście czasów ostatecznych (Mt 7, 21), tak jednak takie wąskie ujęcie nie wyczerpuje zagadnienia „królestwa Bożego”.

Po uwzględnieniu słów Zbawiciela o tym, że nie zna On daty końca świata, należy stwierdzić, iż królestwo Boże, o którym wspomniał Jezus w Ewangelii według Marka, jest najprawdopodobniej tym królestwem, które zaczęło się realizować wraz z początkiem głoszenia przez Odkupiciela ewangelii. Niektórzy sugerowali zaś, że przyjście „królestwa Bożego w mocy oznacza jego nadejście po zmartwychwstaniu Chrystusa i zesłaniu Ducha Świętego” (ks. Wincenty Granat, „Eschatologia, rzeczy ostateczne człowieka i świata”, w: „Dogmatyka katolicka”, t. 8, Lublin 1962, s. 266). Kościół katolicki oficjalnie, w swoim magisterium, potępił zdanie głoszone przez modernistów, według których „Jezus był głosicielem błędu o bliskim przyjściu Mesjasza” (Święte Oficjum, „Lamentabili”, w: „Breviarium Fidei” (red. ks. Ignacy Bokwa), Poznań 2007, s. 324).

Apostołowie też nie znają daty

W wielu miejscach Pisma Świętego apostołowie wyrażają swój kompletny brak wiedzy, co do momentu Paruzji. Paweł Apostoł mówi chociażby, że „dzień Pański tak przyjdzie jak złodziej w nocy” (1 Tes 5, 2), a także ostrzega wiernych, aby nie dali się zwieść tym, którzy mówią, „jakby już nadchodził dzień Pański” (2 Tes 2, 2). Także św. Piotr przypomina, iż przyjdzie „dzień Pański jak złodziej” (2 P 3, 10).

Niemniej zdarzało się, że uczniowie Jezusa ostrzegali swoich adresatów mówiąc, iż „Pan blisko jest” (Filip. 4, 5) albo, że „sędzia stoi przed drzwiami” (Jak 5, 9). Stwierdzają oni również, iż żyjemy w czasach ostatecznych, gdy nauczają, że „Koniec zaś wszystkiego przybliżył się” (1 P 4, 7), a także, gdy wskazują, iż adresaci ich słów są tymi, „na których przyszły końce wieków” (1 Kor 10, 11). Według o. Augustyna Jankowskiego apostołowie Jezusa „mieli prawo tak mówić, bo z pierwszym przyjściem Chrystusa już świat wkroczył w swą fazę ostatnią, a Chrystus nie zwolnił z obowiązku czuwania nawet współczesnych” (o. Augustyn Jankowski, „Paruzja”, w: „Podręczna encyklopedia biblijna”, t. 2, Poznań – Warszawa – Lublin 1959, s. 212).

Św. Paweł i tajemnica czasu Paruzji

Często współcześni bibliści mówią o Pawle z Tarsu jako o tym, który uznawał, iż Jezus wróci na ziemię jeszcze za jego życia. Ten pogląd argumentują słowami Apostoła Narodów z 1 Listu to Tesaloniczan, gdzie mówi on, że „my, którzy żyjemy, którzy pozostawieni jesteśmy na przyjście Pana, nie uprzedzimy tych, co zasnęli” (1 Tes 4, 15). Taka egzegeza może wydawać się uzasadniona, jeśli ograniczymy się wyłącznie do literalnego, niewzbogaconego o dostępne wytłumaczenia lingwistyczne, rozumienia.

W rzeczywistości autorytet pisarzy starożytnego Kościoła wystarczająco wyraźnie wskazuje nam właściwą interpretację tego ustępu. Odpowiedź na tę wątpliwość przynosi nam św. Jan Chryzostom. Ten Ojciec Kościoła, wielki znawca języka greckiego, tłumaczy słowa Apostoła formą retoryczną zwaną „enallage”. Zgodnie z tym, co podaje ks. Eugeniusz Dąbrowski, polega ona na tym, iż „autor dla większego zaakcentowania dramatyczności opisu stawiał się w rzędzie świadków opisywanych wydarzeń” (ks. Eugeniusz Dąbrowski, „Prolegomena do Nowego Testamentu”, Poznań – Warszawa – Lublin 1960, s. 287). Tej interpretacji dowodzą niejako także słowa św. Pawła z następnego rozdziału, gdzie mówi, że Bóg przeznaczył nas do zbawienia, abyśmy „czy czuwamy, czy zaśniemy, społem z nim żyli” (1 Tes 5, 10).

Również Papieska Komisja Biblijna, która była w pewnym okresie organem magisterium Kościoła, w ten sam sposób wyjaśnia ten dylemat. Stwierdziła ona w 1915, że nauczanie Pawła Apostoła należy interpretować w kluczu nakreślonym przez tradycyjne szkoły katolickie oraz Jana Chryzostoma (Enchridion Biblicum, ed. 4 (1961), 416).

Dominik Bartsch

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie