Rada Miasta Krakowa zobowiązała prezydenta Jacka Majchrowskiego, by ten do końca listopada przedstawił sprawozdanie na temat możliwości miasta w zakresie pomocy osobom polskiego pochodzenia zamieszkujących w Donbasie. Nie chodzi o wysłanie pomocy humanitarnej na Ukrainę, ale ściągnięcie naszych Rodaków do stolicy Małopolski.
Zgodnie z przyjętą uchwałą Rady Miasta Krakowa, prezydent Majchrowski ma czas do 30 listopada, aby przeanalizować możliwości przyjęcia Polaków z Donbasu przez Kraków. Rozpoznanie powierzone do wykonania prezydentowi dotyczy takich kwestii jak możliwości lokalowe, zarówno te pozostające w gestii gminy, jak i z poza tego zasobu.
Wesprzyj nas już teraz!
Władze miasta mają też określić jaką pomoc finansową jest w stanie zaoferować budżet miasta oraz rozpoznać możliwości zewnętrznych partnerów w tym zakresie. Prezydent ma przeprowadzić akcję informacyjną, mającą na celu promocję zatrudnienia osób, które przybyłyby do Krakowa. Rozpoznanie ma obejmować krakowskie firmy, instytucje, mieszkańców oraz parafie.
Jak wskazano w uzasadnieniu uchwały, po przeprowadzonej w styczniu br. ewakuacji blisko 180 Polaków z Donbasu, żaden z nich nie trafił do Krakowa, a już zgłaszają się miasta pragnące przyjąć Polaków z Mariupola. Potrzeby są większe, ponieważ wiele osób, które nie dysponowały Kartą Polaka i paszportem pozostało w rejonie walk i mogłyby znaleźć schronienie w Krakowie. Szczególnie, że obecnie sytuacja osób polskiego pochodzenia na wschodniej Ukrainie – w rejonie Donbasu i Ługańska – pogarsza się. Brakuje tam podstawowych środków do życia, nie ma też pracy, a walki nie ustają.
– Pomagać trzeba wszystkim, czy to chrześcijanom z Syrii, czy innym ludziom potrzebującym, ale nas interesuje przede wszystkim to, by zapewnić pomoc tym Polakom z Donbasu, którzy z różnych przyczyn nie dali rady wyjechać do kraju w styczniu, w ramach ewakuacji – powiedział w rozmowie z Pch24.pl Mirosław Gilarski, krakowski radny, współautor projektu.
Chodzi nawet o kilkaset osób, które zostały w Donbasie, bądź uciekły przed niebezpieczeństwem w głąb Ukrainy. W projekcie uchwały pierwotnie znalazł się zapis mówiący o osobach polskiego pochodzenia, ale po konsultacjach zmieniono go na „repatrianci”.
– Kiedy tych ludzi nazwiemy tak wprost, będą oni mogli korzystać z przywilejów ustawy repatriacyjnej, zatem otrzymają prawo do pomocy finansowej od państwa polskiego – dodał radny.
Gilarski przyznał jednak, że obecne przepisy wymagają zmian, tak by w przyszłości akcje pomocowe ukierunkowane na osoby polskiego pochodzenia nie rodziły podobnych problemów, a rodacy niejako „z automatu” otrzymywali pomoc należną repatriantom, a nie funkcjonowali w Polsce tylko w oparciu o kartę stałego pobytu.
W podjętej uchwale radni – w ramach kompromisu – zrezygnowali z zapisu mówiącego o niepodejmowaniu przez władze miasta działań zmierzających do przyjęcia imigrantów muzułmańskich do Krakowa. Mimo to, w ocenach urzędników magistratu i tak widać pewien opór, bo za imigrantami powinny iść rządowe środki finansowe, a takich gwarancji póki co nie ma. Dlatego też władze miasta nie przekazały wojewodzie informacji o liczbie imigrantów, jaką gmina Kraków mogłaby przyjąć.
Pierwsi islamscy „uchodźcy” mają pojawić się w Polsce na początku przyszłego roku. Wedle dotychczasowych sygnałów mieliby oni zostać skierowani do dużych gmin, w których bezrobocie jest mniejsze. Z drugiej strony szef dyplomacji, Grzegorz Schetyna, deklarował, że rząd nie będzie nikogo zmuszał do przyjęcia imigrantów. Jeśli jednak Polska po wyborach podtrzyma już podjęte zobowiązanie przyjęcia ok. 7 tys. imigrantów, użycie przymusu może okazać się nieuniknione. Wskazuje na to chociażby przykład Śląska, gdzie tylko siedem gmin wyraziło chęć przyjęcia uchodźców. Samorządowcy dotąd dość zgodnie wskazywali, że bez jasnych zasad finansowania, bez odpowiednich procedur bezpieczeństwa w zakresie przyjmowania, jak i pobytu uchodźców, tego rodzaju deklaracje byłyby nieodpowiedzialne.
Marcin Austyn