14 października 2022

Kim jesteś nauczycielu? Kontrkulturowa rewolucja w pedagogice trwa

(Zdjęcie ilustracyjne pixabay.com)

Relacje autorytetu przeżywają dziś szczególny kryzys – w edukacji zmiana stosunku ucznia i nauczyciela jest zaś szczególnie widoczna. Współcześnie wychowawcy cieszą się nie tylko coraz mniejszym szacunkiem – ale również ich wymagania względem podopiecznych są w coraz mniejszym stopniu akceptowane. Nie tylko nastroje młodych pokoleń podminowują rolę pedagoga – żądania redukcji jego znaczenia wysuwają również alternatywne ruchy pedagogiczne, mające niemały wpływ na myślenie społeczeństwa.

Obecnie rozkwit przeżywa odmienny od tradycyjnego rodzaj szkolnictwa, proponowany przez przedstawicieli tych tendencji. Powszechnie słyszy się przecież o szkołach Montesori, aktywnych już na całym świecie. Kto przyglądał się postaci założycielki tego podejścia, wie, że Maria Montesori deklarowała m.in. poglądy pacyfistyczne, a swojemu systemowi edukacyjnemu stawiała zadanie wychowania przyszłych pokoleń w taki sposób, by na dobre „znieść wojnę”… Tak jakby to w systemie edukacyjnym zbyt mało było dialogu, prób osiągnięcia porozumienia –  to ta „niedialogiczna” struktura miałaby zapalać lonty kolejnych konfliktów.

Podobnych ruchów, które swoim oddziaływaniem pedagogicznym chcą osiągnąć skutek rewolucyjny, nie brakuje, a od końca XX wieku przybywa ich, jak przysłowiowych grzybów po deszczu. To właśnie wtedy powstało podejście najbardziej skrajne, kojarzone z niemieckim myślicielem, Ekkehardem von Braunmühlem. Jego propozycje – nazywane „antypedagogiką” – nie zmierzają już nawet w kierunku radykalnej przebudowy systemu, ale proponują zupełne odrzucenie wychowania jako takiego, twierdząc, że… okalecza ono osobowość i uśmierca kreatywność podopiecznych.

Wesprzyj nas już teraz!

Centralną postacią, atakowaną przez te nurty, w dużym stopniu stanowiące przerzut kontestatorskich tendencji społecznych na pole edukacji, jest właśnie tradycyjnie pojęty nauczyciel. Dla antypedagogów mistrzowsko – uczniowska relacja to przejaw opresji, okaleczającej oryginalność, kreatywność i wyjątkowość dziecka.

W miejsce modelu, w którym nauczyciel prowadzi uczniów przez kolejne zagadnienia wykładanej dziedziny, zwolennicy rewolucji wychowawczej proponują… towarzyszenie. Według założeń czy to szkolnictwa Montesorii, czy bardziej radykalnej antypedagogiki, jego rola miałaby skupić się przede wszystkim na dostarczaniu dzieciom materiałów edukacyjnych, obserwowaniu ich, oraz organizowaniu przestrzeni edukacyjnej. W interakcji z młodzieżą nauczyciel miałby raczej sugerować odpowiedni sposób postępowania i czekać, aż same przez eksperymentowanie wypracują one skuteczne metody działania. Nade wszystko, promotorzy tych ruchów życzą sobie rezygnacji z dyrektywnego stylu zarządzania przez wychowawców, porzucenia przez nich narzędzi karania i stawiania wymagań.

Te „antyautorytarne” postulaty są również konsekwencją przekonania, że pedagogika, oparta na autorytecie wychowawcy prowadzi do wytworzenia się w młodych „osobowości autorytarnej” – kondycji psychicznej sprzyjającej sięganiu po przemoc w życiu indywidualnym i publicznym. W tym ostatnim obszarze miałoby to przejawiać się preferowaniem ustrojów o silniejszej władzy i wrogością wobec demokracji. Konstrukt ten stworzył nikt inny, jak jeden z czołowych członków „szkoły frankfurckiej”, neo-marksista Theodor Adorno, twierdząc, że takie wychowanie kryje się u podstaw „faszystowskich” sympatii politycznych. Wiele badań udowodniło jednak, że istnienie fenomenu „osobowości autorytarnej” jest bardzo wątpliwe.

Skoro nie wychowawcy – rodzice i nauczyciele – mieliby prowadzić dzieci, to kto? Piewcy antypedagogiki są przekonani, że wychowankowie są „suwerennymi istotami”, posiadającymi w sobie pełen potencjał do racjonalnego i odpowiedniego dysponowania sobą – jedyne czego potrzebują to przestrzeni odpowiednio skonstruowanej, by to ujawnić.

„Dorośli nie potrafią ujrzeć dzieci jako odpowiedzialnych i decydujących o sobie ludzi. Akceptują społeczną normę twierdzącą, że to dorośli są odpowiedzialni za dzieci. Pozwalają, aby w relacji z dziećmi paraliżowało ich natrętne poczucie odpowiedzialności za nie – takie jest stanowisko pedagogiki. Natomiast antypedagogika odrzuca paraliżujące poczucie odpowiedzialności za dzieci, przyjmując nowy rodzaj odpowiedzialności: szanuję prawo do samostanowienia i odpowiedzialności za siebie, młodych ludzi i czuję się odpowiedzialny wobec tego prawa”, pisał w jednej ze swoich prac von Braunmühl.

Choć propozycja odrzucenia wychowania jako koncepcji błędnej może wydawać się radykalna, to powszechnie przecież znany i kojarzony Ruch Praw Dziecka oficjalnie deklaruje, że to właśnie antypedagogika jest jego teoretyczną podstawą. Atmosfera walki z przymusem w edukacji i hejt wobec nauczycieli, stawiających podopiecznym bardziej ambitne wymagania, również zrobiły społeczną karierę. Patrząc na współczesne podejście rodziców oraz dzieci szkolnych do opiekunów, trudno nie odnieść wrażenia, że przekonanie o „autorytarnym” charakterze procesu wychowawczego ma się znakomicie.

Koncepcje alternatywnych ruchów wychowawczych zasługują na chwilę komentarza. Ich wyobrażenie dziecka, choć popularne, zdaje się niesłuchanie naiwne. Racjonalne i odpowiedzialne działania, świadomie obliczone na jakiś cel, są bowiem domeną ludzi dorosłych, którzy nauczycieli się panować na emocjami i popędami. Dzieci, również z przyczyn braku odpowiednich struktur mózgowych, taką umiejętność posiadają w znikomym stopniu. Ich zachowanie to nie wyraz kreatywności i osobowości, która kształtuje się również na dalszych etapach rozwoju – a przede wszystkim zachcianek i niekontrolowanych impulsów. Na ten problem wskazują zresztą tradycyjne podejścia pedagogiczne – dzieci potrzebują wspomożenia w pełni rozwiniętych mentalnie dorosłych, by  pomagali im wprowadzić ład, sens i porządek w ich motywowane reaktywnie zachowanie.

Pochodzenie tych wszystkich szczytnych zdolności, które dzieci mają zdaniem pedagogicznych rewolucjonistów w sobie skrywać również budzi wątpliwości. Wiemy, że człowiek czerpie poznanie świata z doświadczenia zapośredniczonego przez zmysły. Zgromadzenie odpowiedniej ilości danych i doświadczeń, by postępować właściwie i odpowiedzialnie z konieczności wymaga zatem obracania się w świecie i czasu. Tymczasem promotorzy alternatywnych podejść edukacyjnych zdają się myśleć, że dziecko zstępuje na świat z jakiegoś platońskiego uniwersum idei – napełnione już wszystkim czego trzeba, by poprawnie się rozwijać. Skąd jednak miałoby czerpać tę wiedze, skoro nie dostarczy mu go środowisko? Przynajmniej w naukach koncepcja poznania wlanego zdaje się niezbyt mocnym argumentem.

Kontestatorom spod znaku alternatywnej edukacji udało się odnieść niemały skutek rewolucyjny dzięki narzuceniu ich myślenia o edukacji i zaproponowania własnego stylu szkolnictwa oraz wychowania. Kontrrewolucjonistom, maszerującym pod sztandarami cywilizacji chrześcijańskiej, wypada zatem promować odbudowę relacji autorytetu w rodzinie i szkolnictwie. 

Filip Adamus

Razem przeciwko wolności. Papolatria i pozytywizm prawny

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(12)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie