Nieczystość zawsze niszczy szczęście człowieka. Świat próbuje to zanegować. Znając pierwotną tęsknotę ludzką do wolności i miłości wygenerował pojęcie ”wolnej miłości”. Co prawda, nie ma ona niczego wspólnego ani z wolnością, ani z miłością (będąc raczej ich zaprzeczeniem), ale brzmi pociągająco.
Antykoncepcja jest postawą człowieka, który jest przeciwny poczynaniu się dzieci (anty – przeciw, conceptio – poczęcie). Terminu „antykoncepcja” używa się powszechnie także do określenia środków technicznych służących realizacji tej antydzietnej (i antyludzkiej zarazem) postawy. Zresztą użycie tej nazwy do większości środków jest, najdelikatniej mówiąc, nieprecyzyjne, by nie powiedzieć wprost: kłamliwe. Nawet „niewinne” prezerwatywy mające nie dopuścić plemników do połączenia z komórką jajową przez wprowadzenie bariery (tzw. środek barierowy) są natryskiwane środkami plemnikobójczymi. Może to spowodować (nie tylko teoretycznie), że uszkodzony plemnik połączy się z komórką jajową (dość wysoka nieskuteczność prezerwatyw) i po jakimś czasie dojdzie do poronienia (jako skutek tegoż uszkodzenia).
Wesprzyj nas już teraz!
Wszystkie współczesne tzw. antykoncepcyjne środki hormonalne mają działania obok antykoncepcyjnych (blokada jajeczkowania, unieszkodliwianie plemników) również niszczące już poczętą istotę ludzką (zablokowanie perystaltyki jajowodów umożliwiającej transport w kierunku macicy, oraz niedorozwój endometrium – śluzówki macicy by nie mogło dojść do zagnieżdżenia już około tygodniowego dziecka). By nie straszyć kobiet terminem „poronienie” pozmieniano terminologię. Od jakiegoś czasu ciążę datuje się nie od poczęcia, lecz od zagnieżdżenia w macicy. W ten sposób zabicie dziecka w pierwszym tygodniu życia w ujęciu oficjalnym „przestało być” przerwaniem ciąży.
Jednak niepodważalnym faktem jest, że od momentu poczęcia mamy do czynienia z organizmem żywym (biologiczna definicja życia), przynależnym do gatunku człowiek (ludzki kod genetyczny). Czyli mówiąc wprost: z człowiekiem na wczesnym etapie rozwoju, z dzieckiem swoich rodziców. Nazywanie tego człowieka kolejno: morulą, blastulą, zarodkiem, embrionem, płodem, noworodkiem, niemowlakiem, dzieckiem, młodzieńcem czy podlotkiem, dorosłym i w końcu staruszkiem ukazuje bogactwo naszego języka, lecz w żadnym stopniu nie podważa człowieczeństwa tej żywej istoty. Dlatego pamiętne krzyki na sali sejmowej (posłowie – wybrańcy, najlepsi synowie narodu): „nie mówmy dziecko, mówmy płód” były logicznie bezsensowne i zdradzały jedynie nienawiść do człowieka w tym wczesnym etapie rozwoju. Podobnie opublikowane zdanie pewnej pani profesor (najwyższe wykształcenie, jakie można mieć w Polsce): „nikt mnie nie jest w stanie przekonać, że płód jest człowiekiem” zdradza nie tyle niewydolność intelektualną, co blokadę emocjonalną.
Najczęściej kobieta, która „usunęła ciążę” nie chce przyjąć do wiadomości, że zabiła swoje rodzone, choć nieurodzone dziecko. Wypychając ten fakt do podświadomości cierpi nieraz przez całe życie i odbija się to na wszystkich płaszczyznach jej funkcjonowania. Często na próbę spokojnej rozmowy na ten temat osoba taka reaguje agresją, co jest typowym elementem syndromu postaborcyjnego, na który cierpi. Zresztą uleczenie skutków tego syndromu (jest ono możliwe!) wymaga uznania faktu zabójstwa własnego dziecka i pogodzenia się z nim przez odbycie swoistej żałoby.
Kolejnym kłamstwem wokół „antykoncepcji” jest używanie tej nazwy do klasycznych środków poronnych jak np. „pigułka antykoncepcyjna RU 486”, powodująca śmierć dziecka do… 10. tygodnia ciąży!
Dlaczego tak nachalnie, nie przebierając w środkach, reklamuje się antykoncepcję? Odpowiedź jest prosta. Chodzi o gigantyczne pieniądze. Przemysł farmaceutyczny na antykoncepcji zarabia znacznie więcej niż na wszystkich chorobach razem wziętych! A tymczasem płodność, z którą tak zawzięcie walczy antykoncepcja jest przejawem zdrowia, a nie choroby. Logicznie więc rzecz biorąc, powinno się zabronić sprzedaży antykoncepcji w placówkach służby zdrowia. Jednak logika wobec wielkich pieniędzy traci swoją moc. Tyle prawdy o antykoncepcji i jej „sile napędowej”. Zachęcam do osobistej refleksji na bazie tej prawdy…
Celem antykoncepcji jest oderwanie jedności (a głównie przyjemności seksualnej) od rodzicielstwa. Służy „wyzwoleniu” działań seksualnych od „niepożądanego owocu” jakim jawi się dziecko. Jest to ideologiczna podstawa tzw. rewolucji seksualnej. Oderwanie jedności od rodzicielstwa oznacza w praktyce usankcjonowanie i w efekcie rozszerzanie się działań seksualnych poza małżeństwem (jedynym sensownym terenem tych działań, bo jedynym terenem przyjęcia naturalnego ich owocu, jakim jest dziecko). Na drugim biegunie tego samego problemu jest „produkowanie dziecka” z pominięciem aktu jedności małżeńskiej. Tak więc ramię w ramię idą propagatorzy (i beneficjenci zarazem) antykoncepcji, sterylizacji, aborcji, sztucznego unasiennienia, in vitro, a także głoszący pochwałę masturbacji (w pojedynkę lub w parze – m.in. działania homoseksualne) i wszelkiej innej rozwiązłości seksualnej.
Idea czystości, wierności małżeńskiej, wyłączności seksualnej, a także idea świętości życia ludzkiego od poczęcia są śmiertelnym zagrożeniem dla światowego lobby żerującego na rozwiązłości seksualnej. Lobby to jest nieprawdopodobnie silne finansowo, włada masowymi mediami i reklamami, a wyrasta na krzywdzie ludzkiej. Na zniszczeniu człowieka, małżeństwa i rodziny, mordowaniu i osierocaniu dzieci, a nawet przestępczości seksualnej, będącej oczywistą konsekwencją propagowanego bałaganu w sferze erotycznej. Wierny obrońca ładu seksualnego, głosiciel idei czystości – Kościół katolicki jest natomiast wściekle, nierzadko ordynarnie atakowany, szykanowany, wręcz wyszydzany za swe „staroświeckie”, „nieżyciowe”, „rodem z ciemnogrodu” poglądy ustanawiane przez „starego Papieża” i „staruszków kardynałów, którzy sami już nie mogą i innym żałują”.
Skutkiem postawy antykoncepcyjnej oraz wszystkich innych idei rozdzielających jedność seksualną od rodzicielstwa jest dezintegracja, wewnętrzne rozdarcie osoby ludzkiej i jej więzi. Rezygnacja z użycia rozumu i woli do panowania nad skutkami swego działania (to właśnie oferuje antykoncepcja) w każdej dziedzinie prowadzi do degradacji człowieka i ograniczenia jego wolności wewnętrznej. Można śmiało powiedzieć, że postawa ta nieodwołalnie niszczy szczęście człowieka. Dlaczego? Podstawą szczęścia człowieka są: wolność wewnętrzna i relacje miłości. Wolność wewnętrzną wypracowuje się w trudzie poprzez odróżnianie rozumem tego co dobre od tego co złe i wybieranie poprzez użycie woli dobra, niezależnie od ceny. Właśnie wybranie trudnego dobra i odrzucanie kuszącego atrakcjami zła jest podstawą wzrostu człowieka. Proces świadomego kierowania własnym wzrostem nazywa się samowychowaniem. Człowiek wierzący łącząc trud samowychowania z łaskami sakramentalnymi może osiągnąć pełną wolność, czyli świętość, która ostatecznie umożliwia opowiedzenie się za dobrem nawet za cenę życia. Szczęścia płynącego z wolności wewnętrznej nie da się człowiekowi odebrać.
Drugim źródłem szczęścia jest miłość. Miłość rozumiana jako „bezinteresowny dar z siebie samego”. Miłość prawdziwa jest czysta, wyzwolona z egoizmu. Oczywiście w czystą miłość małżeńską wpisane jest współżycie małżeńskie czyste, czyli wolne od obłąkańczej idei wrogości do dziecka, najpiękniejszego owocu miłości małżeńskiej. W ramach czystego współżycia małżeńskiego można planować lub nie planować kolejnego dziecka. Z użyciem rozumu (wiedza o aktualnej płodności pary) i woli (wybór czasu na współżycie zależnie od planów prokreacyjnych) można godziwie zaplanować liczbę i czas przychodzenia na świat kolejnych dzieci. W decyzjach należy się kierować „roztropnym namysłem i wielkodusznością”. Czystość we współżyciu małżeńskim zawsze owocuje wzrostem więzi, komunii małżeńskiej czyli miłości i jest podstawą szczęścia małżonków. A szczęście małżonków przekłada się w oczywisty sposób na szczęście dzieci i całej rodziny.
Podsumowując: ład seksualny wyrażający się czystością powoduje wzrost człowieka (wolność wewnętrzna) i wzrost jego relacji miłości. Czystość prowadzi do szczęścia, którego bazą jest wolność i miłość.
Nieład seksualny, „wyzwalający” z władzy rozumu i woli działania człowieka zawsze niszczy jego wolność i jego relacje miłości, bo czyni go (poprzez zniewolenie) niezdolnym do miłości prawdziwej. Nieczystość zawsze niszczy szczęście człowieka. Świat próbuje to zanegować. Znając pierwotną tęsknotę ludzką do wolności i miłości wygenerował pojęcie ”wolnej miłości”. Co prawda, nie ma ona niczego wspólnego ani z wolnością, ani z miłością (będąc raczej ich zaprzeczeniem) ale brzmi pociągająco. Każdy rozumny się w tej mistyfikacji połapie. Niestety, głupi, bezrozumni i bezwolni dali się nabrać na ideę „wolnej miłości” i … z uśmiechem na ustach, z absurdalnym poczuciem wyższości nad tradycjonalistami, zmierzają żwawo drogą do samozniszczenia, do własnego nieszczęścia już tu, na ziemi.
Jacek Pulikowski