Skąd w europejskiej piłce wiara w gusła i moce szamanów? Cóż, na Starym Kontynencie nie brakuje przecież piłkarzy urodzonych lub wychowanych w kulturach afrykańskich czy latyno-amerykańskich…
Niedawno piłkarski światek obiegły niepokojące wieści jakoby Pele XXI wieku, czyli Kylian Mbappe, był w niebezpieczeństwie. Na napastnika PSG miał je sprowadzić inny (choć już blaknący) gwiazdor francuskiej piłki, Paul Pogba, który opłacił szamana, by ten… rzucił klątwę na biednego Mbappe. Kylian strzela bramki i ma się dobrze, więc pozostają spekulacje – czary nie zadziałały, szaman pomylił księgę zaklęć, sakiewka Pogby była za mała? Prawdy nigdy możemy nie poznać, co nie zmienia faktu, że licho nie śpi i Mbappe musi na siebie uważać. Sprawa zaś nie jest odosobnionym przypadkiem – footballowa ferajna od lat bowiem ucieka się do „pomocy” sił nieczystych. Pogaństwo i niedorzeczność wypierają racjonalność i chrześcijaństwo. Nawet w świecie sportu widać upadek naszej cywilizacji.
Skuś baba na dziada!
Wesprzyj nas już teraz!
Mam już kilka dekad na karku i nie wiem jakie panują obyczaje wśród współczesnej dziatwy, ale kiedy lata temu graliśmy z chłopakami w „nogę” na podwórku, to nie raz, gdy szła akcja bramkowa, można było usłyszeć krzyk zdesperowanego kumpla stojącego na bramce: „Skuś baba na dziada”! „Kostek” i „Mały” święcie wierzyli w jej skuteczność, „Gruby” i „Ludek” ich wyśmiewali, a zdecydowana większość używała podwórkowych zaklęć… tak na wszelki wypadek, a nuż jakoś pomogą. Ile wtedy mieliśmy lat? Osiem, dziesięć… Mózgi nasze jednak szybko rosły, doskonaliliśmy je w umiejętności krytycznego myślenia i zaczynaliśmy się orientować, że świat rządzi się innymi prawami niż tajemne moce wyzwalane użyciem odpowiedniego zestawu słów. Czy podobną drogę rozwojową przeszło wielu spośród homo sapiens, którzy zawodowo kopią piłkę?
Klątwa Kiricocho
Niedawna epidemia strachu wywołana niesławnym wirusem sprawiła, że przez wiele miesięcy kibice mogli oglądać mecze swoich ulubieńców jedynie przed ekranami telewizorów lub urządzeń mobilnych. Ale dzięki ciszy na trybunach mogliśmy dokładnie usłyszeć co takiego pohukują do siebie piłkarze w trakcie zaciętej, boiskowej rywalizacji.
Podczas jednego z „epidemicznych” pojedynków Ligi Mistrzów Borussia: Sevilla marokański bramkarz hiszpańskiego klubu, Bono, krzyczał do zbliżającego się z piłką do bramki Erlinga Hallanda: „Kiricocho, Kiricocho”!
Czyżby z ust bramkarza padły niecenzuralne słowa? Bynajmniej! Rzeczony Bono, najnormalniej w świecie, rzucił klątwę na norweskiego napastnika. Co oznacza to tajemnicze słowo? Kiricocho był kibicem jednego z argentyńskich klubów, którego sama obecność miała przynosić pecha. Gdy pojawiał się na stadionie piłkarze doznawali kontuzji, a kluby przegrywały mecze. Jakie moce drzemały w tym człowieku – nie wiadomo, ale blady strach padał na każdego, kto został przeklęty jego przydomkiem.
Latynoscy piłkarze przenoszący się do europejskich klubów bynajmniej nie zostawiali na rodzimej ziemi swoich zwyczajów i na Półwyspie Iberyjskim podobne praktyki są już normą. Nie stosuje się ich tylko na boiskach hiszpańskiej La Liga, ale też w trakcie innych europejskich, co musi oznaczać, iż piłkarze się tych konwenansów nie wstydzą, ba, nawet pokładają w nich nadzieję. Niektórzy testowali ich skuteczność nawet w trakcie finału MŚ w 2010 roku pomiędzy Hiszpanią a Holandią.
Gdy Joan Capdevilla nie mógł zatrzymać szarżującego na bramkę hiszpańską Arjena Robbena w sukurs przyszły mu tajemne moce: „Byłem zdesperowany. Nie wiem, dlaczego tak się darłem, ale to była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Nigdy wcześniej nie krzyczałem Kiricocho” – opowiadał piłkarz w rozmowie z telewizją Movistar. „Pomarańczowi” bramki w tym meczu nie strzelili, hiszpański obrońca mógł więc przekonać się, że gdy zabraknie umiejętności piłkarskich zawsze można po prostu skorzystać z wypróbowanego zaklęcia.
Co ciekawe, wiara w podobne gusła rozpowszechniła się nie tylko wśród piłkarzy, ale i całego klubowego stuffu. Gdy Real Madryt prowadził Manuel Pellegrini jego asystent regularnie używał „Kiricocho”, kiedy tylko przeciwnicy zagrażali bramce królewskich.
Juju i szamani do wynajęcia
O wiele bogatszy arsenał środków szkodzących boiskowym rywalom wypracowano na Czarnym Lądzie. Tutaj niepodzielnie rządzi juju. Rozrzucanie kości, proszków i innych fetyszy na linii bramkowej, kąpiele w tajemniczych miksturach, rytualne tańce przed meczami nikogo tutaj nie dziwią, przeciwnie – napawają lękiem i złością. Posądzenie o używanie juju doprowadziło nie raz do bójek i przerw w trakcie meczów.
Jeden piłkarz może dogadać się z duchami, by te strzegły jego bramki, załatwiły mu niewidzialny puklerz chroniący go przed kontuzjami, ale prawdziwymi panami sił juju są oczywiście szamani. To oni są władni wpływać na rozstrzygnięcia nawet wielkich turniejów, trzeba jednak uważać, gdyż jest to miecz obosieczny. W 1992 roku boleśnie przekonała się o tym reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej. Wtedy to Iworyjczycy – podobno dzięki pomocy kapłanów juju – wygrali po raz pierwszy w historii Puchar Narodów Afryki. Upojony zwycięstwem minister sportu WKS wstrzymał wynagrodzenie dla czarnoksiężników i ci za karę rzucili klątwę na drużynę narodową… no i stało się. Reprezentacja notowała coraz słabsze występy. W 2002 roku sytuacja była tak fatalna, że postanowił interweniować sam minister obrony narodowej kraju, Moise Lida Kouassi. Osobiście udał się do szamanów juju z wioski Akradio, by błagać o zdjęcie czarów. Zaoferował dwa tysiące dolarów, butelkę dobrego alkoholu i podarunek zdziałał prawdziwe cuda, bo od tego czasu reprezentacja WKS zaczęła odbijać się od dna.
„Co kraj to obyczaj…
… co rodzina to zwyczaj”, problem jednak w tym, że latynoscy i afrykańscy piłkarze napływający do Europy przywożą ze sobą owe zwyczaje i obyczaje. Klątwa Kiricocho przyjęła się już w hiszpańskich umysłach, a jak tak dalej pójdzie, to niedługo dowiemy się, że afera z Pogbą była jedynie przygrywką i europejskim piłkarzom pomagają nie tylko psychologowie, masażyści, dietetycy, ale także szamani juju. Bo taki właśnie przykład dają afrykańscy zawodnicy zalewający piłkarski rynek starego kontynentu. (patrz- grający w Bundeslidze Awudu Issaka, który złożył na ofiarę krowę, by jego rywal odniósł kontuzję… Dodajmy – bez skutku.
A grunt jest podatny, gdyż jak wiadomo wielu Europejczykom Pan Bóg bardzo przeszkadza, więc znajdą się Baalowie, którzy chętnie im pomogą. Przykład dają starsi – przesądni, którzy jak Adam Nawałka wierzą, że autobus jadący na mecz z piłkarzami nie może się cofać, bo to przyniesie pecha, czy pewien komentator sportowy powtarzający do znudzenia, ale z wielkim przekonaniem, że „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. Skoro ojcowie hołdują takim przekonaniom, jakie mają być ich dzieci?
Póki piłka w grze – nie traćmy nadziei
Jedyną bronią na czarne moce jest Ewangelia, nie pozostaje więc nic innego jak głosić ją niestrudzenie. Może to być jednak nie lada wyzwanie, gdy mamy się Nią dzielić z ludźmi pogrążonymi w niedorzecznościach. Warto zatem najpierw przygotować grunt dla Dobrej Nowiny i spokojnie wytłumaczyć, że świat jest racjonalny, panują w nim określone prawa, które możemy badać za pomocą metody empiryczno – doświadczalnej.
Jeśli bramkarzowi nie można strzelić gola, to znaczy to po prostu, że Bóg obdarzył go dobrymi warunkami fizycznymi, a piłkarz sam solidnie przykłada się do treningów i ma trochę szczęścia. Gdy z zawodnik pada na murawę i łapie się za mięsień dwugłowy to jest to efektem utraty soli w tkankach i gromadzenia się dużej ilości kwasu mlekowego, co skutkuje skurczami mięśnia. I żadne czary, mieszaniny z tajemniczymi ingrediencjami i szamani nie mają z tym nic wspólnego.
Ale nawet jeśli wierzący w siłę zaklęć i moc szamanów piłkarz uzna powyższe, proste fakty, trzeba jeszcze jakoś wyjaśnić działanie czynników zewnętrznych. Jaką odpowiedź ma katolik dla piłkarskiego wyznawcy juju, który w oberwaniu chmury nad stadionem, czy błędach sędziowskich widzi interwencję złych mocy? Najprostszą! Otwieramy Biblię i czytamy w niej od pierwszych zdań, że Pan Bóg stworzył niebo i ziemię, rośliny i zwierzęta, gwiazdy i planety, wody i lądy, a wszystko to było dobre. To On i nikt, ani nic poza Nim nie panuje nad stworzeniem. Zaufanie Bogu, który stworzył racjonalny świat – to remedium na boiskowe zaklęcia i gusła.
Michał Patryarcha