Czeski prezydent Vaclav Klaus przebywający z wizytą w Stanach Zjednoczonych, podczas spotkania w Chicago zaprezentował ośmiopunktowy plan, w którym prezentuje własne propozycje dla odbudowy gospodarczej Starego Kontynentu. Za przyczyny panującego na nim kryzysu uznał osłabienie państw narodowych i nieuzasadnione forsowanie wspólnej waluty.
Zdaniem prezydenta Klausa, Europa, jeśli chce odczuć zmianę na lepsze, powinna odejść od nieproduktywnego i paternalistycznego stylu prowadzenia gospodarki oraz zrezygnować z nadmiernych wydatków obciążających poszczególne budżety.
Wesprzyj nas już teraz!
Ponadto, czeski prezydent stwierdził, że nadmierna centralizacja władzy w ręku instytucji europejskich szkodzi jej rozwojowi. Klaus zaznaczył też, iż każde europejskie państwo powinno mieć prawo do wystąpienia z unii monetarnej, a Grecja jest „ofiarą złego skonstruowania strefy euro”, gdyż euroland jednoczy póki co kraje, które są całkowicie różnią się pod względem gospodarczym i majątkowym. Prezentując diametralnie różny pogląd od dominującego także w polskich mediach, w ewentualnym wyjściu Grecji ze strefy nie widzi żadnego straszliwego i brzemiennego w skutkach wydarzenia. Przypomniał, że jego własny kraj dokonał całkowicie „pokojowego” rozdziału walut ze Słowacją w 1992 roku, i nie wyniknął z tego po dziś dzień żaden konflikt, dzieląc się przy okazji refleksją, iż miła jest dlań myśl, iż właśnie Czesi i Słowacy są swoistymi ekspertami w tych sprawach.
Czeski prezydent dodał wreszcie, że Europa powinna zapomnieć o takich planach, jak unia fiskalna czy innych „antydemokratycznych ambicjach”. Nie ma też jego zdaniem mowy o takiej solidarności w obecnej Unii, jaka charakteryzowała na przykład postawę Niemiec Zachodnich wobec byłej NRD. Przestrzegł zwłaszcza przed unifikacją polityczną, co do której jak wiemy są spore zakusy.
Wizyta prezydenta Klausa zbiegła się z jego udziałem w szczycie NATO.
Zawsze z dużą przyjemnością słucha się lub czyta wypowiedzi tego jednego z nielicznych, jak pisze p. Stanisław Michalkiewicz, wyrazistych i prawdziwych „umiłowanych przywódców”, którego nie tak łatwo byłoby zastąpić kimś podobnym, jak to ma miejsce w przypadku całych rzesz polityków. Wielka szkoda tylko, że sam autor cytowanych powyżej wypowiedzi, z trzeźwym realizmem stwierdził, że nie łudzi się, aby dzisiejsza Europa przyjęła jego propozycje. Ważne jednak, iż jest ktoś, kto je jeszcze głosi.
Piotr Toboła