Klaus Schwab może kierować Światowym Forum Ekonomicznym z tylnego siedzenia, sugerują amerykańskie media. Wszystko za sprawą roli, jaką przyznał sobie po ustąpieniu z funkcji prezesa zarządu.
Kilka dni temu Schwab ogłosił, że rezygnuje z roli prezesa zarządu WEF, organizacji, którą sam założył w 1971 roku. Schwab ma 86 lat, stąd jego decyzja nie może dziwić. Dotychczasowy szef WEF nie chce jednak zupełnie rezygnować z wpływu na organizację. Zostanie przewodniczącym rady nadzorczej. Według amerykańskiego dziennikarza Timothy’ego Hinchcliffe’a oznacza to, że Schwab może mieć dalej praktycznie taki sam wpływ na WEF, tyle, że z tylnego siedzenia.
Następcą Schwaba będzie najprawdopodobniej Børge Brende, dotychczasowy prezes WEF; oficjalnie decyzja w tej sprawie ma zostać dopiero ogłoszona.
Wesprzyj nas już teraz!
Według Hinchcliffe zmiany personalne nie oznaczają bynajmniej, by WEF miało zmienić politykę. Ze względu na przynajmniej formalną marginalizację Schwaba organizacja będzie najpewniej tylko… nudniejsza, bo Børge Brende nie jest tak barwną postacią jak Schwab.
Wiadomo jednak, że od teraz decyzje wykonawcze nie będą już jednak należeć do jednej osoby, ale mają być podejmowane przez cały zarząd. Obecnie zarząd składa się z siedmiu dyrektorów. Są to: Børge Brende, Jeremy Jurgens, Olivier Schwab, Alois Zwinggi, Mirek Dusek, Gim Huay Neo, Saadia Zahidi.
A to oznacza, że władzę może sprawować tak naprawdę ktoś inny.
Prawdziwą władzę mają w WEF zdaniem dziennikarza pełnić członkowie rady nadzorczej, ze Schwabem na czele. W jej skład wchodzą między innymi: Rania Al Abdullah, królowa Jordanii; Marc Benioff z Salesforce; Ajay S. Banga ze Światowej Grupy Bankowej; Laurence D. Fink z BlackRock, Al Gore, były wiceprezydent USA; Mark Schneider z Nestle, David M. Rubenstein z Carlyle czy Jim Hagemann Snabe z Siemensa.
To właśnie ci ludzie, dysponujący ogromnymi wpływami finansowymi, mają już od dawna mieć prawdziwe przełożenie na politykę WEF, a teraz ich rola tylko wzrośnie, sądzi dziennikarz.
Źródło: lifesitenews.com
Pach