Z dniem 1 marca 2013 r. zaczną w USA obowiązywać automatyczne cięcia budżetowe wielkości 85 mld dolarów, co grozi likwidacją nawet 1 mln miejsc pracy w ciągu dwóch lat. Podobnie, jak w przypadku klifu fiskalnego, gdy do ostatniej chwili trwały „negocjacje”, tak i w tym przypadku zarówno Demokraci, jak i Republikanie nie osiągnęli jeszcze porozumienia.
Konieczność automatycznych cięć wynika z umowy zawartej latem 2011 r. między Obamą i Republikanami w Kongresie. Był to warunek, od którego spełnienia Republikanie uzależnili wtedy zgodę na podniesienie ustawowego maksymalnego poziomu zadłużenia USA. Umowa, usankcjonowana ustawą Kongresu, przewidywała, że jeśli obie strony nie osiągną porozumienia w sprawie cięć wydatków budżetowych do końca 2012 roku, to cięcia nastąpią automatycznie. Przed samym końcem ubiegłego roku przesunięto ten termin do 1 marca 2013 r.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeśli do tego czasu partie nie znajdą alternatywnego planu, cięcia wyniosą 1,2 bln dolarów w ciągu 10 lat, w tym 85 mld już w ciągu najbliższych siedmiu miesięcy. Obejmą wszystkie tzw. nieobligatoryjne wydatki budżetowe, a więc te negocjowane co roku z Kongresem. „New York Times” wyliczył, że wydatki obronne zostaną zredukowane o 8 proc., a nakłady na rozmaite programy narodowe o 5 proc. Również Biały Dom opracował listę konsekwencji, jakie w wyniku cięć odczują Amerykanie. Cięcia oznaczają np. zwolnienie 14 tys. nauczycieli. Biały Dom ostrzegł też, że cięcia w budżecie bezpieczeństwa narodowego spowodują „znaczące wydłużenie kolejek” do kontroli na lotniskach.
By zapobiec automatycznym cięciom, w ubiegłym tygodniu senatorowie z Partii Demokratycznej zaproponowali alternatywny plan, który przewidywał utrzymanie tylko części cięć oraz uzyskanie 55 mld dolarów do budżetu z wyższych podatków od dochodu dla osób zarabiających ponad 1 mln dolarów rocznie oraz likwidacji niektórych ulg podatkowych dla biznesu. Republikanie odrzucili ten plan. Wolą automatyczne cięcia niż kolejne podniesienie podatków. Przypomnieli, że prezydent Barack Obama uzyskał już podwyżkę podatków w porozumieniu na początku stycznia dotyczącym uniknięcia tzw. klifu fiskalnego.
W zeszłym tygodniu amerykański prezydent stwierdził, że jeśli do 1 marca Kongres nie porozumie się w sprawie globalnego pakietu redukcji deficytu, to kongresmeni powinni przyjąć czasowy plan obniżenia wydatków i reformy polityki podatkowej, aby odsunąć groźbę niebezpiecznych skutków automatycznych cięć dla amerykańskiej gospodarki i społeczeństwa. Obama nie wyjaśnił dokładnie, jak ten czasowy plan ma wyglądać, ale powiedział, że jest skłonny zgodzić się na pewne cięcia w wydatkach socjalnych dla osób starszych (programy Medicare i Medicaid). Naciska przy tym na kolejną podwyżkę podatków, czym zapewne przyczyni się do dalszego obniżania tempa wzrostu gospodarczego. Biuro Budżetowe Kongresu USA poinformowało bowiem w zeszłym tygodniu, że wzrost gospodarczy w 2013 r. wyniesie 1,4 proc. i będzie niższy niż w roku poprzednim (1,9 proc.).
Tomasz Tokarski