Dobrze funkcjonujące społeczeństwa, narody i cywilizacje budowane są w oparciu o solidny fundament. Takim podglebiem jest między innymi zdrowa rodzina. By zniszczyć zastany porządek, trzeba koniecznie zniszczyć rodzinną wspólnotę. W tym celu od dekad redefiniuje się podstawowe pojęcia, podważa znaczenie, pozycję i rolę ojca. Destrukcyjne działania wymierzone są również w kobietę. W ostatnim czasie jesteśmy świadkami wzmożonego ataku na umysły i serca niewiast. Internetowy mainstream aż pęka w szwach od promujących zdradę małżeńską tekstów. Wydaje się, iż nic tak nie sprzyja niewierności jak gorące lato, bo wzmożenie publikacji takich treści obserwować możemy szczególnie w tym okresie. Czemu to służy?
Amerykanie inaczej zgoła pojmują demokratyczną równość kobiety i mężczyzny. Uznali, że natura, stwarzając tak wielkie różnice w ich konstytucji fizycznej i moralnej, miała widocznie na celu uczynienie z tych różnych cech odmiennego użytku. Amerykanie pojęli tedy, że postęp nie polega na tym, by tak różnym istotom kazać robić to samo; ale na tym, by każda z nich możliwie najlepiej spełniała swoje własne zadania. (…)
Ameryka jest krajem, gdzie starano się konsekwentnie wyznaczyć obu płciom wyraźnie odrębne dziedziny działania i gdzie postanowiono, że kobieta i mężczyzna mają iść równym krokiem, ale inną drogą. Nie zdarza się, by Amerykanka reprezentowała rodzinę na zewnątrz, by prowadziła handlowe interesy lub wkraczała do życia politycznego. Ale nie zdarza się również, by ciężko pracowała na roli bądź podejmowała jakąkolwiek inną uciążliwą pracę wymagającą siły fizycznej. Nawet najbiedniejsze rodziny nie stanowią w tej mierze wyjątku. Amerykanka nie może wydostać się poza krąg domowych zajęć, lecz z drugiej strony nigdy nie jest zmuszona do ich porzucenia.
Wesprzyj nas już teraz!
Amerykanie nie uważali również nigdy, że konsekwencją demokratycznych zasad ma być zniesienie władzy mężowskiej i zakłócenie hierarchii autorytetu w rodzinie. Przyjęli, że każda wspólnota, jeżeli ma skutecznie działać, winna mieć przywódcę oraz, że naturalnym przywódcą, jaką stanowi małżeństwo, jest mężczyzna. (…) Nie są to li tylko poglądy mężczyzn. Nie zauważyłem, by Amerykanki uważały władzę mężowską za uzurpowaną ani by podporządkowanie się jej było dla nich poniżające. (…) W Stanach Zjednoczonych nie wychwala się kobiet, ale na każdym kroku okazuje się im szacunek.
Gdyby powyższy fragment książki Alexisa De Tocqueville’a pt. „O demokracji w Ameryce” uczynić punktem odniesienia do społecznego i politycznego dyskursu nad zwartymi w nim spostrzeżeniami i refleksjami żyjącego w pierwszej połowie XIX w. francuskiego myśliciela, to nietrudno sobie wyobrazić płynącą ze wszech stron krytykę tak pojętego porządku społecznego. Doskonale pamiętamy furię wszelkiej maści celebrytek, dziennikarek, polityczek po słynnej już dzisiaj wypowiedzi prof. Pawła Skrzydlewskiego, który w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” użył sformułowania „cnoty niewieście” w kontekście rozmowy o koniecznych warunkach do właściwego wychowania dziewcząt. Trudno się dziwić, skoro nawet przypomnienie podstawowych prawd o różnicach między płciami, chociażby o tym, że kobiety mają miesiączkę, kończy się dzisiaj skandalem i nieważne, że autorką tego oczywistego spostrzeżenia jest jedna z najbardziej popularnych współczesnych pisarzy.
Żyjemy w naprawdę zwariowanym świecie. Wypowiedziane przez Josepha Chamberlaina w 1898 r. podczas przemówienia słynne słowa: „Obyś żył w ciekawych czasach!” jawią się, w kontekście deformujących nasze myślenie zjawisk, z jakimi mamy stale do czynienia, niczym rzeczywiste przekleństwo. W całym tym szaleństwie jest jednak metoda. Burząca naturalny porządek rewolucja obrała sobie bowiem za cel zniszczyć rodzinę. Od dekad obserwować możemy ten proces, w którym strategią jest m.in. anarchizowania tej podstawowej komórki społecznej. Destrukcja w myśleniu o rodzinie posunięta jest już do tego stopnia, iż opisywany przez De Tocqueville’a porządek nie mieści się w głowach większości najbardziej konserwatywnych obywateli Stanów Zjednoczonych. Autorka jednak po to przywołuje obserwacje francuskiego myśliciela, by skontrastować ówczesną pisarzowi rzeczywistość z chwilą obecną.
Niewątpliwie emancypacja przyniosła kobietom wiele korzyści. Powrót do XIX-wiecznego stanu rzeczy wydaje się niemożliwy i przez niemal wszystkich niepożądany. Warto zdać sobie jednak sprawę, że aktualne warunki funkcjonowania rodziny są przyczyną jej niebywałego kryzysu. Rozważając ten problem, należałoby zwrócić uwagę na szczególnie destrukcyjne, wręcz zagrażające rodzinnej egzystencji, działania zmierzające do jak najdalszego odsunięcia kobiety od męża, dzieci, domu. Niewiasta pragnąca realizować się w macierzyństwie, przy boku ślubnego partnera, uchodzi dzisiaj za osobę nierozsądną, a dla niektórych być może niepoczytalną. Oferta, jaką daje świat, jest dla jakiejś grupy kobiet zbyt bogata, by zawracać sobie głowę starodawnymi mrzonkami. Mimo nachalnej promocji racji zachęcających kobiety do porzucenia planów matrymonialnych i macierzyńskich, wiele z nich, choć coraz mniej, pragnie i decyduje się budować rodzinne gniazdo. Zarówno paniom, których serca zaczęły otwierać na taką ewentualność, jak i tym, które czasem dopada życiowy kryzys, należy więc zohydzić do reszty małżeńskie i rodzinne życie.
W ostatnim czasie jesteśmy świadkami wzmożonego działania w tym zakresie, choć przedsięwzięcia te realizowane są od lat. Dedykowane kobietom mainstreamowe media zdają się prześcigać w relacjonowaniu najbardziej ponurych historii, podobno z życia wziętych. Przedstawione w nich kobiety bywają mocno zdegenerowane. O takiej sytuacji mówi nam już sam tytuł opublikowanego na portalu polki.pl tekstu „Kocham męża, ale sypiam z innymi. Zdradzam go dla rozrywki, bo podnieca mnie to tak, jak kupno butów czy torebki”. Wprowadzający w historię lead nie pozostawia już nikomu złudzeniem, z jakim typem człowieka mamy do czynienia: W ogóle nie łączę miłości ze swoimi jednorazowymi przygodami. To jest tylko moja realizacja pragnień, fantazji i zachcianek. Kocham mojego męża i dzieci, a zdrady traktuję jak sport, który dostarcza mi niezbędnej do funkcjonowania adrenaliny.
Kobietom, które wolałby nie zadawać się z taką koleżanką, choć zakładać należy, że niektóre panie uda się przekonać, że to normalne, sprzedać można tezę zawartą w zamieszczonym na portalu wysokieobcasy.pl tekście pt. „Zdradziłam męża, ale nie jest mi z tym źle. Wręcz przeciwnie, w końcu poczułam, że żyję”. Według przedstawionej w artykule narracji, każdy związek małżeński miewa trudniejsze chwile, kiedy para już nie odczuwa tych samych, co na początku, emocji. Wówczas dobrym rozwiązaniem może być poświęcenie swojego czasu i energii na nową przyjaźń.
Ale gdy i to wydaje się nieco egoistyczną motywacją, niewiastę należy podejść w sposób bardziej wyrafinowany. W zamieszczonym na portalu Onet.pl tekście pt. „Zdrada usprawiedliwiona” czytamy: Zawsze myślałam, że mnie to nie spotka, że ja jestem lepsza, inna, że mam zasady. Nie to, że ich nie mam, ale to wszystko nie jest takie oczywiste.
A jednak, zdrada może przytrafić się nie tylko osobom, które dość luźno podchodzą do złożonej niegdyś przysięgi wierności, jest możliwa nawet w życiu tych ludzi, którzy nigdy nie zakładali takiej ewentualności. Proza codzienności, niespełnione oczekiwania wobec partnera pchnęły bohaterkę tego tekstu w ramiona innego mężczyzny. Co prawda miłosna historia z innym nie skończyła się w tym przypadku happy endem. Niewierna małżonka boleśnie rozczarowała się ukochanym, co zdecydowało o jej powrocie na łono rodziny. Snuta opowieść, choć jest w jakimś sensie przestrogą, zawiera w sobie kroplę trucizny, którą serwuje się nam już na początku: Czy myślicie, że zdrada jest przyjemnością? Czy zastanawialiście się kiedyś, co nas do niej popycha? Szczególnie nas kobiety. Nie, po prostu nas oceniacie.
Widzimy więc, że cudzołóstwo wcale nie musi być przyjemnością. Bywa trudnym wyborem, którego nie wolno oceniać. I choć jest to narracja szyta grubymi nićmi, to czasem zdarzają się sytuacje naprawdę żałosne. W niedostępnym już (z nieznanych autorce powodów) na portalu Onet.pl tekście pt. „Mój mąż miewa kochanki. Mnie to jest na rękę” mogliśmy przeczytać: Grażyna jeździ z koleżankami do SPA, faceci teoretycznie na ryby, ale zawsze są z nimi jakieś młode, chętne do zabawy kobiety. — Czy jestem zazdrosna, pytasz. Nie, na samą myśl o takiej zabawie z podstarzałymi panami udających młodzieniaszków robi mi się słabo. Ale pewnie tym paniom to jakoś imponuje, no i nie są biedni. Jest zawsze na bogato, pewnie jakieś prezenty. (…) Jak facet ma odejść to i tak odejdzie. Większość jednak woli to, co znane, wygodne życie u boku żony, przy której niczego nie musi udawać. Więc niech on tam sobie miewa te swoje kochanki, mnie to nawet jest na rękę – mówi Grażyna. Ona ceni sobie spokój i nie chce konfliktów. Zamiast kłótni i wymówek, woli spokojnie wypić lampkę wina w swoim ogrodzie.
Można sądzić, że po przeczytaniu takiej historii w myślach niejednej białogłowej zrodzi się konstatacja – jeśli tak się sprawy mają, to nie warto wychodzić za mąż. Jednak i paniom, których życie małżeńskie nie dostarczyło bolesnych przeżyć trzeba wmówić, że okazywana małżonkowi wierność niekoniecznie była właściwym wyborem. Z taką tezą spotykamy się w zamieszczonym na Onecie tekście pt. „Nigdy nie zdradziłam swojego męża. Teraz żałuję tego najbardziej”. Już sam lead wiele może nam o tym powiedzieć: Wanda ma dziś 63 lata, od dwóch lat jest na emeryturze. Mąż zmarł kilka lat temu na raka. — I kiedy tak siedzą samotnie w domu i oglądam filmy o miłości, tak sobie myślę, że nic nigdy takiego niedane było mi przeżyć. Tak bardzo mi teraz tego szkoda – wzdycha ciężko Wanda.
Czytelniczka, która nie będzie chciała kupić takiej narracji dowie się niebawem, czerpiąc z treści tego samego medium, że małżeńska niewierność może być najbardziej wyjątkowym doświadczeniem w jej życiu. Z tekstu pt. „Zdradziłam męża tylko raz, to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień” dowiedzieć się możemy, że taki incydent może pozytywnie zapisać się w pamięci i sercu wiarołomnej żony, o czym czytamy już we wstępie do tekstu: Pamięta jego dotyk, pamięta jego ciało, pamięta ten taniec i nie zapomni go do końca życia. W nocy Maciek przyszedł do jej pokoju. Nie oponowała, teraz wie, że to była jedna z piękniejszych nocy w jej życiu.
Małżeńską niewierność kobiece portale opisują z różnych perspektyw, dotykając zarówno kobiecych fantazji i pragnień, jak i też kobiecych zranień. O ile trudno usprawiedliwić rozwiązłość z pobudek egoistycznych, to łatwiej jest widzieć w nieszczęśliwych żonach ofiarę zaniedbań męża, którą poniekąd on sam pchnął w relację z innym. Czytając przez lata takie historie, można dojść do wniosku, że wierność małżeńska jest trudnym do spełnienia wymogiem, wręcz radykalizmem. W chwilach zwątpienia można więc zapomnieć o tragicznych konsekwencjach zdrady. I nie chodzi już tylko o pęknięcie w związku małżeńskim. Zło zdrady widoczne jest w życiu dzieci i kolejnych pokoleń. By proceder ten stał się masowy, trzeba przyzwyczaić do niego niewiasty. Skutki tych ludzkich błędów podmywają zarówno fundamenty rodzinnych wspólnot, jak i podwaliny ustrojów i cywilizacji. O tym jak ważną rolę pełni kobieta w budowie narodowego, społecznego i rodzinnego dobrobytu przeczytać możemy w puentującym akapicie rozważań Alexisa De Tocqueville’a o Amerykankach: Nie zawaham się powiedzieć, że chociaż w Ameryce kobieta nie opuszcza domowego ogniska i pozostaje w pewnym sensie bardzo zależna, nigdzie na świecie jej pozycja nie jest wyższa. I jeżeli w chwili, kiedy zbliżam się oto do końca mojej książki, w której ukazałem tyle ważnych dokonań Amerykanów, ktoś zadałby mi pytanie, co mianowicie uważam za przyczynę szczególnego powodzenia i rosnącej siły tego narodu, odpowiedziałbym, iż upatruję je w wyższości amerykańskich kobiet.
Teraz dopiero rozumiemy, dlaczego wąż zwiódł w pierwszej kolejności niewiastę.
Anna Nowogrodzka-Patryarcha
Komiwojażerowie zdrady. Niewierność nie tylko dla celebrytów
Komiwojażerowie zdrady. Niewierność nie tylko dla celebrytów