14 lipca 2022

Kochali Boga i Polskę. Pięciu narodowców, których powinieneś poznać

(Fot. Łukasz Dejnarowicz/Forum)

„Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę”, pisał w słynnej rozprawie „Kościół, Naród, Państwo” Roman Dmowski. Słowa te polscy nacjonaliści wzięli sobie głęboko do serca – szczególnie pokolenie „młodych”. Polski obóz narodowy wydał wielu wspaniałych Polaków i katolików. Wbrew zarzutom przeciwników – naród nie był dla nich żadnym bożkiem, ale środkiem do służenia Bogu i bliźnim. Prezentujemy listę kilku takich życiorysów i sylwetek: Myślicieli i działaczy, dla których wiara i oddanie Polsce doskonale się uzupełniały. Pewnie o nich nie słyszałeś… A powinieneś!

 

Wojciech Kwasieborski: narodowa wspólnota musi odnosić się do Pana Boga

Wesprzyj nas już teraz!

Pierwsza pozycja w tym zestawieniu jest nieprzypadkowa – choć nie motywuje jej ani chronologia, ani popularność działacza RNR „Falangi”. Przyczyną, dla której umieszczam go na pierwszej lokacie jest niepozorna, kilkunastostronowa broszura zatytułowana „Podstawy narodowego poglądu na świat”. Wbrew temu, co mogą sugerować niewielkie rozmiary – zdobyła olbrzymią popularność w środowisku. Przede wszystkim zaś prezentuje wizję człowieka oraz życia społecznego zupełnie podporządkowanych Bogu i dążeniu do zbawienia.

W swojej pracy Kwasieborski w sposób zdecydowany zaatakował występujące niegdyś w Ruchu Narodowym poglądy oddzielające interes narodowy od przekonań etycznych i wartości. Wśród pierwszych polskich nacjonalistów byli tacy, którzy chcieli traktować dążenie do osiągnięcia lepszej pozycji narodu jako ostateczny cel życia wspólnoty, do wiary podchodząc przy tym instrumentalnie. Postawę taką przyjmował chociażby Zygmunt Balicki.

W swojej pracy Kwasieborski podkreślał, że każde działanie oraz każda wspólnota musi odnosić się do celu, którego wartość jest absolutna i uniwersalna, a celem takim jest wyłącznie Bóg. Jak zauważał, ostatecznie wspólnota narodowa jest przemijająca, jej istnienie jest przygodne. Tymczasem naczelnym ideałem życia musi być tylko Ten, który jest wieczny i nie ma ani początku, ani końca.

W swojej pracy Kwasieborski zwrócił uwagę, że największym szczęściem, jakiego może dostąpić człowiek i ostatecznym celem jego życia jest zbawienie wieczne. Naród i służba jemu to droga, na jakiej dąży do jego osiągnięcia. Tyle opisu. Oddajmy głos samemu autorowi.

„Ruch Narodowo-Radykalny zdaje sobie dobrze sprawę z tego, że budowanie programu politycznego i społeczno-gospodarczego, określanie podstaw, na których oprze się życie Wielkiej Polski musi się odbywać na mocnym, trwałym fundamencie zasad moralnych. Przesłanek dla wytyczania drogi narodowi należy szukać nie tylko w warunkach polskiej rzeczywistości, ale także w dziedzinie postulatów moralnych, kształtujących stosunek człowieka do zasadniczych wartości jego bytu. (…) Polityka, ekonomia, moralność, religia, to nie odrębne, izolowane przegródki, w każdej z których umieszczał się jakiś ułamek osobowości człowieka. Jedność tej osobowości – zasadniczy postulat wychowania – domaga się harmonijnej, logicznej jedności celów i dziedzin życia. A w tej jednolitej budowli życia cel najwyższy – Bóg winien być królująca nad wszystkimi innymi kopułą”.

Sam Kwasieborski przyszedł na świat w roku 1914. Bardzo młodo rozpoczął aktywność polityczną i publicystyczną. Podczas studiów był członkiem Związku Akademickiego Młodzież Wszechpolska, w 1934 wstąpił w szeregi Obozu Narodowo-Radykalnego, potem zaś działał w ugrupowaniu „RNR Falanga”. Publikował w wielu pismach, w tym w katolickim „Pro Cristo”. Szczególną uwagę poświęcał zagadnieniu edukacji publicznej, podkreślając, że szkoły zostały pozbawione ideału wychowawczego, stając się ośrodkiem kształcenia słabych jednostek. W lecie 1939 wystąpił z organizacji, a po wybuchu wojny służył w obronie przeciwlotniczej. Tuż po zajęciu kraju przez Niemców i Rosjan włączył się w struktury konspiracyjne, jednak nie na długo. W 1940 aresztowało go Gestapo, uwalniając w kwietniu tego samego roku. Kwasieborski został jednak szybko ujęty ponownie i rozstrzelany w Palmirach w ramach eksterminacji polskiej inteligencji.

 

Karol Hubert Rostworowski: mistrz dramatu i demaskator rewolucji

Następna postać to wybitny dramaturg, cieszący się znaczną sławą za życia, a „tendencyjnie zapomniany” za PRL przez katolicki światopogląd i kontrrewolucyjny charakter jego utworów. Rostworowski przyszedł na świat w szlacheckiej rodzinie; urodził się w 1877 roku w podkrakowskiej wsi Rybna. Zgodnie z wolą rodziców przyszły mistrz dramatu rozpoczął studia rolnicze na niemieckiej uczelni, przerwał je jednak w 1900 roku. W 1907 podjął kolejne – zapisując się na filozofię w Berlinie.

Pierwszą sztuką, która przyniosła sławę Rostworowskiemu był wydany w 1913 roku „Judasz z Kariothu”, dramat przyglądający się postaci zdradzieckiego apostoła oraz przyczynom jego niewierności wobec Chrystusa. Pracę uznano za poetycki opis powrotu autora do wiary katolickiej. Rzeczywiście, późniejszy wykładowca UJ w jednym z przemówień na uczelni przyznał, że pod wpływem pism Kanta i Wundta na kilka lat odpadł od wiary. Powróciwszy do niej, do końca życia pozostał gorliwym katolikiem.

Dramaturg poświęcał swoje dzieła etycznej ocenie zachowań jednostek i zjawisk społecznych. Ze wszystkich utworów bije głęboka treść religijna. Przykładowo w „Antychryście”, którego analizy dokonywaliśmy już na łamach PCh24.pl, Rostworowski ukazał napięcie pomiędzy wiarą a rewolucją – nastawiającą klasy społeczne przeciwko sobie i zachęcającą do popełnienia zbrodni… rzekomo w imię lepszego jutra. Z kolei „Czerwony Marsz” jest obrazem obłędu rewolucji francuskiej – świętokradczej i żerującej na najniższych instynktach społecznych. W „Miłosierdziu” za to mistrz przyjrzał się kondycji społeczeństwa: rozwiązłego moralnie i rozdartego przez egoizm. Rostworowski ukazał w sztuce, jak przez te wady świat niezdolny jest do przyjęcia Bożego Miłosierdzia, dostępnego dzięki krzyżowej ofierze Chrystusa dla każdego z nas.

Bliscy i przyjaciele artysty opisywali go jako ascetycznego i prostego człowieka. Co ciekawe, ogromnym szacunkiem darzył go Jan Paweł II. Mistrz krakowskiej sceny pojawił się nawet w dramacie papieża Polaka, pt. „Brat naszego Boga” w osobie „młodego człowieka”. – Trudno mi jednak w tej chwili, mówiąc do syna wielkiego polskiego dramaturga Karola Huberta Rostworowskiego, nie zaświadczyć, ile ja sam zawdzięczam jego postaci, jego twórczości. Niech ten hołd pośmiertny wobec wielkiego polskiego pisarza, wielkiego człowieka teatru, wielkiego chrześcijanina, będzie jakimś spłaceniem długu, który przez powojenne pokolenie w Polsce nie był spłacony. Raczej ojciec pański Karol Hubert Rostworowski był, powiedziałbym, tendencyjnie zapomniany – mówił do syna znakomitego dramaturga Karol Wojtyła w 1991 roku.

Swoją współpracę z obozem nacjonalistycznym twórca rozpoczął w 1920 roku, zbliżając się do środowiska Narodowej Demokracji. Był oboźnym lokalnego oddziału Obozu Wielkiej Polski, a w latach 1934–1937 pełnił urząd Radnego Miasta Krakowa z ramienia Stronnictwa Narodowego.

„Barwę dla swojej postawy politycznej wybrał Karol Hubert narodową i chrześcijańską”, opisywał zaangażowanie społeczne ojca Jan Rostworowski. „Ojciec mój dokonał politycznego wyboru. Przyjął kolor chrześcijański, co w Polsce znaczyło i dotychczas znaczy – katolicki. Następny krok, przystanie do Obozu Narodowego, nie był już właściwie wyborem. Był powiedzeniem B, gdy się powiedziało A. Stronnictwo Narodowe trzymało z Panem Bogiem i z jego Kościołem, uznając w pełni – i tu różniło się od zwolenników t.zw. Kościoła Narodowego – dyscyplinę rzymską w zamian za prawo umieszczania Pana Boga na swoim sztandarze. Socjaliści również pozwalają Panu Bogu swój sztandar nosić, ale tylko wtedy gdy im to jest wygodne. Ojciec mój uważał zapewne, że taki znak firmowy, jakim jest Pan Bóg, musi obowiązywać firmę od stóp do czubka głowy. Uznawszy, że w ten sposób właśnie rozumieją to narodowcy, przystał do Stronnictw”, kontynuował.

 

Adam Doboszyński: bogacić się, ale w zgodzie z moralnością

Postać to o tyle ciekawa, że wszystkie swoje poglądy polityczne i gospodarcze w dużej mierze próbował wywodzić z „Sumy Teologicznej” Tomasza z Akwinu i innych nauczycieli Kościoła. Widać to wyraźnie w dziele życia Doboszyńskiego – „Gospodarce narodowej”. Każdy rozdział tej pracy, poświęcony odrębnym zagadnieniom, otwiera cytat z Doktora Anielskiego, a rozważania autora są próbą praktycznej implementacji nauczania świętego.

Wprawdzie koncepcje gospodarcze Adama Doboszyńskiego budzą dziś wiele kontrowersji (w dużej mierze są zbieżne z poglądami G.K Chestertona, który zaproponował ustrój dystrybucjonistyczny jako odpowiedź na dwa materialistyczne systemy gospodarcze, potępione przez Katolicką Naukę Społeczną: ówczesny kapitalizm, jak i komunizm), nie można im jednak odmówić stricte katolickiej inspiracji.

W swoim opus magnum Doboszyński próbował udowodnić, że walka pomiędzy kapitalizmem i komunizmem nie ma tak naprawdę miejsca: W jego opinii nurty te są ideologiami powstałymi w oparciu o materialistyczną wizję człowieka. W nich obu działanie gospodarcze postrzega się bowiem jako autonomiczne wobec innych dziedzin życia i ważniejsze niż jakikolwiek pozostały jego aspekt. Naprzeciw nim, uważał Doboszyński, stoi chrześcijański ustrój społeczeństwa, w którym ekonomia widziana jest jedynie jako jeden z elementów funkcjonowania wspólnoty – obok niej są nie mniej istotne moralność, kultura, bezpieczeństwo etc.

Co jednak szczególnie wartościowe w „Gospodarce narodowej”– autor przypomniał katolicką kategorię „godziwości zysku”. Jak podkreślał, odwołując się do św. Tomasza, bogacenie się człowieka nie jest działaniem obojętnym moralnie. Zgodne z etyczną wykładnią katolicyzmu jest wtedy, kiedy człowiek czerpie zyski adekwatne do pracy i zasobów, które wkłada w gospodarowanie. Tak więc kradzież, co jasne, ale również nakładanie nieuzasadnienie wysokiej ceny towaru, są w tym świetle zyskiem niegodziwym. Tymczasem kapitaliści uznają za dopuszczalne wszystkie drogi do wzbogacenia się, o ile nie przeczą one prawu stanowionemu. Zdaniem Doboszyńskiego, takie podejście wyzwala również negatywne dążenia zaszczepione w naturze ludzkiej przez grzech pierworodny i prowadzi do ekonomicznej walki wszystkich ze wszystkimi.  

Jako alternatywę Doboszyński proponował para-średniowieczny model gospodarczy, oparty o dominację cechów i aktywność małych rodzinnych przedsiębiorstw z dziedzicznym od poprzednich pokoleń zawodem. Zdaniem myśliciela, taka organizacja ekonomiczna zapewniała większość stabilność rynkowi i chroniła go przed kryzysami i monopolizacją.

Autor „Gospodarki narodowej” przyszedł na świat w Krakowie w roku 1904, a wychowywał się w kamienicy przy ulicy Świętej Anny. Zdał studia inżynierskie, próbował również swoich sił na paryskim wydziale nauk politycznych, jednak ze względu na złą sytuację materialną rodziny musiał wrócić do kraju. W ojczyźnie wstąpił do szkoły saperów, a 1931 roku otrzymał rangę podporucznika w rezerwie Wojska Polskiego. Jednocześnie zajmował się majątkiem rodzinnym w Chorowicach i zaczął pisanie pierwszych książek.

Adam Doboszyński rozpoczął działalność narodową w 1931 roku, wstępując w szeregi Obozu Wielkiej Polski, a w 1933 roku wyjechał do Anglii, gdzie zaprzyjaźnił się z Gilbertem Keithem Chestertonem, który zainspirował go do napisania „Gospodarki narodowej”.

Trzy lata później, w odpowiedzi na zabójstwo przez sanacyjną policję działacza Stronnictwa Narodowego, Wawrzyńca Sielskiego, zorganizował „wyprawę myślenicką”. W jej czasie ludzie Doboszyńskiego, pozyskawszy broń z zajętego posterunku policyjnego, opanowali miasto na kilka godzin i wychłostali lokalnego starostę. Doszło również do antyżydowskich incydentów – wybito okna w sklepach i spalono towary handlarzy. Była to forma protestu wobec ekonomicznej dyskryminacji Polaków, do której doprowadziła polityka włodarza, oraz zgoda na sprzedaż w ręce mniejszości wszystkich okolicznych młynów. Skutkowało to niebywałym wzrostem cen chleba. Przywódca wyprawy osobiście zakazał przy tym wyrządzania Żydom krzywdy fizycznej.

Po wyprawie Doboszyński został ostatecznie ujęty przez policję, jednak proces ciągnął się długo. Rada przysięgłych w Krakowskim Sądzie Okręgowym w 1937 roku uznała, że organizator wyprawy działał w stanie wyższej konieczności i oczyściła go z zarzutów. W odpowiedzi sanacyjne władze zlikwidowały instytucję sądów przysięgłych. Po ponownym procesie we Lwowie w 1938 Doboszyńskiego na krótko wtrącono do więzienia. Wyszedł jednak już rok później, uzyskawszy urlop zdrowotny.

Po wybuchu wojny ochotniczo wstąpił do wojska. Ranny pod Lwowem, dostał się do niemieckiej niewoli. Udało mu się jednak zbiec i przez Węgry przedostać na Wyspy Brytyjskie. Tam pracował jako dziennikarz, publikując m.in. w anglojęzycznym „The Catholic Herald”. Ostro krytykował rząd na uchodźstwie za uległość wobec alianckiego przymierza ze Stalinem. Ostrzegał, że z polskiego punktu widzenia wszystkie siły narodu powinny zostać rzucone do walki z Sowietami. Obnażał pojawiające się plany przesunięcia polskich granic wschodnich i sprzedania kraju w sowiecką strefę wpływów. Z powodu tej aktywności zesłano go na rok do obozu odosobnienia na szkockiej wyspie Bute.

W 1946 wrócił do ojczyzny, chcąc zapoznać się z panującą na miejscu sytuacją i nawiązać kontakty ze strukturami podziemia. Podczas pobytu ujęły go komunistyczne służby. Po przeciągającym się przesłuchaniu, w 1949 roku rozpoczął się pokazowy proces przed warszawskim sądem rejonowym. Doboszyńskiemu postawiono fałszywe zarzuty kolaboracji z Niemcami i USA. Sędzia wydał wyrok kary śmierci, którą wykonano 29 sierpnia tego samego roku.

Także po zamordowaniu narodowego działacza w propagandowej prasie, jak i w kręgach lewicowej opozycji, atakowano postać Doboszyńskiego, oskarżając go o chęć zaprowadzenia katolicko-nacjonalistycznej dyktatury.

 

Ks. Wojciech Gajdus: sutanna, mundur, pióro i więzienny drelich

Kapłan blisko związany z Obozem Narodowo-Radykalnym, pod okupacją niemiecką działał w strukturach Związku Jaszczurczego oraz w Narodowych Siłach Zbrojnych i Związku Walki Zbrojnej. Swoim nacjonalistycznym sympatiom dawał wyraz w kazaniach, homiliach, działalności duszpasterskiej oraz publicystycznej. Przewodził również diecezjalnemu Katolickiemu Stowarzyszeniu Młodzieży, w którym zasłynął jako dobry wychowawca oraz organizator. Pozostawał w ścisłym kierownictwie Organizacji Polskiej – konspiracyjnego ugrupowania wewnątrz ONR-u.

„Wśród nocnej ciszy naszego życia polskiego wzeszło światło. Silne i wielkie! Rozświetliło ponure mroki naszej rzeczywistej rzeczywistości! Odsłoniło w całej nagiej prawdzie zachwaszczoną dżunglę życia gospodarczego, społecznego, politycznego. Światłem tym wśród nocy, to objawienie wielkiej misji dziejowej naszego narodu. Polska Chrobrych, Jagiellonów, Batorych! Polska potężna, wbijająca na swym szlaku historycznym pale graniczne w Łabie, w Dunaju, w Dnieprze, w Dźwinie! Polska silna licznymi pokoleniami najcudowniejszego rycerstwa ducha i żelaza! Polska matka świętych gigantów, poetów, mędrców, mężów stanu! Obronicielka kultury chrześcijańskiej wobec wszystkich azjatów świata! Oto objawienie, jakie się stało udziałem młodego pokoleniu polskiego w dniach ciemności, w dniach rozpaczy i nocy bez końca. Narodziny ideałów! Wizja jutra, której na imię dano Katolickie Państwo Polskiego Narodu! Wizja jutra zbudowana nie na mrocznym i ponurym micie krwi, ani na micie wyległym w zżydziałym mózgu Lenina. Wizja własna polska, odczytana z dziejów i Bożych przeznaczeń polskich”, pisał duchowny w bożonarodzeniowej homilii z 1938 roku, opublikowanej na łamach dziennika „ABC. Nowiny codzienne”.

Przyszły kapłan przyszedł na świat w 1907 roku w Papowie Toruńskim. W 1926 ukończył gimnazjum klasyczne, po czym wstąpił do seminarium i w 1930 przyjął święcenia kapłańskie. Prymicje odprawił w kościele pw. Chrystusa Króla w Toruniu, a następnie objął funkcję wikariusza w tczewskiej parafii pod wezwaniem Świętego Krzyża. W kampanii wrześniowej wziął udział jako kapelan, co przypłacił niemieckimi represjami. Jeszcze w pierwszym roku II wojny światowej został aresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym Stutthof. Duchowny spisał swoje wspomnienia z pobytu w miejscu kaźni, bardzo poczytne po ich wydaniu w powojennej Polsce. Ukazały się pt. „Numer 20998 opowiada”, nakładem wydawnictwa „Znak” w roku 1962.

Po szczęśliwym wyjściu ze sztutowskiego obozu, dzięki interwencji mieszkańców Tczewa, powrócił na parafię w Nawrze, której probostwo objął w roku rozpoczęcia światowego konfliktu. Regularnie musiał jednak zmieniać miejsce pobytu i ukrywać się, w obawie przed odkryciem przez Niemców jego zaangażowania w podziemne organizacje. Po wojnie parał się nauczaniem religii oraz kontynuował działalność w Organizacji Polskiej. Z tego powodu w 1946 duchownego aresztował Urząd Bezpieczeństwa. Kapłanowi postawiono zarzut uczestnictwa w strukturach Narodowych Sił Zbrojnych. Ten nie przyznał się do winy i został oczyszczony z zarzutów w wyniku procesu, m.in. ze względu na jego przeszłość obozową. Zmarł w roku 1957.Pochowano go na cmentarzu w Nawrze.

 

Leon Mirecki: łącznik narodowych pokoleń

Tradycja polskiego nacjonalizmu zrośniętego z Bogiem i Kościołem nie zamknęła się wraz z II wojną światową. Po roku 1989, kiedy otwarcie powróciła na scenę polskiego życia zbiorowego, odradza się i trwa nadal. Łącznikiem między dawnymi pokoleniami narodowców, które wydało tyle wspaniałych życiorysów, a współczesnymi członkami obozu narodowego jest między innymi Leon Mirecki – prawnik, oficer podziemnych formacji partyzanckich i jeden z czołowych uczestników odtworzenia struktur narodowych po zmianie ustrojowej.

Leon przyszedł na świat 5 lat po rozpoczęciu XX stulecia, w wyjątkowo patriotycznej i zasłużonej rodzinie Mireckich. Jego siostra Maria Mirecka-Loryś aż do swej śmierci w maju 2022 roku pozostawała aktywną uczestniczką działań obozu narodowego i autorytetem dla jego nowych pokoleń. Bracia Kazimierz i Adam również aktywnie działali w nacjonalistycznych strukturach, podobnie Bronisław, który obrał drogę służby Bogu i jako ksiądz pełnił obowiązki duszpasterza Polaków pozostałych na ziemiach wcielonych do ZSRS.

Już będąc nastolatkiem Leon zaangażował się w działalność nacjonalistyczną. Wstąpił w szeregi Narodowej Organizacji Gimnazjalnej, a w 1920 roku walczył jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej. Aby zostać przyjętym w szeregi wojska młody Leon podawał zawyżony wiek. Podjąwszy studia prawnicze na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim wstąpił w szeregi Młodzieży Wszechpolskiej. Następnie wyjechał do Zawiercia, gdzie w przeciwieństwie do całego kraju, silnie działały środowiska komunistyczne. W mieście tym założył strukturę Obozu Wielkiej Polski i stanął na jej czele. Publikował na łamach „Kuriera Zachodniego”. W latach kolejnych kontynuował karierę prawniczą i działalność polityczną, jako sekretarz posłów Stronnictwa Narodowego.

Po klęsce września 1939 r. Mirecki zaczął skupiać wokół siebie organizacyjnych kolegów. Po nawiązaniu kontaktu z centralnymi władzami Stronnictwa Narodowego zebrana przez niego grupa stała się zalążkiem pierwszych struktur Narodowej Organizacji Wojskowej. Przez następne lata awansował w jej strukturach i podejmował się wielu zadań związanych z prowadzeniem podziemnego wojska. Wziął udział również w powstaniu, raniony w trzecim tygodniu został ujęty przez Niemców, lecz udało mu się zbiec.

Po wojnie Mirecki pełnił rolę kierownika wydziałów organizacyjnego i finansowego w zarządzie głównym Stronnictwa Narodowego. W sierpniu 1945 roku miał wyjechać do Londynu, by nawiązać kontakty ze środowiskiem nacjonalistycznym za granicą, jednak został ujęty przez bezpiekę wraz z bratem i siostrą. To właśnie wtedy zaczął się dla tego działacza czas dotkliwych represji.

Po kilku miesiącach rolę organizacyjną Mireckiego odkryto, a on sam został poddany brutalnemu śledztwu, któremu przewodził Józef Światło (Izaak Fleischfarb). W 1946 roku aktywistę skazano na 5 lat więzienia, jednak dzięki amnestii zwolniono go po kilku miesiącach. Ponieważ Mireckiego nie zgodzono się wpisać na listę adwokacką, był on zmuszony żyć z pracy fizycznej. Powtórnie uwięziono go jeszcze w tym samym roku, poddając bestialskim torturom. W roku 1949 skazańcowi ogłoszono wyrok 7 lat pozbawienia wolności. W sumie narodowiec spędził w komunistycznych kazamatach 10 lat.

Mirecki wyszedł na wolność w 1954 i zamieszkał w Krakowie, gdzie z powodu wyznawanych ideałów nie mógł zarabiać na życie inaczej niż przez dorywcze prace fizyczne. Stronił od otwartych spotkań z przedstawicielami środowiska, ponieważ groziły one aresztowaniem zarówno jemu, jak i tym, z którymi się spotykał. Sytuacja zaczęła zmieniać się w latach 60., kiedy represje zelżały, a Mirecki otrzymał możliwość powrotu do prawniczego zajęcia. Od tamtego czasu utrzymywał ścisłe kontakty ze środowiskiem, prowadził działalność ideową i propagandową, obliczoną na odtworzenie struktur Stronnictwa Narodowego w przyszłości.

Zamiar ten zwieńczono sukcesem w 1989 roku. Mirecki zasiadł we władzach odrodzonego SN-u, a po upływie kilku lat obrano go prezesem honorowym ugrupowania. Ściśle współpracował również z reaktywowaną w podobnym czasie Młodzieżą Wszechpolską. Dzięki jego znakomitej pamięci udało się poznać i utrwalić dla potomnych życiorysy działaczy i historię ruchu narodowego.

Leon Mirecki był człowiekiem głębokiej wiary, którą wyniósł z domu rodzinnego. Przez lata podejmował piesze pielgrzymki na Jasną Górę, był też franciszkańskim tercjarzem i działał charytatywnie.

 

Filip Adamus

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij