Dziś powrót do krosen, szydełka czy garnków to odpoczynek i hobby. Odskocznia od pędzącego w wariackim tempie życia, czas dla siebie. Czas na koła gospodyń miejskich? – pyta Joanna Drosio-Czaplińska z magazynu „Grazia”.
Jak zauważa autorka do mody powracają „babskie spotkania wzbogacone o atrakcje związane z robieniem czegoś w stylu hand-made”. Czym konkretnie zajmują się panie? „Dziś powrót do krosen, szydełka czy garnków to odpoczynek i hobby. Odskocznia od pędzącego w wariackim tempie życia, czas dla siebie. To też odpowiedź na ludzką tęsknotę za prostą, dobrą robotą, przy której nie trzeba zbyt wiele myśleć i która nie będzie surowo oceniana”.
Wesprzyj nas już teraz!
Intrygująco brzmią „wyznania” współczesnych kobiet odkrywających zajęcia, którym z pasją oddawały się ich matki i babki. Okazją do spotkania w swoim gronie może stać się… wspólne wyplatanie koszyków, czy warsztaty nauki przędzenia i tkania na krosnach.
Zdaniem autorki magazynu „Grazia” to powrót do zapomnianej tradycji: „Kiedyś święta wyglądały inaczej. Kobiety przygotowywały je we własnym gronie. Przez wieki razem gotowały, piekły, szyły czy darły pierze. Tym samym czuły przynależność do wspólnoty. Potem zamknęłyśmy się we własnych domach, a koła gospodyń wiejskich stały się przedmiotem żartów. Ale tęsknota za kobiecą solidarnością wraca. Czas na koła gospodyń miejskich?”.
Te „starodawne” zajęcia okazują się być jednym ze sposobów radzenia sobie różnorakimi problemami wynikającymi z potykaniem się ze światem żądającym „odrzucenia prawdziwej kobiecości”. Bez wątpienia chodzi też o budowanie wspólnoty: „W mieszkaniu na warszawskim Ursynowie w każdy ostatni czwartek miesiąca spotykają się kobiety w różnym wieku: babcia z wnuczką, matka z córką, a także zupełnie obce sobie panie różnych zawodów i z różnych grup społecznych. Łączy je jedno: chcą połączyć ze sobą małe kwadraciki materiału. Nauczyć się czegoś, od czegoś uciec, odpocząć, pobyć razem”.
Bardzo szybko te „tradycyjne” zainteresowanie kobiet zostały zauważone przez twórców szkoleń i kursów: „Na rynku pojawia się coraz więcej ofert szkoleń, warsztatów, kursów hobbystycznych przeznaczonych głównie dla kobiet – szydełkowania, szycia, robienia na drutach, szkliwienia garnków, wyrobu ekologicznego mydła, gotowania (panom oczywiście nikt nie zabrania przychodzić, ale jakoś się do rękodzieła nie palą). Najbardziej popularne jest szycie, bo kobiety lubią być oryginalne i niepowtarzalne, a w sieciówkach trudno o takie ubrania” – czytamy w „Grazii”.
Ciekawe jak reagują na takie doniesienia feministki chcące za wszelką cenę wytłumaczyć kobietom, że tzw. domowe zajęcia są dla nich upokarzające. Czyżby Paniom niezbyt spodobało się na traktorach?
PT