We wtorek amerykański prezydent-elekt Donald Trump po raz kolejny spotkał się z byłym Sekretarzem Stanu USA Henry Kissingerem – twórcą polityki odprężenia z Chinami. Kissinger jako „dobry znajomy Chińczyków” od kilkudziesięciu lat zajmuje w amerykańskiej polityce miejsce wyjątkowe. Z jednej strony propaguje umowy integracyjne, z drugiej potwierdza, że wciąż liczą się interesy silnych państw narodowych.
Henry Kissinger w 1972 r. umożliwił wizytę prezydenta Nixona w Pekinie. Oprócz specjalizowania się w relacjach USA z Chinami, jest znanym zwolennikiem polityki globalistycznej. Jako długoletni członek Council of Foreign Relations oraz Trilataeral Comission, także jako Sekretarz Stanu prowadził politykę zachęcającą do integracji. Poparł układ USA z Meksykiem i Kanadą – NAFTA. Wspiera rozmowy w sprawie porozumień handlowych TTIP i TPP.
Wesprzyj nas już teraz!
O NAFTA, którą Trump obiecał unieważnić, Kissinger mówił, że „stanowi ona najbardziej twórczy krok w kierunku nowego ładu światowego” i „nie jest konwencjonalną umową handlową, lecz architekturą nowego systemu międzynarodowego”.
Umowa ta – wedle byłego Sekretarza Stanu – była „pierwszym krokiem w kierunku jeszcze większej wizji strefy wolnego handlu na całej półkuli zachodniej”.
Wtorkowe spotkanie między Trumpem i Kissingerem nie jest pierwszym. W maju, wówczas jeszcze kandydat na prezydenta Partii Republikańskiej, gościł w domu 93-letniego Kissingera. Tydzień po wygraniu wyborów, Trump znów spotkał się z architektem polityki zagranicznej USA wobec Chin. Stacja ABC News podała, że Trump powiedział, iż ma „ogromny szacunek dla dr Kissingera i docenia jego dzielenie się swoimi przemyśleniami”. Prezydent-elekt i dr Kissinger znają się od lat i podczas spotkania omawiali „kwestie polityki wobec Chin, Rosji, Iranu, UE i innych problemów na całym świecie”.
Podczas ostatniego spotkania obaj politycy część swojego czasu we wtorek spędzili na omawianie relacji handlowych i dyplomatycznych z dyktaturą komunistyczną.
Cztery dni wcześniej Kissinger był w Pekinie, gdzie rozmawiał z prezydentem Xi Jinpingiem. W poniedziałek – dzień przed spotkaniem z Trumpem – Kissinger mówił o wizycie w Chinach. Pełnił tam rolę „posłańca”, który miał złagodzić napięcia, jakie pojawiły się w związku z rozmową Trumpa z prezydent Tajwanu Caj Ing-wen. Był to wielki afront dla Chin, które uważają Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję i wymogły na USA w 1979 r. zerwanie stosunków dyplomatycznych z Tajwanem. Chińskie MSZ po rozmowie przesłało oficjalny protest.
Do tej pory amerykańskie władze nie czyniły „takiego afrontu Chińczykom”. Pekin czuje się niepewnie i nie wie, czego się spodziewać po nowym prezydencie. Chiński przywódca miał powiedzieć Kissingerowi, który odwiedził ten kraj ponad 80 razy, że Chiny „obserwują sytuację bardzo uważnie”. Były Sekretarz Stanu przyznał, że był „pod wielkim wrażeniem spokojnej reakcji władz chińskich, co pokazuje determinację Chińczyków, którzy chcą sprawdzić, czy dialog dalej może być rozwijany”.
93-letni były sekretarz stanu, który potajemnie pośredniczył w przełomowej wizycie prezydenta Richarda Nixona w 1972 roku w Chinach i wielokrotnie spotykał się z Xi Jinpingiem, zanim ten został prezydentem Chin, przyznał, że Ameryka „jest w kluczowym momencie”, ponieważ „Chińczycy bardzo uważnie obserwują poczynania prezydenta-elekta”. Wspominał, że spotkał się z wieloma politykami, którzy obawiają się wstrząsu i zakłóceń we względnie dobrze układających się między obu państwami relacjach ekonomicznych i politycznych w ciągu ostatnich czterech dekad.
Chińczycy nadal chcą – przy minimalnym wzajemnym zaufaniu – zachować nieoficjalny kanał rozszerzania wzajemnych interesów i uniknąć błędu w relacjach dwustronnych.
Trump podczas kampanii odgrażał się, że nałoży cła na towary chińskie i ukarze Pekin za manipulacje walutowe. Zobowiązał się także zaopatrzyć marynarkę wojenną USA w nowe statki, które chce wysłać na Pacyfik.
Kissinger przyznał jednak, że ludzie nie powinni brać na poważnie tego, co mówił Trump w kampanii wyborczej. Podkreślił, że „ten prezydent-elekt to najbardziej wyjątkowy prezydent w historii USA”, ponieważ „nie ma żadnego bagażu”. Kissinger wyjaśnił, że Trump „nie ma zobowiązań wobec konkretnej grupy, ponieważ stał się prezydentem na podstawie własnej strategii i programu, który zaprezentował amerykańskiej opinii publicznej”.
Agencja Bloomberg donosi, że Kissinger jako „posłaniec” między USA a Chinami odgrywa niezwykle ważną rolę. Był wśród wybranych amerykańskich ekspertów – obok byłego Sekretarza Skarbu Henry’ego „Hanka” Paulsona i Elaine Chao, wyznaczonej przez Trumpa na Sekretarz Transportu – którzy spotykali się i prowadzili intensywne rozmowy z obecnym przywódcą Chin w lutym 2012 r., zanim został wybrany. Ta komunikacja obecnego prezydenta Chin, zanim jeszcze przejął władzę, była ważniejsza niż formalne wizyty.
Liczne rozmowy telefoniczne i spotkania Trumpa z Kissingerem niepokoją niektórych jego zwolenników. Obawiają się oni, że niby antyestablishmentowy prezydent w gruncie rzeczy będzie kontynuował politykę zagraniczną poprzednich ekip i będzie próbował urzeczywistnić idee Kissingera.
Kissinger, jako strateg i historyk z wykształcenia, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA, a także sekretarz stanu w latach 1973-1977, twórca polityki odprężenia, definiuje „ład światowy” jako „koncepcję posiadaną przez region lub daną cywilizację na temat sprawiedliwego porządku i podziału władzy, która powinna mieć zastosowanie dla całego świata”.
Wedle doradcy prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda, każdy tego rodzaju system opiera się na dwóch elementach: „zbiorze powszechnie przyjętych zasad”, które określają „granice dopuszczalnej interwencji” i „równowadze sił”, hamującej zapędy innych podmiotów politycznych, by nie uzyskały one przewagi.
Istotne dla przywrócenia i zachowania ładu światowego są zasady legitymizacji i równowagi sił. Wedle Kissingera, dzisiejszy system międzynarodowy pojawił się po podpisaniu pokoju westfalskiego w 1648 roku i po Kongresie Wiedeńskim (1814/15), gdzie wyraźnie podkreślono „zasadę równowagi sił jako sposobu zarządzania systemem międzynarodowym”.
Mimo, że sam opowiada się, by kraje integrowały się, amerykański ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego przyznaje, że to jednak nie instytucje ponadnarodowe ani podmioty niepaństwowe, a państwa narodowe pozostają nadal głównymi graczami na arenie międzynarodowej. Wciąż najistotniejsza w sferze polityki międzynarodowej jest ich rywalizacja o wpływy. UE jako ponadnarodowa struktura bez granic jest utopią – twierdzi Kissinger. Dlatego „byłoby nierozważne i niebezpieczne oczekiwać, że reszta świata pójdzie w ślady Europy”.
Jego zdaniem trzeba uznać i respektować „zasady westfalskie”. To one powinny stanowić podstawę ładu światowego. Kissinger jest w pełni świadomy, że na system międzynarodowy mają wpływ także inne czynniki, a nie tylko „polityka mocarstw” np. upowszechnienie internetu. Mogą one być źródłem porządku lub nieporządku w świecie, dlatego chciałby pewnych regulacji w tym obszarze.
Zauważa, że obecny nacisk na zawarcie porozumienia w zakresie tzw. zmian klimatycznych ma posłużyć budowie „nowego systemu światowego”, jak kiedyś, tj. po drugiej wojnie światowej, tworzono „ład” w oparciu o ONZ i instytucje finansowe z Bretton Woods.
Kissinger przestrzega, że rzekome „zmiany klimatyczne” mogą powiększyć istniejące napięcia, podważyć globalne zarządzanie, a ponadto „ograniczyć zdolność słabych państw do odpowiedzialnego administrowania własnym terytorium”.
Marzeniem Kissingera jest zwołanie czegoś w rodzaju „Kongresu Wiedeńskiego XXI wieku” z udziałem najsilniejszych graczy międzynarodowych, którzy ustaliliby zasady równowagi sił w dzisiejszym świecie, uwzględniając nowe realia geopolityczne.
Wizję Kissingera – jak pisała 4 września 2014 roku na łamach „The Washington Post” Hillary Clinton – próbowała urzeczywistniać administracja Baracka Obamy, gdy ona była szefową Departamentu Stanu.
Agnieszka Stelmach