Jak donosi „Rzeczpospolita”, we wtorek do Polski przyjechali wiceprzewodniczący niższej izby białoruskiego parlamentu Bronisław Pirsztuk oraz szef komisji spraw zagranicznych Waleryj Woroniecki. Relacji z tej wizyty nie zobaczyliśmy jednak w głównych mediach elektronicznych.
Goście z Białorusi spotkali się z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim oraz wicemarszałkiem Sejmu Ryszardem Terleckim, którzy ostatnio odwiedzali Białoruś, a także z wiceministrem spraw zagranicznych Markiem Ziółkowskim.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze niedawno białoruski parlament nie był uznawany przez Zachód, w tym i Warszawę, gdyż europejscy obserwatorzy podważali „standardy” wyborów u naszego wschodniego sąsiada. Polski rząd najwyraźniej uznał w końcu, że w sprawie relacji z Mińskiem nie będzie oglądał się na innych, ale prowadził własną politykę.
Warto podkreślić, że kilka dni temu „Rzeczpospolita” informowała również, że kluczowe białoruskie przedsiębiorstwa państwowe są zainteresowane wejściem na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. Chodzi tu m.in. o największy bank na Białorusi Biełaruśbank, rafinerię w Mozyrzu, rafinerię w Nowopołocku Naftan oraz BieŁAZ, który produkuje jedne z największych na świecie ciężarówek dla górnictwa.
Przypomnijmy, że Marek Ziółkowski, podsekretarz stanu w MSZ, w dzień wizyty białoruskich polityków opublikował w „Rzeczpospolitej” tekst zatytułowany: „MSZ patrzy na Wschód. Żmudna normalizacja relacji z Białorusią”. Ocieplenie na linii Warszawa-Mińsk uzasadniał między innymi wskazówkami Giedroycia, „linią piastowską i jagiellońską”, prometeizmem i dzieleniem się sukcesem polskiej transformacji. „Zdajemy sobie sprawę, że ożywienie relacji Polski z Białorusią niesie w warstwie symbolicznej rzekome ryzyko legitymizacji, udzielenia obecnym władzom RB taryfy ulgowej, w zamian za spełnienie kilku naszych postulatów. Jednak ani naszą, ani białoruskiej strony, intencją nie jest zasypanie geopolitycznego rowu istniejącego między naszymi krajami od ponad kilkunastu lat. Obie strony nie przywołują w tym czasie ram jednego czy drugiego typu integracji (europejskiej lub eurazjatyckiej), lecz wykorzystują szanse wciąż aktualnego formatu dobrosąsiedztwa” – pisał Ziółkowski.
Źródło: „Rzeczpospolita”
kra