7 kwietnia 2020

Kolejny niemiecki naukowiec uważa, że izolacja społeczna to błąd

(fot. youtube.com/the age of spin)

Izolacja społeczna jako środek walki z koronawirusem to błąd, uważa prof. Knut Wittkowski, epidemiolog pracujący przez lata na Uniwersytecie Rockefellera. W jego ocenie Covid-19 można pokonać wyłącznie wytwarzając odporność stadną, a do tego potrzebne są kontakty międzyludzkie. Konieczne jest przede wszystkim otwarcie szkół, uważa.

 

Prof. Knut Wittkowski (ur. 1954) uzyskał doktorat z informatyki na Uniwersytecie w Stuttgarcie i habilitację z biometrii medycznej na Uniwersytecie Eberharda Karola w Tybindze. Przez 15 lat współpracował z Klausem Dietzem, wiodącym światowym epidemiologiem, zajmując się epidemiologią HIV. Przez kolejne 20 lat kierował wydziałem biostatystyki, epidemiologii i modeli badań na Uniwersytecie Rockefellera w Nowym Jorku. Obecnie jest CEO w firmie ASDERA LLC, która zajmuje się tworzeniem nowych metod leczenia złożonych chorób.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Uczony udzielił wywiadu Johnowi Kirby, Libby Handros i Lee Davisowi z „The Press & The Public Project” w dniach 1-2 kwietnia. Opublikowano go na kanale Journeyman Pictures na YouTube.

Profesor został zapytany o to, jak radzić sobie z Covid-19.

 

Tak jak w przypadku każdej choroby oddechowej powinniśmy chronić starszych i słabych, bo jeżeli zapadną na zapalenie płuc, to mają duże ryzyko śmierci. To kluczowa sprawa, o której musimy pamiętać. Z drugiej strony dzieci radzą sobie z takimi chorobami bardzo dobrze: są ewolucyjnie przystosowane do wystawienia w ciągu życia na wirusy wszelkiej maści, więc powinny chodzić do szkoły i się wzajemnie zarażać. To wspomaga odporność stadną, co oznacza, że po około maksymalnie czterech tygodniach osoby starsze mogłyby zacząć powracać do swoich rodzin, bo wirus zostałby już wówczas zniszczony – stwierdził.

 

Według prof. Wittkowskiego jedyną możliwością powstrzymania Covid-19, jako choroby oddechowej, jest odporność stadna.

 

Około 80 proc. ludzi będzie mieć kontakt z wirusem. Większość nawet nie zauważy, że mieli infekcję, albo będzie mieć bardzo łagodne symptomy, zwłaszcza dzieci. Jest bardzo ważne, żeby szkoły były otwarte i dzieci mieszały się, dzięki czemu wirus będzie się rozprzestrzeniał i będziemy najszybciej jak to możliwe zyskiwać odporność stadną – powiedział uczony.

 

Uczony wyjaśnił też, na czym polega idea odporności stadnej. Skoro 80 proc. ludzi miałoby kontakt z wirusem, to nabyłoby odporność. Jeżeli ktoś spoza tej grupy miałby wirusa i zarażałby, to byłoby mu trudno znaleźć kogoś, kto jest podatny na zarażenie, nieodporny. A więc chory nikogo już by nie zaraził i choroba nie rozprzestrzeniałaby się.

 

W jego ocenie osoby starsze powinny być izolowane w domach, a po wspomnianych czterech tygodniach powinny móc na powrót spotykać się ze swoimi dziećmi i wnukami.

 

Dziennikarze zapytali profesora, co odpowiedziałby osobom, które mówią, że nie znamy jeszcze prawdziwej śmiertelności powodowanej przez Covid-19, stąd najlepiej jest izolować wszystkich.

 

Widzieliśmy już wcześniej dwa inne wirusy SARS, czyli koronawirusy. To nie jest pierwszy koronawirus, który się pojawił – i nie będzie ostatni – powiedział badacz. – Wszystkie choroby układu oddechowego powodują ten sam rodzaj epidemii. Jeżeli zostawia się je same, trwa to dwa tygodnie. Dwa tygodnie – i znika – dodał.

 

Według profesora w tej chwili nie można już mówić o pandemii. Nie ma nowych przypadków w Chinach i Korei Południowej, a w Europie liczba zachorowań spada. W jego ocenie informacje z Państwa Środka o ustaniu epidemii są prawdziwe, bo nawet Chińczycy nie byliby w stanie całkowicie ukrywać prawdy, gdyby była inna.

 

Amerykańskie władze przekonują, że gdyby w USA nie wprowadzono powszechnej izolacji społecznej, to z powodu koronawirusa mogłyby umrzeć 2 mln osób. Według prof. Wittkowskiego to nieprawda.

 

Jeżeli rząd by nie interweniował, to choroba już by się skończyła, tak jak każda inna choroba układu oddechowego – stwierdził. W jego ocenie wówczas chorowałoby dziennie 25 tysięcy osób, z czego 2 proc. umierałoby, co oznacza 500 ofiar dziennie – i w ciągu 3-4 tygodni trwania epidemii łącznie około 10 tys. ofiar. Porównując to ze zwykłą liczbą dorocznych ofiar grypy, która w Stanach wynosi ok. 35 tys., nie byłoby w tym nic szokującego. Uczony dodał, że nie ma obecnie żadnych poszlak wskazujących na to, że Covid-19 jest gorszy od innej grypy; być może jest tylko „nieco” groźniejszy.

 

W jego ocenie choroby układu oddechowego kończą się zwykle wiosną, bo ludzie wychodzą wówczas na zewnątrz, gdzie wirusom trudniej się rozprzestrzeniać. Nakaz pozostawania w domu jest przeciwskuteczny, bo pozwala wirusowi trwać.

 

Według prof. Wittkowskiego w Chinach poradzono sobie z koronawirusem dzięki niewiedzy.

 

Nie mieli świadomości z czym mają do czynienia. Dużo czasu zabrało im wprowadzanie społecznej izolacji. Dla epidemii to było dobre, bo wirus miał dość czasu by dotrzeć do poziomu odporności stadnej zanim wprowadzono społeczną izolację – stwierdził.

 

W Chinach, mówi uczony, epidemia miała swój szczyt w dniach 1-5 lutego. Szkoły zamknięto jednak dopiero 20 lutego, czyli po dwóch tygodniach. Podobny wzorzec zastosowano w Korei Południowej.

 

Zarówno w Chinach jak i w Korei Południowej izolacja społeczna zaczęła się długo po tym, jak liczba infekcji zaczęła spadać, stąd wpływ [izolacji] na epidemię był bardzo mały. To oznacza, że osiągnięto odporność stadną lub było bardzo blisko tego celu. Wprowadzenie społecznej izolacji uniemożliwiło osiągnięcie ostatecznego punktu i dlatego w Korei Południowej nowe przypadki były jeszcze kilka tygodniu po szczycie – podkreślił.

 

Według profesora sama idea izolacji społecznej jest bardzo wątpliwa także dlatego, że pełnej izolacji nie da się tak naprawdę wprowadzić. – Nie można zatrzymać rozprzestrzeniania choroby układu oddechowego w rodzinie. Nie można tego zatrzymać wśród sąsiadów, dostawców, lekarzy, kogokolwiek. Ludzie są społeczni i nawet w czasach izolacji społecznej utrzymują kontakty, a te kontakty rozpowszechniają chorobę. To będzie szlo naprzód powoli, więc nie zbuduje odporności stadnej – stwierdził.

 

Według uczonego pomocne byłoby opracowane szczepionki na SARS. – To pomogłoby osiągnąć odporność stadną nieco szybciej, bo ci, którzy zostaliby zaszczepieni, byliby odporni, a ci, którzy by nie zostali, po prostu musieliby zostać wystawieni na uzyskanie odporności – wskazał.

 

Zdaniem prof. Wittkowskiego nie jest prawdą, jakoby koronawirus cechował się wyjątkowo silną zakażalnością.

 

Widzimy, że w Chinach i w Korei epidemia się skończyła. Epidemia zrobiła dokładnie to samo, co robią inne epidemie. Nie umarło 400% starych ludzi. Może zmarło 3 proc. a nie 1 proc., być może. Nie ma tu jednak nic zasadniczo innego od gryp, które widzieliśmy w przeszłości. Co kilka lat pojawia się grypa w pewien sposób różna od poprzednich, tak to wygląda. Ta obecna zachowuje się w ten sam sposób. Epidemia skończyła się w Chinach, skończyła się w Korei Południowej, w Europie wygasa i skończy się już wkrótce. Może to potrwać nieco dłużej niż zwykle, z względu na zamknięcie, które spłaszczyło i przedłużyło epidemię […]. Ostatecznie to się skończy – uznał.

 

Prof. Wittkowski został zapytany, dlaczego reakcje rządów i społeczeństw są dziś inne, niż na przykład w czasie epidemii świńskiej grypy w 2009 roku.

 

Myślę, że jednym z czynników jest internet. Ludzie używają dzisiaj internetu dużo częściej i wiadomości, błędne lub fałszywe, rozprzestrzeniają się na całym świecie w ciągu godzin lub nawet minut. Jeszcze powiedzmy 50 lat temu przeczytalibyśmy w gazecie, że około tygodnia temu była epidemia grypy w Stanach Zjednoczonych lub w Chinach czy gdziekolwiek indziej i że już jej nie ma. Ludzie powiedzieliby więc: „no dobrze, to normalne”. Teraz czytamy coś innego: „ojej, było 785 przypadków w Watykanie w ciągu 2 dni!” Cóż, może nie. Nawet jeżeli wiadomość nie odpowiadała prawdzie, takie historie krążą po świecie i przyczyniają się do powstania chaosu. Ludzie boją się czegoś, czego nie powinni się bać – ocenił.

 

Według profesora konsekwencją wprowadzonej prawie we wszystkich krajach polityki izolacji społecznej będzie większa liczba zmarłych. To efekt zamknięcia szkół i utrudnienia wytworzenia się odporności stadnej. Uczony powiedział, że to właśnie przez izolację społeczną jesienią może dojść do drugiej fali zakażeń, którą zapowiada część ekspertów i polityków.

 

Odporność zbiorowa utrzymuje się zwykle przez kilka lat. To dlatego ostatnia epidemia SARS jaką mieliśmy w roku 2003 wystarczyła na 15 lat, dość, by większość ludzi stała się znów podatna, tak więc mogła pojawić się nowa epidemia – podobny wirus. Co do zasady mamy odporność krzyżową, to znaczy jeżeli jest się wystawionym na jednego wirusa SARS, to jest mniej prawdopodobne, że zachoruje się na innego wirusa SARS. Jeżeli mielibyśmy odporność stadną to nie byłoby drugiej fali. Jeżeli utrudniamy jej wytworzenie, to jest niemal pewne, ze będziemy mieć drugą falę jak tylko skończy się izolacja społeczna lub wraz z zimą zmieni się pogoda – uznał.

 

To, co zdecydowanie powinniśmy zrobić, co byłoby bezpieczne i skuteczne, to otwarcie szkół. Niech dzieci rozprzestrzeniają wirusa między sobą, bo to konieczne dla powstania odporności stadnej. [Zamknięcie szkół] to jedna z najgorszych rzeczy, jaką zrobił rząd. Powinniśmy skupić się na starszych i oddzielać ich od populacji w której krąży wirus. Ale NIE powinniśmy powstrzymywać wirusa od krążenia między dziećmi szkolnymi, bo to najszybsza droga do osiągnięcia odporności stadnej – powiedział.

 

Prof. Wittkowski przyznał też, że sam choruje na astmę i jest w zaawansowanym wieku. Nie obawia się jednak Covid-19.

 

Nie umieramy z powodu wirusa. Umieramy z powodu zapalenia płuc. Jeżeli mamy wirusową chorobę układu oddechowego, to gdy ciało wytworzyło już przeciwciała, system odpornościowy wytworzył przeciwciała, wówczas system odpornościowy zabija wszystkie zainfekowane komórki, co niszczy większość błony śluzowej. Bakterie mogą osiąść na zniszczonej błonie śluzowej i spowodować zapalenie płuc. To zapalenie płuc zabija ludzi, jeżeli nie są leczeni. Trzy tygodnie temu miałem wirusa – może Covid, kto wie? Mój lekarz dał mi antybiotyk, który powinienem przyjąć, jeżeli choroba ustąpiłaby, a później zaostrzyła się, bo to oznaka zapalenia płuc i trzeba byłoby je leczyć – powiedział.

 

Według profesora kluczowe jest by pójść do lekarza, jeżeli ma się objawy grypowe i rozpocząć leczenie, tak, by nie dopuścić do rozwoju zapalenia płuc.

 

Myślę, że ludzie w USA i być może także w innych krajach są zbyt potulni, niż powinni być. Ludzie powinni rozmawiać z politykami. Pytać ich. Prosić o wyjaśnienia. Jeżeli ludzie nie będą domagać się swoich praw, to te prawa pójdą w zapomnienie. Byłem na Uniwersytecie Rockefellera, przez 35 lat pracowałem jako epidemiolog, tworzyłem modele epidemii przez 35 lat. To wspaniałe mieć możliwość pomóc ludziom zrozumieć, ale zostać usłyszanym jest trudne – zakończył uczony.

 

Źródło: The Press & The Public Project,  freebirth.ca

 

Pach

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 931 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram