Zgodnie z nowym unijnym rozporządzeniem AFIR, Polska musi znacznie rozbudować infrastrukturę pod pojazdy elektryczne. Niezależnie od stopnia realizacji brukselskich wytycznych, transformacja wiązać się będzie z gigantycznymi kosztami, w tym potężnymi karami finansowymi.
Już za tydzień wchodzi w życie unijne rozporządzenie AFIR (Alternative Fuels Infrastructure Regulation), które zmusza państwa członkowskie do gwałtownego przyspieszenia rozbudowy infrastruktury paliw alternatywnych. Dla Polski oznacza to m.in. konieczność zwiększenia łącznej mocy punktów ładowania samochodów elektrycznych o niemal połowę w niecałe dwa lata.
Eksperci przekonują, że realizacja rozporządzenia w przypadku Polski jest praktycznie niemożliwa. Obecnie znajdujemy się na szarym końcu UE pod względem rozwoju elektromobilności. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w lutym 2024 r. udział elektryków w sprzedaży nowych aut osobowych w Polsce wynosił ledwo 3 proc. i w porównaniu rokiem poprzednim wzrósł zaledwie – o 0,1 pkt proc. Za nami pozostają tylko Chorwacja i Włochy.
Wesprzyj nas już teraz!
Natomiast niezrealizowanie rozporządzenia narazi Polskę na finansowe kary, z drugiej – osłabiłby konkurencyjność polskich firm transportowych, dziś dominujących na europejskich drogach.
Dostosowanie do unijnych wytycznych wiąże się również z szeregiem problemów natury administracyjnej i finansowej. Niezwykle kosztowne okazuje się budowania długich przyłączy przy drogach ekspresowych i autostradach. Z kolei poprowadzenie przewodów na odcinku np. kilkunastu kilometrów do najbliższego MOP-u to inwestycja, która nie zwróci się operatorom w okresie dziesięciu lat dzierżawy gruntu. W ocenie ekspertów, do końca 2025 r. rozwój infrastruktury pod elektromobilność kosztować nas będzie łącznie 200 mln zł.
Źródło: rp.pl
PR