Kolumbijski rząd nie zrezygnował z „okrągłego stołu” z komunistycznymi zbrodniarzami. Mimo odrzucenia w październiku porozumienia władz z rebeliantami z FARC przez obywateli w ogólnokrajowym referendum, prezydent Juan Manuel Santos podpisał nowy układ z liderem lewicowej bojówki.
Po odrzuceniu wcześniejszej ugody przez Kolumbijczyków domagających się surowego ukarania marksistów za liczne zbrodnie, a nie dopuszczenia ich do władzy – jak to obiecał rząd – świat był w szoku. Agencje prasowe pisały wówczas, że referendum „wylało kubeł zimnej wody na twórców projektu porozumienia pokojowego władz kolumbijskich z marksistowskimi partyzantami, którzy toczą wojnę od 52 lat”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze w dniu podania wyników referendum prezydent, negocjatorzy kościelni i ONZ zapowiedzieli, że natychmiast wrócą do rozmów. Prezydent Juan Manuel Santos, który otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla ogłosił we czwartek, że powstała nowa umowa z liderem FARC Rodrigo Londoño, znanym jako Timoszenko.
– Ta umowa pozwoli Kolumbijczykom ostatecznie zakończyć wojnę i skonfrontować nasze różnice w cywilizowany sposób – obiecywał w czwartek lider rebeliantów.
Tekst porozumienia już został przesłany do parlamentu. Będzie debatowany w przyszłym tygodniu. Koalicja rządowa i partie sprzymierzone posiadają większość w Kongresie.
Twórcy nowej umowy przekonują, że wnieśli poprawki do ponad 50 punktów poprzedniego porozumienia. Jednak jak podkreślają przeciwnicy ugody, najbardziej istotne punkty są nadal nierozwiązane, w tym kwestia braku rozliczenia bojówkarzy za zbrodnie i dopuszczenie ich do rządzenia.
– Problemy, które nas najbardziej martwią w ugodzie wciąż nie zostały rozwiązane – ubolewał Samuel Hoyos, przedstawiciel partii Centro Democratico byłego prezydenta Álvaro Uribe, który jest przeciwnikiem porozumienia.
Po wynikach październikowego referendum prawie 7 tys. bojowników FARC mających się rozbroić znalazło się w próżni prawnej i operacyjnej. Zawieszenie broni, które weszło w życie 29 września zostało przedłużone. Doszło jednak do szeregu incydentów pomiędzy siłami rządowymi a rebeliantami. Zginęło kilka osób, co wykorzystał prezydent, żeby przekonać obywateli, iż ugoda tym razem musi być zaakceptowana.
Santos mówił, że ataki na cywilów były dowodem na ryzyko, jakie wiąże się z niewdrożeniem porozumienia pokojowego. – Każdy dzień niesie ryzyko nowych incydentów. Zginęli kolejni ludzie i istnieje ryzyko, że jeszcze więcej osób straci życie – straszył.
Jak tylko Kongres zatwierdzi nową umowę, FARC rozpocznie proces demobilizacji. Prezydent obiecał, że w ciągu 150 dni cała broń FARC będzie w rękach ONZ.
Kolumbijczycy jednak podchodzą do porozumienia z wielkim sceptycyzmem. Marksiści nie zostaną ukarani i mają mieć zapewnioną część mandatów w parlamencie. Zażądali także przeprowadzenia reformy rolnej (odebranie ziemi prawowitym właścicielom) i wypuszczenia z więzień swoich rewolucyjnych towarzyszy broni.
FARC, która zawiązała się w roku 1964 odpowiada za śmierć ponad 200 tys. ludzi. Rebelianci w trakcie negocjacji przyznali się publicznie po raz pierwszy do masakr, rekrutowania nieletnich do swoich szeregów, porwań, gwałtów, mordowania w związku z handlem narkotykami itp.
Źródło: guardian.co.uk, PCh24.pl
AS