6 sierpnia 2022

Komiwojażerowie zdrady. Niewierność nie tylko dla celebrytów

(pixabay.com)

Z pasją godną wielkiej sprawy masowe, popularne media wmawiają nam, że prawdziwa, trwała miłość nie ma szans powodzenia. Łamy „Newsweeka”, „Wyborczej”, Onetu i wielu innych środków przekazu raz po raz faszerowane są historiami o niewierności, poligamii czy wyrafinowanych upodobaniach seksualnych.

To teksty, które ukazały się zaledwie w ciągu kilku ostatnich dni. Mają nas przekonać, że wprawdzie podwójne życie, zerwania, krótkie czy trwałe pozamałżeńskie przygody to wprawdzie nie jest sielanka, ale na pewno coś znacznie lepszego niż nieodłącznie związane z tradycyjnym stadłem nuda, rutyna oraz wszechobecna patriarchalna przemoc.

Jest gość, z którym jest seks. I jest drugi gość, który…. Skomplikowane związki Polaków” – tym intrygującym tytułem opatrzony został artykuł z Newsweeka. Autor Dawid Karpiuk przybliża kilka niebanalnych historii.

Wesprzyj nas już teraz!

„Rozwód nauczył Miśkę, że w życiu są raczej chwile. Krótsze, dłuższe, ale jednak chwile. Małżeństwo, ten model, że sobie ludzie składają obietnice nie do dotrzymania, to przeszłość” – czytamy.

W dużym skrócie sprawa ma się tak: Miśka po rozwodzie przyjaźni się z Przemkiem. Jednak do łóżka wskakuje swej dawnej miłości, czyli innemu mężczyźnie, z którym jednak nie zwiąże się na dobre, bo on… jest żonaty.

Opowieści okraszone są życiowymi mądrościami, mającymi czytelnikom, a częściej raczej czytelniczkom, pomóc odnaleźć się w dżungli skomplikowanych relacji. Diagnozy płyną od psychologów, terapeutów, którzy w tym świecie skoncentrowanym wyłącznie na doraźności i doczesności, pełnią rolę kogoś w rodzaju świeckich spowiedników czy przewodników.

To jeden z charakterystycznych dla takiej wizji rzeczywistości fragmentów: „Prawda jest taka, że odstręcza mnie, kiedy któraś pisze w swoim profilu, że marzy o poważnym związku. Myślę, że takie kobiety są po prostu głupie. Bo to oznacza, że łatwo możesz nimi manipulować. Kobietę, która chce czegoś poważnego, od razu masz w garści – mówi jeden z rozmówców Evy Illouz, izraelskiej socjolożki, autorki głośnej książki Dlaczego miłość rani? Studium socjologiczne”.

Powtórzmy: poważny związek równa się głupota. Kto chciałby być uznanym za głupca?

Cytowana przez autora prof. Katarzyna Popiołek, przedstawiona jako „psycholożka z Uniwersytetu SWPS”, przekonuje: – Jesteśmy coraz bardziej świadomi, że nic nie jest na zawsze. Możemy sobie obiecać, że będziemy się starać być dla siebie uczciwi, serdeczni, wspierający. Ale nie możemy obiecywać, że nam się uda być razem do śmierci.

Inna diagnoza: – Coraz więcej ludzi żyje w związkach według własnego przepisu. Na tym tle małżeństwo brzmi jak straszna nuda.

Chociaż bohaterowie tekstu wątpią, cierpią, żyją w ciągłym zawieszeniu, nie są w stanie zapewnić sobie i swoim bliskim stabilnego oparcia, to jednak są utwierdzani w swoich wyborach. Żadna trauma, zawiedziona nadzieja, zmarnowane lata zainwestowane w związek ani niedostrzeżona często nawet krzywda wyrządzona dzieciom, nie skłonią ich do przekonania, że białe jest białe, a miłość to rzecz nie tylko dozgonna, ale nawet przekraczająca granicę śmierci – wieczna i nieśmiertelna. Kto miałby im o tym powiedzieć w nowoczesnej cywilizacji doczesności i przedmiotów jednorazowego użytku?

Czytamy dalej: „Nietrwałość małżeństw będzie zapewne tendencją pogłębiającą się. Wszyscy mamy poczucie większej wolności i większych możliwości. Mamy poczucie, że w zasadzie można wybrać każdego. Czasem to jest tyrania wyboru, tyle możliwości. Jak go dokonać? Co jeśli wybiorę dzisiaj, a jutro spotkam kogoś lepszego? Jesteśmy coraz bardziej mobilni. Kiedyś dobieraliśmy sobie partnera ze szkoły, ze studiów albo z naszego miasta. Teraz możemy wybierać spośród ludzi z całego świata”.

Puenta tekstu ukazuje rozpaczliwą perspektywę w kategoriach dobrodziejstwa. Zatruty cukierek owinięty jest błyszczącym kolorowym papierkiem. Miśka przysyła autorowi fragment wypowiedzi amerykańskiej psychoterapeutki: „Chcę móc cię kochać bez przywiązania, doceniać cię bez osądzania, znajdywać cię, nie przytłaczając, zapraszać cię bez nacisku, zostawiać cię bez winy, krytykować bez cenzury. Jeśli chcesz dać mi to samo, wtedy naprawdę możemy się spotkać i razem rosnąć”.

Inny tekst Newsweeka promuje związki ludzi, których łączy duża różnica wieku. „Zmieniać go na młodszy model chyba już nie wypada. Kiedy partner jest w wieku syna” – intryguje tytuł. W przytaczanych historiach nieodłącznym motywem jest poprzednie małżeństwo, rozwód, nowa energia związana z poznaniem towarzysza życia w wieku własnych dzieci. Tylko naśladować…

Onet publikuje list czytelniczki mającej za sobą zdradę „męża z odzysku”, czyli rozwodnika. Związała się z nim kilka lat wcześniej, lecz nie zauważyła, że ma on swoje pasje, z których nie ma zamiaru ani rezygnować, ani przynajmniej ich trochę ograniczyć i zająć się wybranką. Zaniedbana i rozczarowana wdała się w nieplanowany romans i nawet chciała porzucić niewdzięcznego niby-męża, lecz nowy partner się… rozmyślił. Nie chciał demontować własnego dotychczasowego związku. Teraz cały kwartet pracuje nad odbudowaniem dotychczasowych relacji. Niby happy end, a jednak portal czuje się w obowiązku zastrzec: „zdrada usprawiedliwiona” – bo właśnie tak brzmi tytuł „pouczającej” historii.

Jeszcze większy dramat stał się udziałem rozmówczyni „Wysokich Obcasów”. Zgłosiła się do tego feministycznego „konfesjonału” kiedy jej dotychczasowe życie zawaliło się w gruzy po porzuceniu męża. Zdradę niemiłosiernie i zgodnie potępiły jej koleżanki, szefowa w pracy, a nawet własny syn, od którego usłyszała, że jest „puszczalska”. A ona przecież tylko… zakochała się po raz pierwszy w życiu.

„Wszystkie mężatki, z małej miejscowości, odsunęły się ode mnie, bo zdrada to zło. Traktowały mnie jak trędowatą, jakby bały się, że zdradą męża można się zarazić. Ale najbardziej mnie boli, że syn traktuje mnie jak obcą osobę. Dla niego przestałam istnieć” – czytamy.

Poznając szczegóły możemy dojść do wniosku, że nic tak nie cementuje nowej relacji jak wspólne doświadczenie własnej niewierności. „Synowi, dwudziestolatkowi, już nie byłam potrzebna, chyba że trzeba było wyprać i wyprasować ciuchy, bo to przecież babska robota, jak powtarzał za tatusiem. Dlatego tak łatwo przyszło moje zakochanie. Marek jest czuły, słucha mnie, teraz już wiem, że kocha. On też zostawił żonę. Dla mnie. Żyjemy w wynajętym mieszkaniu, zaczynamy wszystko od zera” – wyznaje bohaterka.

Komentująca opowieść „terapeutka” umiejętnie rozwiewa u źródła mogące przyjść wątpliwości czy wyrzuty sumienia. Jak na fachowca (pardon: fachowczynię) przystało, zagląda nawet do głów nienawistnych koleżanek. Przypuszcza, że ich potępienie dla niewierności wynika nie tyle z moralnych zasad, co… zawiści wywołanej niemożnością zachowania się w ten sam sposób. 

„Pani nie wie, dlaczego koleżanki z pracy się odwróciły? Skąd pewność, że odwracają się, bo zdrada to zło? Ludzie też odwracają się, kiedy sami chcieliby tak postąpić, kiedy zazdroszczą, ale ich własne ograniczenia, przekonania są zbyt silne, a odwaga zbyt mała, żeby podjąć decyzję o zmianie. Czy myśli Pani, że tak może być w tym przypadku?” – sugeruje.

Historie podobne do przywołanych tutaj nie pojawiają się incydentalnie. Są „normą” w najbardziej masowych i wpływowych mediach. Ich zadaniem jest wywołanie przekonania, że nie tylko ludzie z „wyższych kręgów”, celebryci, tancerze, szansoniści i kuglarze zmieniają „partnerów” jak rękawiczki, przynajmniej dwa razy do roku. Demontaż rodziny objąć ma wszystkich. Młode pokolenia chłoną z ekranów wykreowaną iluzję zakłamanego „szczęścia”.

Ta toksyczna wizja wpisuje się w przewrotną logikę odwracania na lewą stronę nakazów Ewangelii. Pan Bóg mówi do nas: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”? Trybuni naszych czasów głoszą: „człowiek to zagłada dla świata. Zrezygnujcie z dzieci!”. Czytamy w Piśmie Świętym: „czyńcie sobie ziemię poddaną”? Świat rezonuje przekaz: „to my mamy kłaniać się matce Ziemi”. Słyszymy z ambony: „Czego Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”? Media syczą i sączą: „bądźcie niewierni i zdradzajcie”. Nic nowego pod słońcem. Każdy ma wybór, każdy odbierze własną nagrodę.

Roman Motoła

 

Każda zdrada małżeńska głęboko rani i może zniszczyć życie. MOCNE komentarze!

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij