12 sierpnia 2013

Komorowski jak malowany

(Fot. prezydent.pl/Wikimedia Commons)

Ktoś słabo zorientowany w realiach polskiej polityki mógłby pomyśleć, że prezydent Bronisław Komorowski jest nie tylko mężem stanu, człowiekiem, który potrafi zjednywać sobie różne środowiska, ale też politykiem, cieszącym się niesłabnącą atencją rodaków.

 

Kto bowiem, jak nie on, w ciągu upływających trzech lat prezydentury – jeśli bralibyśmy pod uwagę jedynie sondaże i słuchali ekspertów zasiadających w studiach najbardziej wpływowych mediów – cieszy się największą sympatią i zaufaniem społeczeństwa? I nie jest to jedynie czasowa tendencja, wynikająca ze sprzyjających okoliczności. Jeśliby jednak zapytać przeciętnego sympatyka pana prezydenta, za co go ceni, jakie są jego osiągnięcia w pełnieniu tej zaszczytnej funkcji lub w jaki sposób wpłynął on swoją działalnością na życie narodu, czy na kierunek, w którym zmierza Polska, to wątpię, czy usłyszelibyśmy coś ponad powtarzane nieustannie przez media słowa-klucze, opisujące specyfikę jego prezydentury.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Kolorowanie Bronka

 

Ważniejsze od tego, w jaki sposób media kreują Komorowskiego na „prawicowego Kwaśniewskiego”, jest to, jak duży wpływ mają na niego ludzie z WSI, z którymi jest od wielu lat ściśle związany. Warto przypomnieć, że Komorowski był jedynym posłem PO, który głosował przeciwko rozwiązywaniu Wojskowych Służb Informacyjnych. Wbrew rzucającym się w oczy faktom, lewicowo-liberalne media wciąż podkreślają jego rzekomą niezależność i dają na każdym kroku do zrozumienia, że w żaden sposób nie podlega on wpływom swojej byłej partii oraz Donalda Tuska – wprost przeciwnie, mądrym słowem potrafi doradzić, podpowiedzieć, zaproponować lepsze rozwiązanie, a od czasu do czasu nawet skarcić. Nie przeszkadza im przy tym fakt, że praktycznie w każdej sprawie stawał on po stronie rządowej, starając się co najwyżej tłumaczyć „pana premiera” i pokazywać plusy kolejnych wprowadzanych przez niego zmian. Nie ma się jednak czemu dziwić, w końcu wszystko co robi Tusk jest dobre, nie ma więc potrzeby zmieniać tego, co działa tak sprawnie.

 

Na każdym kroku podkreśla się, że Komorowski jest prezydentem „wszystkich Polaków”, gdyż „łączy, a nie dzieli” i nie widzi się problemu w jego zgryźliwych, złośliwych, a nie raz po prostu chamskich uwagach pod adresem PiS-u oraz środowisk patriotycznych. Z najbardziej wpływowych mediów możemy wywnioskować, że prezydent jest łagodnego usposobienia, że zachowuje do siebie dystans, dlatego np. po uderzeniu jajkiem przez ukraińskiego nacjonalistę tylko się uśmiechnął i zbagatelizował sprawę, a Lech Kaczyński pewnie by się obraził i zażądał dla chłopaka wysokiej kary. A Komorowski to i uśmiechnąć się potrafi, komplementem rzuci, oczytany jest, inteligentny, no i przystojny, że ho, ho – z wąsem i bez wąsa – prawdziwy mąż stanu, co to prostego człowieka zrozumie, ale i z takim Obamą Barackiem o wierności jego żony pogadać potrafi. Swój chłop ten „Bronek” – prosto gada, niby nie wiadomo o czym tak konkretnie, ale nikt się po jego słowach nie burzy, no chyba że ci z PiS-u, ale oni wiadomo, tylko jątrzyć potrafią. Komorowski zaś nikomu nie przeszkadza, wprost przeciwnie, ludzie go lubią, bo w patriotycznych uroczystościach uczestniczy, do kościoła chodzi, dużą rodzinę ma – a że gafy strzela? Toż przecież każdemu się wymsknie, no nie?

 

Prezydencka maska

 

Bronisław Komorowski, człowiek niemający Polakom nic do zaproponowania, sili się na odgrywanie napisanej dla siebie roli i coraz częściej widać, że kazano mu się wcisnąć w o wiele za ciasny garnitur – co pod znakiem zapytania stawia próbę wykreowania go jako ważnego gracza polskiej „prawicy”. Jego wirtualny obraz nawet w części nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistej analizie jego działalności, jest zaś rodzajem narzuconej poprzez media narracji o prezydencie, w którym każdy Polak, bez względy na swoje poglądy, znajdzie coś dla siebie. Raz prezentowany jest jako „sympatyczny, poczciwy Bronek” – w szczególności, gdy na jaw wychodzą jego gafy lub gdy trzeba pokazać, że świetnie rozumie problemy „zwykłych ludzi”, a innym razem jako „poważny, zadumany nad stanem Ojczyzny, Bronisław” – gdy w swoich wypowiedziach, nieraz sprzecznych, całkowicie pozbawionych sensu lub zakłamujących rzeczywistość, sili się na głębię i refleksję – jak to miało miejsce chociażby przy okazji rocznicy rzezi wołyńskiej czy podczas „święta” 4 czerwca. Medialni funkcjonariusze dwoją się i troją, by oba obrazy, z których każdy jest zakłamany, połączyć w jedną, spójną całość. Kluczem do tego jest próba przemienienia wszelkich wad Komorowskiego w zalety i przekonanie odbiorców, że każdy, kto ocenia jego postać inaczej, jest „pisowcem”. Co więcej, daje się też do zrozumienia, że Komorowski pełni swoją funkcję na tyle dobrze, że nawet część sympatyków Jarosława Kaczyńskiego ma o nim pozytywne zdanie. W ostateczności, gdy już brakuje argumentów w obronie „naszego Bronka” mówi się, że jest to prezydentura spokojna, niewadząca nikomu, a co najważniejsze – w przeciwieństwie do czasów poprzedniego prezydenta – teraz „świat się z Polski nie śmieje”.

 

Główna manipulacja medialna dotycząca prezydentury Komorowskiego polega na kreowaniu go na „konserwatystę” – oczywiście „umiarkowanego”, czyli takiego, który z jednej strony byłby do zaakceptowania przez autorytety z „Gazety Wyborczej”, a z drugiej – swojski i bliski prostym ludziom. Stąd bierze się jego poparcie dla tych, którzy decydują się na zabiegi in vitro, jak i tych, którzy pytają premiera Tuska „jak żyć” i nie otrzymują odpowiedzi. Komorowski puszcza oko zarówno do lewicowców, marzących o tym, by w Polsce było jak na Zachodzie (a jeśli na razie nie da się gospodarczo, to choćby światopoglądowo) jak i do tych, dla których religia, tożsamość narodowa, rodzina i tradycja są sprawami istotnymi. Ponad dwie dekady, które minęły od transformacji w naszym kraju pokazują, że nie da się tu sprawować władzy bez uśmiechania się do szeroko pojętego prawicowego elektoratu. To jest też główną bolączką ludzi trzymających w Polsce sznurki. To oni, przy pomocy medialnych macherów – wykreowali postać, która ma odciągać umiarkowanie prawicowy, konserwatywny, w dużej części katolicki elektorat od popierania alternatywy dla sieci nieformalnych, wyrosłych z komunizmu, powiązań, którą przyjęło się nazywać „układem”. Dlatego trzeba mieć świadomość, że aktywizacja Komorowskiego jako obrońcy dotkniętego przez kryzys ludu jest nieunikniona. Będzie to jednak kolejny fałsz mający na celu zachowanie obecnego statusu quo.

 

Aleksander Kłos

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie