18 maja 2015

Przez polskie media przemknęła kilka dni temu informacja o wypowiedzi arcybiskupa Henryka Hosera, który – mówiąc o małżeństwie – wspomniał  o postawie „uległości kobiety względem męża”. Lewicowe media próbowały, w swoim stylu, rozpętać burzę wokół tych słów. Czy jednak katolickie kobiety mogą oburzać się na takie sformułowania?


Co dokładnie powiedział metropolita warszawsko-praski? Według depeszy Katolickiej Agencji Informacyjnej hierarcha mówił: „Jeśli na wzór Chrystusa będziecie starać się miłować swoje żony, możecie być pewni, że one odpłacą wam tak wielką miłością, do jakiej tylko kobieta jest zdolna” – zapewnił arcybiskup, dodając, że „mąż powinien zawsze cieszyć się zaufaniem swojej żony i z tego zaufania winna wypływać jej postawa uległości wobec męża”.

Wesprzyj nas już teraz!

Czy sprzeciwisz się Nowemu Testamentowi?

Niektórzy komentatorzy oburzyli się, przypominając, że „kobieta jest równa mężczyźnie”, że słowa o uległości i posłuszeństwie to „powrót do średniowiecza”. To oburzenie – coraz bardziej powszechne również wśród katoliczek – jest jednak irytacją skierowaną wcale nie ku nieuczciwie określanej mianem „wieków ciemnych” epoki, ale ku Pismu Świętemu oraz samemu świętemu Pawłowi!

Św. Paweł w Liście do Efezjan pisze bowiem tak: „Żony niech będą poddane mężom swoim, jako Panu; mąż bowiem jest głową żony, jak Chrystus jest Głową Kościoła” (Ef 5, 22-23). Czyż w związku z tym katoliczki mają w ogóle prawo oburzać się na takie słowa? Na jasno sformułowane słowa Apostoła Narodów o poddaniu się mężowi? Oczywiście, że nie – bunt wobec nakazów Nowego Testamentu wyklucza przecież z Kościoła.

Dzisiejszej kobiecie (wychowanej raczej przez telewizję śniadaniową niż przez pobożne matki i babcie), słowa o poddaniu się wydają się tożsame z losem murzyńskiego galernika umierającego gdzieś na środku wzburzonego morza. Osoba, której ma się ulegać, wydaje się nam stojącym pośród niewolników draniem, którego autorytet ogranicza się do nieograniczonej możliwości chłostania nas batem. Poddanie jest jednak czymś zupełnie innym – jest uznaniem, że druga osoba chce dobra, oraz nieprzeszkadzaniem w czynieniu go. Miłość małżeńska ma opierać się na jasnym wzorze – na miłości Chrystusa do Kościoła. A to jest miłość zakładająca posłuszeństwo.

Czym jest posłuszeństwo? Czy mąż może wszystko?

Czy nie jest archaizmem wymagać od kobiety posłuszeństwa względem mężczyzny? Czy mąż nie nadużyje swojej władzy? Oczywiście – jest wielu mężczyzn, którzy nie zasługują na miano głowy rodziny, nie potrafią unieść tej niezwykłej odpowiedzialności. Kobieta nie musi jednak spełniać wszystkich zachcianek i kaprysów mężczyzny, zwłaszcza takich, które ją upokarzają i powodują grzech! Mąż może nalegać na posłuszeństwo tylko w tych sprawach, które prowadzą do dobra. Jeśli on tego nie rozumie – odpowie za to przed Bogiem.

Kościół przyznawał tą oczywistość przez wieki – słowa arcybiskupa Hosera nie są więc dla katolików świadomych tradycji swojej wiary niczym nowym. Co jednak dokładnie oznaczają przytoczone słowa św. Pawła, wymagające posłuszeństwa od kobiety? Oddajmy głos biskupowi Tihamérowi Tothowi: „Oznaczają, że trzeźwego porządku i szczęścia rodziny nie można pogodzić z żadną formą fałszywych haseł „emancypacji kobiet” ani z emancypacją fizjologiczną, ani gospodarczą, ani społeczną. Emancypacja fizjologiczna głosi, że kobieta ma prawo wyrwać się spod zaszczytnego obowiązku żony-matki – chrześcijaństwo potępia takie stanowisko. Emancypacja gospodarcza twierdzi, że żona ma prawo prowadzić odrębną gospodarkę bez wiedzy męża i wbrew jego woli, nie troszcząc się o rodzinę; naturalnie, że chrześcijaństwo potępia taki pogląd. Emancypacja społeczna polega na tym, że kobieta powinna się zająć sprawami społecznymi, co naturalnie pociąga za sobą zaniedbanie męża i dzieci. (…) Naturalnie, chrześcijaństwo potępia takie stanowisko… (…) Tam, gdzie dwoje ludzi żyje wspólnie, koniecznie jedno musi prowadzić i kierować, „rozkazywać”. Rodzina, w której nie ma „rozkazu” i „posłuszeństwa”, prędzej czy później zginie. „Posłuszeństwo” w małżeństwie polega na tym, że ktoś się podporządkowuje. Kto? „Mądrzejszy ustępuje”. Tym mądrzejszym powinna być kobieta. (…) Jeżeli spotykamy idealne małżeństwo, jeśli przypatrzymy mu się z bliska, to przekonamy się, że żona, jako roztropniejsza, zawsze łagodzi sporne sprawy”.

Biskup Toth podkreślał także, że nie wolno wyobrażać sobie owego posłuszeństwa w sposób niewolniczy! „Zapobiegł temu również św. Paweł, kiedy mówi, że mąż jest głową żony, jak Chrystus jest Głową Kościoła. Widzimy więc jasno, że posłuszeństwo żony odnosi się nie tyle względem człowieka, ile względem Chrystusa. Żona ze względu na Chrystusa posłuszna jest mężowi; stąd wynika, że tylko w tych sprawach ma być posłuszna, które przewidział Chrystus” – pisał hierarcha.

Nie przysięgamy już posłuszeństwa. Dlaczego?

Wielu katolików czytających książki o swoim Kościele, dostrzega liczne zmiany w jego formie związane z Soborem Watykańskim II. Posłuszeństwo żony względem męża zostało jednak wykreślone z rytu katolickich ślubów na długo przed Soborem. Polski Kościół – wszak dość konserwatywny – zrezygnował ze ślubowania posłuszeństwa już w 1928 r. – na fali ruchów emancypacyjnych.

W formułce ślubu opuszczono ślubowanie posłuszeństwa ze strony młodej pani. Stało się to dla dostosowania się do Rytuału rzymskiego, który te­go ślubowania nie zna wychodząc z założenia, że obie strony przy ślubie biorą na siebie jednakie obowiązki małżeńskie. Nie znaczy to, że żona przestaje być uległa mężowi. „Mulieres viris suis subditae sint” św. Pawła (w liście do Efez 5. 22) po­zostaje nadal w mocy. Ale Kościół św. nie widzi powodu, żeby żony tę uległość miały aż ślubować – napisano wówczas w dokumencie archidiecezji gnieźnieńsko-poznańskiej.

W czasie, gdy słowa o posłuszeństwie miały pozostawać jedynie niejako „w domyśle” żony, papieżem był Pius XI. Ów namiestnik Chrystusowy nazwał mężczyznę głową, a kobietę sercem rodziny, podkreślając niezbywalną godność kobiety, której uległość względem męża wcale nie zaprzecza. „Posłuszeństwo to przeciwstawia się raczej tylko rozwydrzonej wolności, nie dbającej o dobro rodziny, zabrania w ciele rodziny serce odrywać od głowy z szkodą niepowetowaną dla ciała iż niebezpieczeństwem bliskiej jego zagłady” – pisał papież. To po raz kolejny przypomina nam, że zasada posłuszeństwa żony wymaga skrajnie odpowiedzialnej postawy męża. „Jeżeli mąż zaniedbuje obowiązki swoje, jest nawet obowiązkiem żony, zastąpić go w rządzie rodziny” – dodawał Pius XI.

Według Piusa XI „uczciwe i szlachetne posłuszeństwo” jest jednym z czynników składających się na pojęcie wierności małżeńskiej, obok KONIECZNIE wymaganych jedności, czystości i przede wszystkim miłości.

Czy dzisiejsze katoliczki o tym pamiętają? Czy pamiętają o tym ich mężowie? Czy w naszych małżeństwach kobieta potrafi być posłuszną, a mąż być na tyle odpowiedzialnym, by kobieta przeciw owemu posłuszeństwu się nie buntowała?

 

 

Monika Klarowska


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(2)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 141 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram