Cała populacja świata może się zmieścić na lądzie wielkości Teksasu, gdzie byłoby miejsce dla domu i podwórka dla każdej rodziny. A współczesna technologia daje nam możliwość wyżywienia świata trzykrotnie większego. Wbrew fałszywej narracji forsowanej przez zwolenników kontroli ludności (którzy są niezmiennie białymi i bogatymi mieszkańcami Zachodu), świat nie jest przeludniony, ani też większa liczba ludzi nie prowadzi do ubóstwa. Jest wprost przeciwnie – pisze Christine Niles z ChurchMilitant.com.
Autorka podaje przykłady miejsc, które są gęsto zaludnione, a mimo to mają najwyższy standard życia i kwitnącą gospodarkę (np. Singapur, Hong Kong) oraz te, które są najmniej zaludnione i są najuboższe (zwłaszcza kraje Afrykańskie: Republika Środkowej Afryki, Kongo, Liberia itp.). „Mniej ludzi oznacza mniej miejsc pracy, co oznacza mniejszą produkcję, co oznacza mniej towarów, co oznacza niższy standard życia” – zauważa. Niebagatelnym problemem jest też panująca w ubogich rejonach świata korupcja i defraudowanie pieniędzy przeznaczonych na pomoc w zmniejszaniu ubóstwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziennikarka zwraca uwagę na tragiczny aspekt kłamstwa o przeludnieniu: „programy represyjnej kontroli urodzin” i podaje przykłady takich krajów, jak „Peru, gdzie 100 tys. wiejskich kobiet zmuszono wbrew ich woli do podwiązania jajowodów, czy Meksyk, gdzie ubogim kobietom grozi się utratą opieki medycznej, jeśli nie zgodzą się na sterylizację”. Najdrastyczniejsze jednak przykłady pochodzą z Chin, gdzie kobietom narzuca się dopuszczalną liczbę dzieci. Jeśli jednak złamią zakaz, „zaciąga się je do klinik, przywiązuje do stalowych stołów, a ich nienarodzone dzieci – nawet do dziewiątego miesiąca – siłą abortuje, zmuszając jednocześnie matki do patrzenia”.
Dalej Christine Niles przytacza wstrząsające świadectwo jednej z takich kobiet, występującej pod pseudonimem Wujian, która złożyła zeznania w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Kiedy dowiedziała się, że jest przy nadziei, zaczęła ukrywać swój stan przez urzędnikami. Sprawa się jednak wydała i biciem zmuszano jej męża do wyjawienia miejsca jej pobytu. W końcu ją znaleziono, gdy była w trzecim trymestrze ciąży. Urzędnicy wywlekli ją z domu, zawieźli do kliniki, gdzie przywiązali ją do stołu, a następnie pielęgniarka wstrzyknęła przy pomocy długiej igły toksyczny rozczyn w główkę jej nienarodzonego dziecka. „W tej chwili był to dla mnie koniec świata – relacjonuje Wujian – i poczułam, że nawet czas się zatrzymał. Nie zdawałam sobie sprawy, że coś gorszego wydarzy się później”.
Następnego dnia dokończono w pokoju chirurgicznym potworną procedurę. By zaoszczędzić czytelnikom zbyt wielu porażających szczegółów, wspomnijmy tylko, że nieszczęśliwa matka mogła słyszeć, jak chirurgiczne nożyce tną ciałko jej dziecka na kawałki. „W końcu ta podróż do piekła – operacja – dobiegła końca, a jedna z pielęgniarek pokazała mi swą pincetą część zakrwawionej stópki. Poprzez łzy obraz zakrwawionej stópki utrwalił się w moich oczach i w moich sercu i tak wyraźnie widziałam pięć zakrwawionych małych paluszków. Natychmiast dziecko wyrzucono do kosza na śmieci”.
Tekst został zilustrowany dwoma wstrząsającymi zdjęciami, na których rozmazano szczegóły. Przedstawiają one dwie nieszczęśliwe matki, którym położono obok na łóżku strzępy ich nienarodzonych dzieci, bo nie miały pieniędzy na pokrycie kosztów usunięcia zwłok przez szpital.
Źródło: ChurchMilitant.com
Jan J. Franczak