Do dziś takie osoby patronują naszym szkołom, ulicom itp. Jest to jakaś aberracja umysłowa, to przecież jest tak, jakbyśmy w 1945 r. pozostawili nazwy po okupacji niemieckiej – o Hance Sawickiej, komunistce i zaprzedanej stalinistce, patronce IV LO w Kielcach rozmawiamy z Leszkiem Żebrowskim, historykiem i publicystą.
Wesprzyj nas już teraz!
Janek Krasicki, Hanka Sawicka – Janek, Hanka… Skąd takie zamiłowanie do zdrobnień? Co się za tym kryło?
W tym przypadku zapewne decydowały przedwojenne, młodzieńcze znajomości i aktywność w tych samych organizacjach. Nie sądzę, aby się coś więcej pod tym kryło… Z pewnością nie są to „amerykanizmy”, gdzie każda osoba publiczna ma imię prawie jak osesek. U nas to się pojawia incydentalnie i jest mocno infantylne, na przykład Donek, Radek, Bronek. Nie mamy takiej tradycji, więc to brzmi jak na podwórku, w gronie młodzieży szkolnej, latającej jeszcze w krótkich majteczkach.
Ale w strukturach konspiracji komunistycznej jest znacznie więcej pseudonimów plebejskich, nawet lumpenproletariackich: „Dziobaty”, „Gruby Stach”, „Garbaty”, „Bolek Bimberek”, „Czarny Bolek”, „Chytry”, itp.
Kiedy Hanna Szapiro stała się Sawicka? Czy jej korzenie, tak jak i wielu innych w szczególny sposób predestynowały ją do bycia komunistą?
Przypuszczam, że to ochronne nazwisko okupacyjne, przed wojną nazywała się bowiem Szapiro. Jeśli tak, to było rzeczą zupełnie naturalną, bowiem spolszczenie danych osobowych pozwalało się ukryć w szeroko pojętej, polskiej społeczności. Nie ma natomiast bezpośredniego związku między pochodzeniem a działalnością w nielegalnym, agenturalnym ruchu komunistycznym. Wszak jej bardzo bliski krewny, Stefan Kisielewski (jego matka była siostrą ojca Hanny Krystyny Szapiro) działał w Delegaturze Rządu na Kraj a po wojnie był bardzo negatywnie nastawiony do Polski Ludowej.
Można jednak powiedzieć, że prawie cały aktyw szeroko pojętego ruchu komunistycznego w Polsce to byli funkcjonariusze pochodzenia żydowskiego. W chwili rozwiązania KPP przez Stalina było w tej organizacji ponad 17 tys. „towarzyszy” i „towarzyszek”, ale przez te struktury przewinęło się w okresie II RP zapewne dwa razy tyle osób albo jeszcze więcej…
Jak to możliwe, że w 2013 roku zawodowa komunistka, stalinistka jest patronem szkoły np. LO w Kielcach? Czy to ostateczny tryumf propagandy komunistycznej lansującej ją na wzór dla młodzieży?
Podczas okupacji z pewnością była „funkiem”, czyli funkcjonariuszem zawodowym (na „etacie” partyjnym), pełniła bowiem bardzo eksponowane funkcje, jako kierownik techniki Komitetu Warszawskiego PPR i redaktorka „Walki Młodych”.
Nie można więc zakładać, że mogła tam być przypadkowo. Musiała wiedzieć bardzo dokładnie, jaki jest jawny i niejawny program partii oraz powiązania sowieckie, w tym wywiadowcze, przeciwko Polskiemu Państwu Podziemnemu. Po śmierci mianowano ją „podpułkownikiem” GL, co też świadczy o roli, jaką odgrywała, mimo bardzo młodego wieku.
Do dziś takie osoby patronują naszym szkołom, ulicom itp. Jest to jakaś aberracja umysłowa, to przecież jest tak, jakbyśmy w 1945 r. pozostawili nazwy po okupacji niemieckiej. I to nie jest śmieszne. Mam nadzieję, że ta sytuacja się jednak bardzo szybko zmieni, rośnie bowiem pokolenie wolne od takich powiązań i mniej podatne na manipulacje „reżimowych” mediów.
Sawicka należała do tzw. młodzieżowego ruchu komunistycznego. ZWM, ZSP, itd. Czym był ten ruch, do którego należeli także prominentni działacze SLD, np. Aleksander Kwaśniewski?
Struktury młodzieżowe ruchu komunistycznego miały bardzo konkretne zadanie: wychowywanie narybku dla swej organizacji. Osoby, które prawie od dziecka były związane z komuną, były później bardziej lojalne i zaufane, to im powierzano najważniejsze funkcje. To wtedy, przed osiągnięciem pełnoletniości, kształtowano je na obraz i podobieństwo starszych towarzyszy…
Rozmawiał Łukasz Karpiel