Prowadzona przez Unię Europejską polityka klimatyczna staje się problemem nie tylko wewnątrz Unii. Kłopoty będą mieć także linie lotnicze spoza UE. Wszystko przez opłaty za emisję CO2, jakie Bruksela chce wprowadzić od kwietnia przyszłego roku. Chiny już dały wyraźnie do zrozumienia, że płacić nie zamierzają. Podobne plany ma również Rosja i Stany Zjednoczone. Co więcej państwa sprzeciwiające się tym przepisom szykują odwet…
Władze Chin zabroniły swoim przewoźnikom regulować tego typu rachunki. Również w rosyjskiej Dumie trwają prace nad nowelizacją ustawy o ochronie środowiska, której zapisy dają rządowi prawo zakazać liniom lotniczym kupowania kwot za emisję CO2.
Wesprzyj nas już teraz!
Kary jakie UE zamierza nakładać za niewykupienie limitów są kilkakrotnie wyższe niż koszt owych limitów – wynoszą nawet 100 euro na tonę gazu. Nie wykluczone, że skutek całej tej sytuacji będzie taki, że samoloty z tych państw nie będą miały wstępu na lotniska UE, Islandii i Norwegii.
Aż 30 państw sprzeciwia się takiej polityce Brukseli. Ich zdaniem sprawa jest o tyle poważna, że UE wykracza swoją jurysdykcją podatkową poza swój teren. Opłaty mają być bowiem pobierane nie tylko za przelot niebem nad terytorium Unii, ale za przelot na całej trasie. W odwecie państwa te planują wprowadzenie karnych opłat za korzystanie z własnych lotnisk dla przewoźników z terenu UE. W ten sposób chcą sobie zrekompensować straty finansowe związane z wprowadzonymi opłatami lub karami za ich nieuiszczenie.
Rosyjski wiceminister transportu Walerij Okułow ujawnił, że Rosja rozważa także ograniczenie dostępu do nieba nad Syberią dla unijnych linii lotniczych jeśli Bruksela nie wycofa się z tego pomysłu. Zyskają na tym przewoźnicy z krajów nie należących do UE.
Może na tym stracić także PLL LOT, który właśnie lotami do Azji chce poprawić sytuację firmy. W najbliższym czasie planowano bowiem wprowadzić do rozkładu loty do Szanghaju czy Shenzhen. Poczyniono już nawet spore wydatki w tym kierunku. Flotę samolotów ma bowiem zasilić osiem dreamlinerów zamówionych u Boeinga. Jeśli Rosja zrealizuje swoje groźby, plany zostaną wstrzymane być może na długo. Wprawdzie byłaby możliwość ominięcia korytarza nad Syberią, i przelotu nad Kazachstanem, to jednak oznaczałoby wydłużenie trasy i znaczne zwiększenie kosztów.
Istnieje jednak szansa, że jeśli państwa zrealizują groźby, Bruksela odstąpi od swoich zamierzeń. W innym przypadku cenę za kolejną „fanaberię” eurobiurokratów zapłacą podróżni, którzy zmuszeni będą płacić dużo więcej za bilety. Paradoksalnie więc w tym przypadku interesy państw spoza Unii, pokrywają się z interesami jej obywateli. A sama Bruksela po raz kolejny pokazuje, jak bardzo jest oderwana od rzeczywistych potrzeb mieszkańców UE.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.gazetaprawna.pl