„Przyszłość Kościoła katolickiego, jak często się mówi, leży w Afryce. […] Pytanie tylko, czy Kościół katolicki, a zwłaszcza kierownictwo w Watykanie, jest gotowe na odegranie przez Afrykę wiodącej roli w Kościele powszechnym?” – pyta na łamach „National Catholic Register” Jonathan Liedl.
Według dziennikarza sygnały płynące z Rzymu w ocenie AFryki są mieszane, przynajmniej jeżeli sądzić po reakcji na stanowisko Afryki w sprawie błogosławienia par homoseksualnych.
Z jednej strony mocny głos Kościoła z Czarnego Lądu został w Watykanie wysłuchany, po Dykasteria Nauki Wiary zrobiła krok wstecz po publikacji Fiducia supplicans. Z drugiej jednak strony dokument o błogosławieniu par homoseksualnych został przygotowany w głębokim sekrecie, choć trwa cały czas Synod o Synodalności; a to oznacza, że Watykan w ogóle nie zapytał Afrykanów o zdanie przed publikacją Fiducia supplicans. Najwyraźniej nie zastanawiano się w ogóle, jaką reakcję wywoła on w krajach afrykańskich, sądzi Liedl.
Wesprzyj nas już teraz!
Rola Afryki będzie tymczasem cały czas wzrastać. W 1910 roku na Czarnym Lądzie mieszkał niespełna milion katolików, dziś – ponad 265 milionów. Według prognoz World Christian Database w 2050 roku Afrykanie będą stanowić 32 proc. światowej populacji katolików. Afrykańscy katolicy praktykują też wiarę: w Nigerii 94 proc. z nich chodzi na niedzielną Mszę świętą, podczas gdy we Francji czy w Niemczech – około 5 procent.
Liedl zwraca uwagę, że nie można jednak już dłużej patrzeć na Afrykę wyłącznie jako przyszłość Kościoła: to także jego teraźniejszość, również gdy chodzi o odgrywanie aktywnej i podmiotowej roli w kościelnej debacie. Pokazał to właśnie kryzys wokół Fiducia supplicans.
– To Kongo, a nie Ren, będzie od tej pory wpływać do Tybru – stwierdził australijski katolicki komentator Scott Smith, cytowany przez Liedla.
Źródło: ncregister.com
Pach