Kluczowi przywódcy Kongresu wstępnie zgodzili się w czwartek na przyznanie prezydentowi specjalnych uprawnień w celu przyspieszenia negocjacji i zawarcia jednego z największych światowych porozumień handlowych tj. Paktu Transpacyficznego (TPP) – donosi „New York Times”.
Prezydent Obama od dawna zabiegał o przyjęcie ustawy „szybkiej ścieżki” pozwalającej Białemu Domowi kontynuować negocjacje i przyspieszyć zawarcie porozumień stowarzyszeniowych o utworzeniu strefy wolnego handlu z dwunastoma państwami azjatyckimi i krajami północno- oraz południowoamerykańskimi. Prezydent chce także szybciej ukończyć negocjacje z Brukselą w sprawie Transatlantyckiego Partnerstwa, budzącego również liczne kontrowersje, chociażby dlatego, że negocjacje między USA a UE prowadzone są często za zamkniętymi drzwiami i opinia publiczna tak naprawdę ma niewielką wiedzę na ich temat.
Wesprzyj nas już teraz!
W Stanach Zjednoczonych jednak największe emocje budzi kwestia umowy stowarzyszeniowej z krajami azjatyckimi i najprawdopodobniej będzie ona jednym z wiodących tematów kampanii prezydenckiej za Oceanem.
Związki zawodowe, ekolodzy i organizacje latynoskie – tradycyjni wyborcy Demokratów – sprzeciwiają się paktowi, obawiając się wzrostu bezrobocia i obniżenia wynagrodzeń.
Umowa jest przede wszystkim w interesie dużych amerykańskich producentów żywności, firm technologicznych, farmaceutycznych, ubezpieczeniowych i innych korporacji, które liczą na zwiększenie eksportu do 11. krajów w Azji i Ameryce Południowej.
Prezydent Obama przekonuje, że układ daje „równe szanse” i silne osłony amerykańskim pracownikom, gwarantuje lepszą ochronę środowiska i stwarza lepszą ochronę dla wolnego i otwartego internetu. Co więcej, otwiera nowe rynki dla towarów i usług „made in America”.
Republikanie zgodzili się przyznać uprawnienia prezydentowi w sprawie przyspieszenia negocjacji pod warunkiem, że w tych negocjacjach podniesiona zostanie kwestia praw człowieka, co jak pisze nowojorska gazeta, nigdy wcześniej nie miało miejsca w przypadku negocjowania umów handlowych.
Kongresmeni w zamian za przyznanie uprawnień prezydentowi zażądali poddania wynegocjowanego projektu umowy szerokiej debacie publicznej. Jeśli porozumienie wynegocjowane przez przedstawicieli handlowych Stanów Zjednoczonych nie będzie spełniać celów określonych przez Kongres – np. w kwestii pracy, ochrony środowiska i praw człowieka – mający większość w Senacie Republikanie wprowadzą poprawkę, która wymagać będzie negocjowania każdego z osobna porozumienia w każdej dziedzinie.
Kongresmeni zażądali także od administracji prezydenckiej, by rozszerzono pomoc dla pracowników, których miejsca pracy będą zagrożone wskutek otworzenia rynku amerykańskiego. Główne centrale związkowe A.F.L.-C.I.O. zapowiedziały ostrą kampanię przeciw umowie stowarzyszeniowej.
Amerykańscy negocjatorzy chcą do końca roku porozumieć się z partnerami TPP odnośnie 150 celów negocjacyjnych, obejmujących m.in. kwestię ochrony własności intelektualnej, zmniejszenia barier dla eksportu produktów rolnych, przepływu pracowników, norm środowiskowych, praworządności i praw człowieka. Stany Zjednoczone musiałyby znieść liczne ograniczenia dotyczące przepływów transgranicznych, zaprzestać manipulacji walutą itp.
Senator Charles E. Schumer z Nowego Jorku, trzecia najbardziej wpływowa osoba w Partii Demokratycznej, powiedział ostatnio, że celem układu TPP jest odciągnięcie od Chin partnerów handlowych USA. Sam układ właśnie w taki sposób jest postrzegany przez kraje w Azji i Europie. Waszyngton lansując ambitny pakt transpacyficzny chce wraz z Tokio przeciwdziałać szybko rosnącym wpływom Pekinu w Azji.
Amerykanie i Japończycy nie mogą wybaczyć upokorzenia, jakiego doznali w związku z powołaniem przez Chińczyków – konkurencyjnego w stosunku do Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Azjatyckiego Banku Rozwoju – Azjatyckiego Banku Inwestycji Strukturalnych, do którego zwabili ponad 50 krajów, w tym najlepszych sojuszników USA, tj. Wielką Brytanię, Izrael, czy Niemcy.
Nawet Polska – jako jedyny kraj z tzw. mechanizmu współpracy Chin z krajami Europy Środkowej – została przyjęta ostatnio w poczet członków-założycieli ABII. Węgrzy się starali, ale jak na razie bezskutecznie. Wsparcie, jakie uzyskał projekt Pekinu zaskoczyło samych Chińczyków, których wpływy na arenie międzynarodowej wyraźnie rosną.
– Chiny chcą ustanowić nowe zasady w najszybciej rozwijającym się regionie na świecie – mówił w styczniowym orędziu do Kongresu prezydent Barack Obama. – Dlaczego powinniśmy im na to pozwolić? Sami je napiszemy – konkludował.
Oficjalnym celem Partnerstwa Transpacyficznego (Trans-Pacific Partnership) jest utworzenie ogromnego obszaru wolnego handlu i swobodnego przepływu inwestycji, obejmującego poza USA także: Australię, Brunei, Kanadę, Chile, Japonię, Malezję, Meksyk, Nową Zelandię, Peru, Singapur i Wietnam.
Agnieszka Stelmach