Prezydent Izraela Icchak Hercog powierzył w niedzielę misję utworzenia rządu Benjaminowi Netanjahu. Blok popierający byłego premiera zdobył 64 miejsca w 120-osobowym parlamencie i może stworzyć najbardziej prawicową koalicję w historii kraju.
Wybory na początku listopada wygrał wyraźnie blok partii, które określa się prawicowymi, skrajnie nacjonalistycznymi i reprezentujących środowiska żydów ultraortodoksyjnych.
Jeżeli Netanjahu zdoła porozumieć się z sojusznikami, zakończy to 17-miesięczne rządy koalicji wszystkich pozostałych partii w Knesecie, które łączyła przede wszystkim chęć obalenia go po 12 latach jego przywództwa. Tryumf Netanjahu oznacza również prawdopodobnie koniec okresu niestabilności politycznej, w trakcie której od 2019 roku w Izraelu pięciokrotnie odbywały się wybory i która przyczyniła się do rosnącej polaryzacji społeczeństwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Izraelscy liberałowie oraz media głównego nurtu za granicą obawiają się, że nowy rząd, w którym najważniejsze ministerstwa przejmą nacjonaliści i ortodoksi, zaogni konflikt z Palestyńczykami na Zachodnim Brzegu Jordanu oraz pogłębi podział między świeckimi a religijnymi obywatelami Izraela.
Podczas uroczystości w Jerozolimie Netanjahu przyjął jednak pojednawczy ton i bagatelizował takie obawy.
– Jest bardzo wielu takich, którzy z zadowoleniem przyjmują wynik wyborów, ale są też tacy, którzy prorokują koniec świata, (…) strasząc opinię publiczną, że to koniec państwa, koniec demokracji. To nie pierwszy raz, kiedy mówi się takie rzeczy. Mówili to o (pierwszym przywódcy partii Netanjahu, Likudu, Menachemie) Beginie, mówili to też o mnie. To nie była prawda wtedy i nie jest to prawda dzisiaj – powiedział Netanjahu.
– Zrobimy wszystko, by z bożą pomocą stworzyć stabilny rząd, skuteczny rząd, odpowiedzialny rząd, oddany rząd, który będzie działał z korzyścią dla wszystkich mieszkańców państwa Izrael bez wyjątku – powiedział polityk, który ma maksymalnie sześć tygodni na zakończenie negocjacji koalicyjnych i utworzenie swojego gabinetu.
Źródło: PAP