Blisko 200 lat nieprzerwanej działalności najbardziej znanego w Polsce i najstarszego zarazem wydawnictwa Ossolineum dobiega końca. Istniało od 1817 roku, niestety ciągnące się od lat problemy finansowe doprowadziły w końcu do jego bankructwa. Minister kultury Bogdan Zdrojewski twierdzi, że przyczyną sytuacji było złe zarządzanie spółką i ustawia się w kolejce do wykupu znaku towarowego Ossolineum. Chce na to przeznaczyć 600 tys. zł.
Spółka Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, została rozwiązana z dniem 2 lipca br. na wniosek Nadzwyczajnego Zgromadzenia Wspólników. Likwidacji dokonał prezes Andrzej Gołuchowski. Minister Zdrojewski nie był zaskoczony tą informacją, gdyż, jak twierdzi, firma była źle zarządzana. Chce w pierwszej kolejności wykupić znak towarowy wydawnictwa za 600 tys. zł. Zapewnia jednak, że także jego zasoby i należące do niego prawa autorskie, przejmie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Wesprzyj nas już teraz!
Problemy spółki ciągnęły się już od dłuższego czasu. Pięć lat temu została przejęta przez MKiDN od Ministerstwa Skarbu. Fatalna sytuacja finansowa spółki zmusiła resort do spłacania jej zadłużenia, bez możliwości czerpania korzyści z jej działalności wydawniczej. Nie dawała także możliwości dokonywania zmian prawnych. Problemem były wysokie koszty stałe wydawnictwa i masa zaciągniętych kredytów. Co więcej wydawnictwo czasowo odsprzedało prawa do części tytułów.
Oprócz wcześniej zadeklarowanych środków, Ossolineum może liczyć na to, że w razie potrzeby popłyną kolejne pieniądze z ministerstwa na ratowanie zgromadzonego dorobku. W planach jest także ustawowe uregulowanie praw autorskich i dorobku tego rodzaju wydawnictw o znaczeniu narodowym. Zanim to jednak nastąpi konieczne jest uregulowanie wszelkich należności względem tych podmiotów i osób, które wysuwają zasadne roszczenia względem oficyny.
Minister Zdrojewski nie zamierza jednak nikogo pociągać do odpowiedzialności. Jego zdaniem to nie złe działania władz doprowadziły oficynę do upadku, lecz brak kluczowych decyzji, które należało podjąć wiele lat temu. Jak twierdzi nie była to niegospodarność, lecz niefrasobliwość.
Czyli odpowiedzialni za ten stan rzeczy mogą spać spokojnie. Minister kultury nie ma im za złe, że nieomal zaprzepaścili cały powierzony sobie dorobek. Grunt, że w porę resort zapłaci wszystkie należności. Oczywiście z naszych kieszeni.
Iwona Sztąberek
Źródło: ww.gazetaprawna.pl