Pandemia jest skończona – tak zadekretował polski rząd i zniósł niemal wszystkie obostrzenia. Zmiany widać również w kościołach: świątynie w wielu miejscach są znowu pełne, wierni czczą Boga bez masek na twarzach. Można byłoby tylko się cieszyć, ale… dlaczego mimo ustania sanitaryzmu księża i szafarze wciąż udzielają wiernym Komunii Świętej na rękę? W tej arcyważnej sprawie potrzebny jest jednoznaczny głos Konferencji Episkopatu Polski.
Sanitaryzm w Kościele
Komunia na rękę została wprowadzona w kościołach Polski na samym początku ogłoszonej przez rząd pandemii koronawirusa. 12 marca 2020 roku Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski wydała zarządzenie (nr 1/2020), w którym stwierdzono między innymi: „przypominamy, że przepisy liturgiczne Kościoła przewidują przyjmowanie Komunii Świętej na rękę, do czego teraz zachęcamy”. Oprócz w tego w „Zarządzeniu” zawarto też rekomendację dla biskupów dotyczącą udzielenia dyspensy od obowiązku niedzielnego i szereg ważnych, choć mniej istotnych sugestii, jak na przykład rezygnację z napełniania kropielnic wodą święconą. Regulacje i zalecenia były motywowane względami sanitarnymi.
Wesprzyj nas już teraz!
Polskie władze zadekretowany jednak „koniec pandemii”. Zniesiono większość obostrzeń, Polakom pozwolono zdjąć maski. Kościół katolicki w Polsce najwyraźniej zgodził się z nową ocenę „stanu epidemiologicznego”, bo – przykładowo – biskupi czy proboszczowie nie wymagają już od wiernych stosowania się do żadnych szczególnych zasad higienicznych. Można powiedzieć, że sytuacja wróciła do normy. Poza jednym: Komunia na rękę w wielu parafiach została.
Problem w tym, że jest to stan głęboko nienormalny; więcej – niezwykle szkodliwy. Owszem, jest prawdą, że Stolica Apostolska akceptuje udzielanie Komunii świętej zarówno do ust, jak i na rękę; akceptuje to również od wielu lat Konferencja Episkopatu Polski. W piśmie z października 2020 roku przewodniczący komisji liturgicznej KEP, bp Adam Bałabuch, zwrócił uwagę, że obie formy udzielania wiernym Ciała Chrystusa są na gruncie przepisów kościelnych uprawnione. To prawda, ale nie cała: Komunia na rękę pojawia się w Kościele pod presją modernistów i została zaakceptowana przez papieży jako nadużycie zbyt rozpowszechnione, by je wykorzenić.
Antyczne złudzenie
Czytelnika zainteresowanego szczegółami historii wprowadzenia w Kościele Komunii na rękę odsyłam do mojego artykułu z 2020 roku pt. „Komunia na rękę. Fałszywe argumenty zwolenników kontra fakty”. Tu przypomnę tylko kilka głównych punktów. Po pierwsze, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa rzeczywiście nierzadko udzielano Komunii świętej wiernym do rąk, ale praktyka ta była opatrzona całą masą rozmaitych zabiegów, od puryfikacji dłoni poprzez wykorzystanie różnych instrumentów (chusty, pateny etc.); całość dokonywała się też w zupełnie innym kontekście historycznym i kulturowym. O związku między starożytnym udzielaniem Komunii świętej a współczesnym wydawaniem jej do dłoni wiernych po prostu nie ma mowy.
Protestanci i moderniści – prawdziwi ojcowie praktyki Komunii na rękę
Prawdziwym źródłem współczesnej Komunii na rękę jest protestantyzm. Przykładowo wściekle antykatolicki herezjarcha Martin Bucer gwałtownie zwalczał udzielanie Komunii świętej do ust, bo taka forma wiązała się z wiarą w realną obecność Pana Jezusa. Dla protestantów, którzy albo tej obecności nie uznawali, albo uznawali jedynie w sensie symbolicznym, katolicki kult Eucharystii był nieakceptowalny. Dlatego wprowadzili praktykę Handkommunion – żeby, jak pisał Bucer, walczyć z „fałszywą czcią” katolików wobec Ciała Chrystusa.
Po II wojnie światowej, na fali nowego ekumenizmu, niektórzy innowatorzy liturgiczni oraz moderniści zaczęli krzewić w Kościele praktykę Komunii na rękę, twierdząc, że jest ona bardziej „dojrzała” i „ekumeniczna”. Praktyka pojawiła się najpierw w Holandii, później zostając przeniesiona do Belgii, Francji, Niemiec, Luksemburga. Działo się to bez zgody Watykanu; Komunię na rękę promowali aktywiści „odnowy” liturgicznej i „dialogu” z protestantyzmem. Wkrótce wpływowi moderniści, w tym kardynałowie, zaczęli wywierać presję na Watykan, twierdząc, że to sami wierni chcą Komunii na rękę, co jednak nie było prawdą. W efekcie w 1969 roku Kongregacja Kultu Bożego przygotowała instrukcję Memoriale Domini, w której wyrażano zgodę na Komunię na rękę tam, gdzie ten obyczaj się już upowszechnił. Papież był temu bardzo przeciwny, ale… ostatecznie zgodził się i instrukcja została ogłoszona. Wkrótce moderniści zaczęli promować praktykę Komunii na rękę także w innych krajach, w których wcześniej tej praktyki nie było, Watykan wydawał kolejne indulty, aż wreszcie rzecz upowszechniła się na tyle, że została uznana za powszechnie przyjętą. Mimo wszystko w swoich dokumentach Kościół zawsze zwracał uwagę, że Komunia na rękę wiąże się z niebezpieczeństwem profanacji (vide instrukcja Redemptionis sacramentum z 2004 roku). Podsumowując: Mamy do czynienia z zalegalizowanym nadużyciem, które ma czysto protestanckie pochodzenie.
Głos polskich wiernych
Wierni w Polsce protestowali przeciwko wprowadzeniu Komunii świętej na rękę. Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej zorganizowało w październiku 2020 roku obszerną kampanię billboardową, w której ostrzegano przed możliwymi profanacjami. Akcja pod hasłem „Stop Komunii Świętej na rękę” wywołała duży odzew w Kościele w Polsce i nie tylko; była też komentowana zagranicą, często niezwykle pozytywnie. Rodzimi krytycy akcji nie potrafili zaprezentować żadnych argumentów merytorycznych. Skupiali się wyłącznie na ich zdaniem nieadekwatnej formie zewnętrznej kampanii oraz przywoływali puste argumenty o rzekomym „starożytnym pochodzeniu” praktyki udzielania Komunii na rękę (co, jak pisałem wyżej, jest nieprawdą).
Można domniemywać, że cytowane już oświadczenie bp. Adama Bałabucha z października 2020 roku było odpowiedzią na akcję „Stop Komunii Świętej na rękę”. Chociaż Episkopat nie cofnął swoich zaleceń, to wezwał przynajmniej szafarzy do tego, by „poczuwali się do szczególnie wielkiej dbałości o cześć wobec Najświętszego Sakramentu” udzielając Komunii na rękę. W praktyce jednak takie wezwanie jest trudne do realizacji: nie sposób kontrolować tego, co robią z Ciałem Chrystusa setki wiernych przyjmujących Komunię. Udzielanie Komunii na rękę wiąże się nieodmiennie z upadaniem partykuł na ziemię, wcieraniem ich w ubrania, z olbrzymim ryzykiem profanacji (wyniesienie Hostii z kościoła). Co więcej, wiąże się też w oczywisty sposób ze spadkiem czci dla Najświętszego Sakramentu. Nawet jeżeli wmówimy sobie, że składając dłonie „w tron dla Pana Jezusa” darzymy Go wielkim szacunkiem, to w skali masowej sprawa jest jasna: czym innym jest upaść na kolana i przyjąć Chrystusa do ust, a czym innym wziąć Go do ręki i spożyć podczas drogi powrotnej od szafarza do ławki.
Kilka tygodni temu odbyła się premiera filmu „Bóg” wyprodukowanego przez PCh24.pl. Jego autorzy, Krystian Kratiuk i Mateusz Ochman, starali się pokazać piękno i godność tradycyjnego kultu Najświętszego Sakramentu – zestawiając go z nową, tak mało sakralną formą przyjmowania Chrystusa. Warto, by wszyscy, którzy na pierwszy rzut oka nie widzą, jaka jest właściwie różnica między jedną a drugą formą udzielania Komunii, obejrzeli ten obraz.
Czas działać
Ustały przesłanki sanitarne dla uzasadnienia utrzymywania w Polsce udzielania Komunii na rękę (abstrahuję w tym momencie od ich nader wątpliwej słuszności). Nie ma i nigdy nie było przesłanek historycznych, teologicznych ani społecznych. Mówiąc krótko, Komunia na rękę jest w Kościele katolickim w Polsce zjawiskiem niepotrzebnym, obcym i głęboko szkodliwym; nie ma najmniejszego powodu, by ją nadal utrzymywać czy zgoła promować. Trzeba zatem postawić pytanie: kiedy Konferencja Episkopatu wyciągnie z tego wnioski – i przypomni o właściwym sposobie przyjmowania Ciała naszego Pana? Rozumiem, że biskupi nie chcą zabronić kapłanom udzielać Komunii świętej na rękę: to byłoby w tym momencie skrajnie trudne, biorąc pod uwagę choćby kształt kościelnego prawodawstwa.
Możliwe byłoby jednak wydanie nowych zaleceń dotyczących sposobu udzielania Eucharystii wiernym, tak, by z właściwą dobitnością zachęcić kapłanów do powrotu do normalności. Warto byłoby przy tej okazji przypomnieć, że wbrew rozpowszechnionym twierdzeniom, Komunia na rękę pojawiła się w Kościele katolickim wyłącznie jako tolerowane nadużycie. Większość polskich katolików, sądzę, przyjęłaby taki krok z wdzięcznością.
Przewodniczący Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki wielokrotnie pokazał, że nie boi się podejmowana trudnych tematów. W ciągu ostatnich miesięcy skierował szereg listów do rządu, domagając się odejścia od narzucania Kościołowi dyktatury sanitarnej; upomniał heretyzującego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec, bp. Georga Bätzinga; upomniał patriarchę Moskwy Cyryla, który imieniem Bożym uzasadnia mordowanie Ukraińców; nie przyłączył się też do nagonki na katolików przywiązanych do liturgii łacińskiej, którą wywołał Watykan za sprawą motu proprio Traditionis custodes. Mam nadzieję, że teraz, gdy pandemia została uznana za zakończoną, z polskich kościołów – w możliwie największym stopniu – zniknie też udzielanie Komunii na rękę. Wielu wiernych zdążyło się już do tego przyzwyczaić, ale możliwe, ba, konieczne jest podjęcie wysiłku na rzecz wytłumaczenia im, jak sprawy tak właściwie się mają. Mocno liczę na głos abp. Stanisława Gądeckiego.
Paweł Chmielewski
Polscy katolicy apelują do biskupów o zaniechanie praktyki udzielania Komunii świętej na rękę. Dołącz i podpisz pilną petycję!