Recesja w Europie zbiera coraz większe żniwo. Na pierwszym miejscu znajduje się oczywiście Grecja, ale coraz trudniejsza sytuacja gospodarcza jest także w Portugalii, Hiszpanii i Włoch. Tymczasem według analityków z Niemiec, Francji i Włoch recesja w strefie euro, mimo nie napawających optymizmem wieści, ma się ku końcowi.
Według ich raportu, ostatni kwartał 2011 roku i pierwszy kwartał bieżącego przyniósł spadek PKB łącznie o 0,5%. W drugim kwartale tego roku spadek zostanie zahamowany, a już w trzecim wzrost ma wynieść 0,1%, do czego głównie ma się przyczynić eksport.
Wesprzyj nas już teraz!
Niestety powodów do optymizmu wbrew pozorom nie ma, ponieważ wzrost ma być słaby i do tego nietrwały. Spada bowiem poziom konsumpcji gospodarstw domowych, co jest wynikiem najgorszej od 15 lat sytuacji na rynku pracy w strefie euro. Rosnąc ma aktywność gospodarcza, co jednak nie spowoduje ożywienia gospodarczego. Wzrosnąć ma wartość inwestycji, jednak będzie to nikły wzrost.
Jeśli do tego dodać rozpaczliwe próby ratowania się wielu unijnych państw przed bankructwem (czego przykładem jest rząd włoski, który powstrzymał wzrost zadłużenia doprowadzając jednak kraj do recesji), to właściwie nie wiadomo co kierowało analitykami wyżej wymienionych państw do ogłaszania rychłego końca recesji w Europie. Wygląda to raczej na zaklinanie rzeczywistości i potwierdza, że wśród europejskich polityków oraz innych euroentuzjastów wiara w powodzenie projektu centralnie sterowanej gospodarki unijnej jest niezachwiana. Wystarczy do tego jeszcze przekonać resztę obywateli państw członkowskich, którzy jak to zwykle bywa ponoszą największe koszty błędnych decyzji eurobiurokratów. Może właśnie temu miał służyć ten raport…?
I.Sz.