Raport bylego szefa Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghiego jest uznawany za punkt odniesienia w dyskusjach nad przywróceniem europejskiej gospodarce dawnej konkurencyjnności. Jak się okazuje, „cudotwórca” ratujący strefę euro nie uwzględnił w swojej analizie ani jednego głosu przedstawicieli krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Jak zauważa „Rzeczpospolita”, na liście rozmówców Maria Draghiego, spośród 22 ekonomistów nie ma nikogo z Europy Środkowo-Wschodniej, podobnie jak na liście konsultowanych think tanków. Polscy eksperci nie kryją oburzenia.
– To absolutnie szokujące dowiedzieć się, że raport Draghiego nie opierał się na ani jednej rozmowie z kimkolwiek z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski, która od 1990 r. zwiększyła swój PKB PPP (liczony siłą nabywczą złotego – red.) trzyipółkrotnie, więcej niż ktokolwiek inny w Europie i na świecie od co najmniej 1992 r. Pokazuje to ignorancję Europejczyków Zachodnich i pozorną nieistotność Europejczyków Wschodnich – napisał na X Marcin Piątkowski, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Dotychczas w ramach polityki spójności, biedniejsze regiony UE otrzymywały większe unijne fundusze na wyrównywanie szans między krajami. Logika Draghiego jest inna: trzeba finansować najlepszych, żeby w skali globalnej konkurowali z Chinami i USA. Nawet poprzez subsydia czy naginanie reguł konkurencji.
Michal Hruby, czeski ekonomista, zwraca uwagę, że recepta zapisana przez Draghiego może być dla naszego regionu w krótkim terminie niebezpieczna. Przyniosłaby owoce w dłuższej perspektywie, ale pod warunkiem że państwa, takie jak, Polska, Węgry czy Czechy, dostosowałaby się do nowych oczekiwań, a więc grę na silniejsze, bardziej reprezentatywne gospodarki.
Źródło: rp.pl
PR
Włochy rzucają wyzwaniem USA i Chinom? Raport Draghiego ma „uratować” konkurencyjność UE