Książka Jakuba Lubelskiego Boiduda została okrzyknięta przez krytyków powieścią pokoleniową, manifestem dzisiejszych trzydziestolatków, wychowanych w latach dziewięćdziesiątych, dorastających na Turtlesach, kasetach magnetofonowych, gumach balonowych i lemoniadach z proszku.
Główny bohater powieści Jacek Daniel nie jest typowym przedstawicielem pokolenia. Dziecko naukowych elit Krakowa, absolwent najlepszych miejscowych szkół, otoczony wyśmienitym towarzystwem, dorasta jednak bez ojca, którego znikomy ślad pozostawiają kartki pocztowe wysyłane na urodziny i święta.
Wesprzyj nas już teraz!
Jacek idealizuje pokolenie dziadków – lwowiaków, których nigdy nie poznał, ale utożsamił z „wyśnionym”, utraconym Lwowem. Jego własne życie wtopione zostaje w Kraków, którego „magiczna aura” uzupełnia w pewnym sensie perypetie bohatera. Stąd szczegółowy opis urokliwych uliczek i Plant oraz kawiarni i barów, w których godzinami rozprawia o literaturze współczesnej, ale i opis zmierzania się z ciężką chorobą w murach szpitala na Kopernika.
Doświadczenie braku ojca, które wysuwa się na pierwszy plan, staje się w książce metaforą duchowej pustki definiującej pokolenie autora. Pokazuje on to na wielu różnych poziomach, mówiąc o rozczarowaniu ideałami swych rodziców – intelektualistów, bojowników o wolność, którzy wpadli w sidła bądź to francuskich haseł rewolucji 68, bądź drobnomieszczańskiej przyzwoitości.
Ojcu autor zarzuca niedojrzałość, emocjonalne lenistwo i hedonizm. To próba rozliczenia z pokoleniem „ojców”, którzy żal swych dzieci z rozbitych rodzin kwitują stwierdzeniem: Nie wyszło nam, którzy wysyłają kartki na Boże Narodzenie z życzeniami: Swobodnych Świąt.
Ostrze krytyki wymierzone zostaje we wszystkie aspekty życia Krakowa, które podtrzymując swymi filarami mieszczańską tradycję konserwują równocześnie snobizm i tchórzostwo. Bohater walczy ze sztucznością, jaka wdziera się w relacje z najbliższymi – świetny opis stanu emocjonalnego chłopca, który własnego ojca poznaje w wieku trzech lat na spacerze w Parku Jordana. Pokazuje absurdy krakowskiej tolerancji i oskarża wszystkich, dla których słowo przysięgam łączy się jedynie z feerią wesela i białą suknią, przez których traci swój fundamentalny i święty charakter.
Powieść Lubelskiego jest wyrazem lęku (właśnie „boidudy”) o podstawowe wartości, a przy tym wyrazem „pokoleniowej zamiany”, pragnieniem powrotu do chrześcijańskich fundamentów, modlitwy, trwałych relacji w rodzinie – pragnieniem wyrażanym przez młodych w buncie przeciwko starszym.
Boiduda to zbiorowy portret młodego pokolenia konserwatystów rozczarowanych życiowymi wyborami swych rodziców, czerpiących z doświadczenia swych dziadków.
maf
Jakub Lubelski, Boiduda, Fronda, Warszawa 2012.