Czy „gej” może być konserwatystą? Nominalnie tak. Świadczą o tym frakcje tak zwanych mniejszości seksualnych działających w ramach partii uznawanych za zachowawcze. To „konserwatywni geje” przyczynili się – chociażby w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych – do liberalizacji prawa oraz upowszechnienia antykultury LGBT. Dlaczego to było możliwe i jak do tego doszło?
Generalnie terminu „konserwatyzm LGBT” używa się w stosunku do tzw. lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych o konserwatywnych poglądach politycznych. W pierwszym okresie przed Stonewall (zamieszki w nowojorskim barze homoseksualistów wywołane w 1969 r. po nalotach policji), tak zwani konserwatyści LGBT przyjmowali i promowali zachowawcze idee, w tym krytyczne wobec subkultury homoseksualnej. Wypowiadali się przeciwko epatowaniu w przestrzeni publicznej skłonnościami do tej samej płci, w kontrze do deprawacji młodych pokoleń, adopcji dzieci przez pary tej samej płci, nie mówiąc o zrównywaniu takich związków z sakramentalnymi małżeństwami. Podkreślano, że słusznie homoseksualizm traktowany jest jako zboczenie – tyle że niegroźne – oraz niemoralne zachowanie.
Po zamieszkach nacisk położono na ujawnianie się i dążenie do afirmacji rozwiązłego stylu życia w różnych konfiguracjach. „Konserwatyzm” homoseksualistów wyrażał się w ich poparciu dla idei rządu o ograniczonych kompetencjach czy też dla niskich podatków. Sodomici opowiadali się jednak za zrównaniem związków jednopłciowych z instytucją małżeństwa, za uznaniem „rodziny homoseksualnej”, równością dla wszystkich mniejszości, a także pozytywnym przedstawianiem – wręcz afirmacją – przez wyznania homoseksualnego stylu życia. Co bardziej radykalni „gejowscy konserwatyści” domagali się prawa do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe.
Wesprzyj nas już teraz!
Najpierw dekryminalizacja homoseksualizmu
Gdyby sięgnąć głębiej, to można zauważyć, że zmiana poglądów wśród konserwatystów postępowała wraz z szerzeniem się herezji oświeceniowych. W pierwszej kolejności skupiono się na dekryminalizacji aktów homoseksualnych. Przykładowo we Francji w 1791 r. Louis Michel le Peletier de Saint-Fargeau przedstawił projekt nowego kodeksu karnego, wskazując, iż należy zakazać jedynie „prawdziwych przestępstw”, a nie „fałszywych wykroczeń wykreowanych przez przesądy, feudalizm, system podatkowy i [królewski] despotyzm”.
Dlatego też zaproponowany przez niego nowy kodeks karny usuwał przestępstwa „powodowane przez przesądy”. Nie było mowy o bluźnierstwie, herezji, świętokradztwie, czarach, kazirodztwie czy homoseksualizmie. Napoleoński kodeks karny wydany w 1810 r. nie zawierał przepisów dotyczących przestępstw religijnych, kazirodztwa czy homoseksualizmu.
Jednak to Portugalia okazała się nawet bardziej „postępowa” i w 1852 r. zalegalizowała stosunki sodomickie. Kanclerza Otto von Bismarcka przed zaaprobowaniem homoseksualizmu w 1870 r. powstrzymała jedynie obawa o „opinię publiczną”, która w owym czasie wciąż uważała relacje homoseksualne nie za „przywarę”, lecz przestępstwo. Stąd 15 maja 1871 r. uchwalono w całym Cesarstwie Niemieckim paragraf 175, kryminalizując homoseksualizm.
Podobnie uczyniono w Wielkiej Brytanii w sierpniu 1885 r., pod rządami konserwatywnego premiera Roberta Gascoyne-Cecila, gdy uchwalono poprawkę Labouchere’a.
Jednak, w odległej Argentynie już dwa lata później w okresie Republiki Konserwatywnej zalegalizowano stosunki płciowe osób tej samej płci.
Wielka Brytania
Jeszcze w lutym 1954 r. premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill zapowiedział, że Partia Konserwatywna nie zamierza złagodzić prawa wobec „gejów”. Zasugerował, by ograniczyć doniesienia medialne o wyrokach skazujących homoseksualistów i, by policja każdemu mężczyźnie przyłapanemu na występnych aktach proponowała leczenie.
W 2007 r. Brian Coleman, były gejowski konserwatywny członek parlamentu i były burmistrz Barnet napisał w „New Statesman”, że w połowie lat 50. londyńska policja zdawała sobie sprawę, iż przyszły premier Edward Heath miał dopuszczać się homoseksualnych aktów w publicznych toaletach. Ostrzegała go, by przestał, bo inaczej zaszkodzi swojej karierze. Coleman twierdził, że homoseksualiści przez wiele lat „kierowali” Partią Konserwatywną i w związku z tym byli szczególnie chronieni.
Poważne zmiany w światopoglądzie torysów nastąpiły po opublikowaniu w 1957 r. Raportu Wolfendena na temat sytuacji prawnej homoseksualistów i prostytutek. Raport ostatecznie wezwał rząd do dekryminalizacji aktów homoseksualnych między dorosłymi mężczyznami, którzy wyrazili zgodę na taką aktywność. Zaapelowano o zaostrzenie kar wobec sodomitów i prostytutek, dopuszczających się aktów seksualnych publicznie (wystarczyło, że jedna osoba była świadkiem obscenicznych aktów).
W maju 1965 r. Arthur Gore, szef Partii Konserwatywnej, wniósł do Izby Lordów projekt ustawy dekryminalizującej stosunki seksualne mężczyzn tej samej płci w Anglii i Walii.. Ustawa przeszła przez Izbę Lordów w lipcu 1965 r. i została wniesiona do Izby Gmin przez konserwatywnego posła Humphreya Berkeleya, znanego homoseksualisty. Po zwycięstwie Partii Pracy w wyborach w 1966 r. i utracie mandatu przez Berkeley’a, jego miejsce jako sponsora ustawy zajął Leo Abse ze zwycięskiej Partii Pracy.
W 1967 r., gdy uchwalono ustawę znoszącą kary za akty homoseksualne, prawie wszyscy posłowie Partii Konserwatywnej – w tym także przyszła premier Margaret Thatcher – głosowali za nową regulacją. Osiem lat później Peter Walter Campbell założył pierwszą w historii tak zwaną konserwatywną organizację LGBT – Konserwatywną Grupę Równości Homoseksualistów (CGHE).
Jeśli wierzyć sugestiom Colemana, „geja” i byłego członka Partii Konserwatywnej, wielu sodomitów miało wstąpić do brytyjskiej Partii Konserwatywnej i aktywnie działać na rzecz tzw. praw homoseksualistów w czasie rządów Margaret Thatcher. Dlaczego?
„Żelazna Dama” miała przyciągać homoseksualnych mężczyzn „czystą elegancją, kobiecą doskonałością, perfekcyjnym sposobem ubierania się i determinacją, by zmienić społeczeństwo, chociaż jej rząd mógł mieć nawet aurę antygejowską”. Zdaniem Colemana, w osobistym nastawieniu Thatcher nie było nic, co mogłoby wskazywać na „jakiekolwiek uprzedzenia”. Premier nie miała problemu z mianowaniem „gejowskich” ministrów np. hrabiego Avona (syna byłego premiera Anthony’ego Edena). To jej rząd z Normanem Fowlerem jako sekretarzem zdrowia stawił czoła problemowi AIDS.
Coleman posunął się w swoich twierdzeniach tak daleko, że napisał, iż „jest wielu gejów torysów, którzy chcieliby przespać się z Davidem Cameronem, ale to portret Lady Thatcher wisi nad ich łóżkiem!”
Za rządów „Żelaznej Damy” przyjęto w 1980 r. ustawę legalizującą stosunki seksualne osób tej samej płci w Szkocji.
W 1991 r. pierwszą na świecie „organizację konserwatywną” mniejszości seksualnych – CGHE – przekształcono w Kampanię Torysów na rzecz Równości Homoseksualistów (TORCHE). Działała ona do 2004 r. Kilka lat później powstała grupa LGBTory, która aktywnie uczestniczyła w paradach sodomitów w całej Wielkiej Brytanii. Z czasem LGBTory przemianowano na LGBT+ Conservatives, która obecnie działa na rzecz promocji „równości” małżeństw dla przedstawicieli wszystkich „orientacji seksualnych”.
Poza oczywiście partią torysów swoją oficjalną grupę działającą na rzecz uroszczeń lobby LGBTQ ma – uchodząca za konserwatywną Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Jej wiceszefem został sodomita Peter Whittle.
W Wielkiej Brytanii to „konserwatyści” de facto doprowadzili do dekryminalizacji aktów homoseksualnych. Przekonywano, że chodzi jedynie o „zdroworozsądkowe” uregulowanie sytuacji prawnej sodomitów, których dotychczas wsadzono do więzienia za współżycie z osobami tej samej płci. Z czasem postawa konserwatystów ewoluowała na rzecz afirmacji rozwiązłego stylu życia. Atakowano tradycyjne małżeństwo i rodzinę, a więc zaprzeczono istocie konserwatyzmu.
5 października 2011 r. szef rządu David Cameron stwierdził na konferencji swej partii, że popiera „małżeństwa homoseksualne” nie „pomimo swojego konserwatyzmu”, lecz „dlatego, że właśnie jest konserwatystą”. Cameron zmienił znaczenie tego pojęcia, na opak interpretując tradycyjne wartości.
Zjawisko zmieniającej się normatywności brytyjskich konserwatystów (torysów) dostrzegł Martin Monahan, autor artykułu naukowego zatytułowanego: „Tory-normativity” and gay rights advocacy in the British Conservative Party since the 1950’s [„Normatywność torysów i walka o prawa gejów w brytyjskiej Partii Konserwatywnej od lat 50.”]. Tekst ukazał się na łamach „The British Journal of Politics and International Relations” w 2019 roku. Głosił, że otwarcie na „gejów” wynikało z przyjęcia „pragmatycznej” postawy i dyskretnego podejścia, które z czasem ustąpiło miejsca celebracji i afirmacji.
Tuż po II wojnie światowej homoseksualiści związani z Partią Konserwatywną wprowadzili kwestię obrony tzw. praw gejów „w formie akceptowalnej dla partii”. Nie byli nachalni i początkowo nie żądali afirmacji rozwiązłego stylu życia. Proponowali najpierw dekryminalizację aktów homoseksualnych, przywołując „zdroworozsądkowe” argumenty.
To nie liberalna Partia Pracy, ale konserwatyści zaproponowali w 1966 roku ustawę o dekryminalizacji aktów homoseksualnych i ostatecznie to za rządów torysów przyjęto w 2013 r. ustawę legalizującą tzw. pseudomałżeństwa jednopłciowe.
Monahan związany z Nottingham Trent University podkreśla, że sodomici wewnątrz partii nie kwestionowali konserwatywnych idei, lecz rozszerzyli i wypaczyli ich rozumienie.
Chociaż formalnie zasady pozostały takie same, jednak były inaczej interpretowane i miały służyć nowym celom. Jak to wyjaśniał torysowski parlamentarzysta i myśliciel Jesse Norman (2010), „w etyce [konserwatyzm] nie moralizuje, ale działa praktycznie”.
W latach 50., gdy w brytyjskich więzieniach z powodu sodomii znajdowało się ponad 1 000 sodomickich przestępców, „konserwatywni” orędownicy dekryminalizacji homoseksualizmu wskazywali, że to, co robią prywatnie – za zgodą – dorośli mężczyźni, można moralnie uznać za ich „własną sprawę”, o ile nie dopuszczają się swoich aktów publicznie. Jeśli naruszaliby „przyzwoitość publiczną, wówczas interwencja prawna mogła być usprawiedliwiona”.
Przyjęto koncepcję, zgodnie z którą fundamenty dobrego porządku publicznego nie wynikają z prawa, ale z indywidualnej odpowiedzialności, a społeczeństwo, pełni funkcję siły dyscyplinującej moralnie.
„Geje” związani z torysami wskazywali, że prawo moralne musi pozostać stanowcze i potępiające, chociaż może zmienić się prawo stanowione w celu usunięcia „niepraktyczności” w danej kwestii.
Odwołano się do chrześcijańskiego współczucia i poczucia sprawiedliwości dla mniejszości. W czasie drugiego czytania ustawy dekryminalizującej homoseksualizm, były konserwatywny minister Richard Wood argumentował, że im więcej zachowań próbuje się regulować, tym mniej jest miejsca na indywidualną odpowiedzialność moralną jednostki.
Inny argument był taki, iż to nie homoseksualizm jest głównym zagrożeniem dla rodziny, ale cudzołóstwo. Tymczasem niewierni małżonkowie nie są karani tak dotkliwie jak sodomici. Dlatego postulowano dekryminalizację męskiego homoseksualizmu.
W następnych latach przekonywano, że geje są „z natury konserwatywni”. Wielu z nich pracuje na własny rachunek lub robi udane kariery w biznesie. Sporo osób bierze na siebie ciężar spłaty kredytów hipotecznych, ponieważ chce posiadać dom i wszyscy homoseksualiści „mają żywotny interes w zapewnieniu dobrobytu kraju”.
Brytyjskim konserwatystom nominalnym działającym na rzecz uroszczeń homoseksualistów bliżej było do libertarian i neoliberalizmu, a nie konserwatyzmu. Zresztą w kolejnych latach, domagając się „nowych praw” dla mniejszości seksualnych i ostatecznie nie tylko akceptacji, ale afirmacji rozwiązłego stylu życia, argumentowali, że właśnie w ten sposób walczą z ingerencją państwa w wolność jednostki.
Chociaż Coleman mówił o tym, że wielu „gejów” garnęło się do Partii Konserwatywnej za rządów Thatcher, to także pewna grupa w partii atakowała ją za nie dość liberalne podejście w sferze społecznej, w przeciwieństwie do sfery gospodarczej.
W 1988 r. rząd „Żelaznej Damy” wprowadził nawet w ustawie o samorządzie lokalnym przepisy zabraniające władzom lokalnym „celowej promocji homoseksualizmu lub publikowania materiałów z zamiarem promowania homoseksualizmu”, promocji nauczania przedstawiającego tzw. rodzinę jednopłciową w pozytywnym świetle itp.
Potem jednak zaczęto kreować wizerunek „gejów” jako wzorowych obywateli, którzy przyczyniają się do sukcesu państwa, nie stanowią zagrożenia dla rodziny, lecz mogą być nawet „źródłem jej wsparcia”.
Od 2004 r., gdy Michael Howard zezwolił posłom na głosowanie w sprawie związków cywilnych zgodnie z własnym sumieniem, w Partii Konserwatywnej rozpoczęła się przebudowa: z jednej strony chodziło o zachowanie neoliberalnej spuścizny thatcheryzmu, a z drugiej dążono do oddzielenia od społecznego konserwatyzmu. W owym czasie pojawili się tak zwani modernizatorzy, którzy pchnęli torysów na ścieżkę postępowej agendy. Głównym reformatorem okazał się David Cameron lansujący „inkluzywne podejście do mniejszości etnicznych, kobiet i homoseksualistów”.
W końcu to za sprawą Partii Konserwatywnej wniesiono i uchwalano ustawę o pseudomałżeństwach jednopłciowych. A w broszurze partyjnej z 2021 r. zapisano, że odmawianie „gejom” możliwości zawierania małżeństw i korzystania z jego dobrodziejstw może być postrzegane jako „niekonserwatywne”.
Obecnie frakcja LGBT + Conservatives uległa wzmocnieniu wysuwając oraz to nowsze postulaty dotyczące mniejszości.
Tym samym wychodząc od „praktyczności” oraz „dyskretności” brytyjscy konserwatyści zainicjowali rewolucję obyczajową i wprowadzili daleko idące zmiany społeczne. Wszystko możliwe było dzięki dopuszczeniu do działalności wewnątrz partii zdeprawowanych wywrotowców, najpierw inicjujących debatę wewnątrz, a potem występujących z projektami ustaw zasadniczo zmieniającymi pozycję mniejszości seksualnych w państwie.
Stefan Porion w analizie zatytułowanej: „Wdrożenia małżeństw osób tej samej płci w 2013 r.: modernizacja agendy społecznej Camerona w Partii Konserwatywnej od 2005 r.” pisał, że „przełom zapoczątkowany przez Davida Camerona” był możliwy dzięki wsparciu innych ugrupowań i determinacji samego Camerona, który uznał kwestię legalizacji tak zwanych homomałżeństw za kluczową dla uczynienia z torysów nowoczesnej partii „liberalnego konserwatyzmu”.
By przeobrazić partię, nowy szef izolował przeciwników agendy LGBT, wprowadził surową dyscyplinę partyjną, a niektórych zaangażował do pracy na eksponowanych stanowiskach, wiążąc ich dyscypliną zbiorowej odpowiedzialności. Niektórzy byli izolowani do końca jak baronessa Young, która zmarła we wrześniu 2002 r. Od tego czasu spadał sprzeciw torysów wobec uroszczeń lobby LGBT w Izbie Lordów.
Zdaniem Philipa Lyncha, „strategia Camerona na rzecz konserwatywnej odnowy opierała się w dużej mierze na strategii zastosowanej przez Tony’ego Blaira, gdy został przywódcą Partii Pracy w 1994 r.
Blair napisał z kolei w swoich wspomnieniach, że torysi byli pod wpływem Nowej Partii Pracy, a jego pokolenie określiło nowy paradygmat: to, co robisz w życiu osobistym, jest twoim wyborem, ale to, co robisz innym, już nie. Powstało więc rozróżnienie między postawami wobec ludzi (niedyskryminujące ze względu na rasę, płeć czy seksualność) a postawami wobec porządku społecznego. De facto brytyjski konserwatyzm został zdominowany przez ideologię liberalną.
Za oceanem
W Stanach Zjednoczonych tak zwany konserwatyzm LGBT charakteryzuje się przede wszystkim libertarianizmem w kwestiach społecznych i koncentracją na konserwatyzmie fiskalnym, ograniczonej roli rządu.
Amerykanie nieco dłużej opierali się przed zmianami prawnymi. Tuż po II wojnie światowej – w związku z obawami o infiltrację instytucji bezpieczeństwa narodowego przez komunistów – zarówno konserwatywni, jak i liberalni politycy dążyli do usuwania homoseksualistów ze stanowisk administracyjnych i wojskowych. W owym czasie J. Edgar Hoover, dyrektor Federalnego Biura Śledczego, prowadził program Sex Deviants, zmuszając sodomitów do opuszczenia eksponowanych stanowisk.
Do czasu zamieszek w Stonewall Inn, atmosfera nie sprzyjała zmianom w zakresie stosunku wobec homoseksualizmu, chociaż oczywiście występowano z postulatami asymilacji mniejszości seksualnych. Przedstawiano kwestię ich tak zwanych praw jako sprawę walki o prawa obywatelskie.
Zmiana paradygmatu nastąpiła pod koniec lat 60. po zamieszkach w Stonewall Inn, gdy zaostrzyła się w ruchu LGBT rywalizacja między zwolennikami ideologii asymilacji i wyzwolenia.
W 1972 r. z rozpadu Gay Activists Alliance z San Francisco powstała organizacja Gay Voter’s League, która zaangażowała się w kampanię na rzecz reelekcji republikańskiego prezydenta Richarda Nixona. Ostatecznie w 1978 r. powołano w ramach Partii Republikańskiej frakcję Log Cabin Republicans (LCR), której celem było zwalczanie kalifornijskiej inicjatywy Briggsa, zabraniającej homoseksualistom nauczania w szkołach publicznych. Uzyskała ona poparcie ówczesnego gubernatora Ronalda Reagana.
Za prezydentury Reagana, co prawda nie wprowadzono regulacji posuwających tzw. prawa gejów naprzód, a sam prezydent krytykował „ruch gejowski”, ponieważ nie tylko domagał się praw obywatelskich; ale chciał uznania i akceptacji alternatywnego stylu życia, którego ani on, ani społeczeństwo amerykańskie nie mogło tolerować.
Zmiany w tej materii zaczęły zachodzić za prezydentury innego Republikanina – George’a H.W. Busha, który 23 kwietnia 1990 r. podpisał ustawę o statystyce przestępstw z nienawiści. Jako pierwsza ustawa federalna „uznawała [ona] i nazywała gejów, lesbijki oraz osoby biseksualne”.
Znowu, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, zmiany prawne w zakresie uznawania uroszczeń mniejszości seksualnych zaszły w USA, nie wskutek wprowadzenia ich przez liberalną partię, ale nominalnie konserwatywną.
29 listopada 1990 r. Bush podpisał ustawę o imigracji która wycofała wyrażenie „dewiacja seksualna” z ustawy INA, by nie można było zakazywać sodomitom wjazdu do USA.
Bush zmienił retorykę i mówił w wywiadzie telewizyjnym, że gdyby dowiedział się, że jego wnuk jest gejem, „pokochałby swoje dziecko”, ale powiedziałby mu, że homoseksualizm nie jest normalny i zniechęcał do aktywizmu gejowskiego.
Dopiero przegrywając w prawyborach prezydenckich w 1992 r. na rzecz bardziej prawicowego przeciwnika, Pata Buchanana, Bush zrobił skręt w prawo i publicznie potępił postulat „małżeństw” osób tej samej płci.
W 1994 roku George W. Bush, kandydujący na gubernatora Teksasu, obiecał zawetować wszelkie próby uchylenia obowiązującego w Teksasie prawa o sodomii, a w 1997 roku jako gubernator podpisał ustawy ograniczające uroszczenia sodomitów.
Podczas kampanii z 2000 roku republikański prezydent nie poparł ani jednego aktu prawnego dotyczącego tzw. praw gejów. Jednak w debacie prezydenckiej powiedział, że sprzeciwia się „małżeństwom” osób tej samej płci, lecz popiera prawa stanów w tej kwestii. Gubernator Bush został pierwszym republikańskim kandydatem na prezydenta, który kiedykolwiek spotkał się publicznie z „gejowskimi” republikanami w teksańskim Austin. 4 sierpnia 2000 r. otrzymał poparcie Log Cabin Republicans, największej tęczowej grupy GOP.
27 czerwca 2002 roku 43. prezydent USA podpisał ustawę zezwalającą na wypłacanie świadczeń z tytułu śmierci partnerom strażaków i funkcjonariuszy policji, którzy umarli na służbie, po raz pierwszy rozszerzając federalne świadczenia z tytułu śmierci na pary osób tej samej płci.
W 2013 roku były prezydent George H.W. Bush był świadkiem na „ślubie” osób tej samej płci: Bonnie Clement i Helen Thorgalsen.
Prezydent Donald Trump był pierwszym republikańskim kandydatem, który otwarcie chwalił mniejszości seksualne i obiecał, że „zrobi wszystko, co w jego mocy, aby chronić obywateli LGBTQ przed przemocą i uciskiem nienawistnej obcej ideologii”. Odniósł się w ten sposób do strzelaniny w klubie nocnym w Orlando w 2016 r.
Trump mianował dwóch homoseksualistów do krajowego systemu wymiaru sprawiedliwości, chociaż cofnął niektóre przywileje z czasów Obamy i polecił ambasadom, by nie wywieszały „tęczowych” flag. Mianował także kilku sodomitów na eksponowane stanowiska. Między innymi Richarda Grenella na fotel ambasadora Stanów Zjednoczonych w Niemczech. Później awansował go na stanowisko Dyrektora Wywiadu Narodowego. Trump był pierwszym republikańskim prezydentem, który uznał w czerwcu 2019 r. Miesiąc Dumy LGBT. Ogłosił również, że celem jego administracji jest dekryminalizacja homoseksualizmu na całym świecie. Za Trumpa FDA zezwoliła homoseksualistom na oddawanie krwi itp. 45. prezydent jednak wypowiedział wojnę „transom”.
Obecnie w USA ma miejsce walka między „swoimi, dobrymi konserwatywnymi gejami” a libertarianami żądającymi de facto seksualizacji dzieci. Ann Coulter, była członkini rady doradczej GOProud i wieloletnia zwolenniczka „konserwatyzmu LGBT” twierdzi, że „geje muszą być pro-life”. Niektórzy homoseksualiści w Partii Republikańskiej występują więc przeciw aborcji.
Bardziej radykalni liderzy homoseksualni narzekają na sodomitów związanych z Partią Republikańską, że zaprzedali się i skapitulowali przed antygejowskim programem formułowanym i realizowanym przez religijną prawicę. Sama wiara w ograniczoną rolę rządu i niskie podatki nie może – ich zdaniem – uzasadniać rezygnacji z radykalnych programów mniejszości.
Okazuje się bowiem, że republikańscy „geje” wsparli ustawę Don’t Say Gay [„Nie mów gej”], którą gubernator Florydy, Ron DeSantis podpisał 28 marca br.
Radykałowie z subkultury LGBTQ+ ubolewają, że tzw. konserwatywni homoseksualiści przyczyniają się do szerzenia „słabo zawoalowanej homofobii”, poprzez głoszenie walki z groomingiem, który jest swoistą „przykrywką” dla homofobii, podobnie jak QAnon dla antysemityzmu. W USA walka między „radykalnymi”: a „konserwatywnymi” homoseksualistami zaostrza się i jak to ujmuje Leatherwood: są „normalni, zdrowi geje” i ci, którzy głoszą „program lewicy dotyczący seksualizacji dzieci”.
„Konserwatyzm LGBT” w Europie jako przeciwwaga dla islamu
Specyficzne zmiany zaszły także w konserwatywnych partiach innych krajów na świecie. W Europie np. w Holandii, czy Belgii włączenie ideologii gender w program partii noszących nazwę konserwatywnych wiąże się z walką z islamem. Akceptacja homoseksualizmu oznacza przynależność do „liberalnego narodu”. Kombinacja wartości liberalnych i „włączanie do głównego nurtu” tożsamości gejowskiej Jasbir Paur nazwał mianem „homonacjonalizmu”. Wszyscy, którzy nie akceptują dewiacji seksualnych (na homoseksualizmie to się nie kończy) nie są „nowoczesnymi, cywilizowanymi Europejczykami”.
W Szwecji „prawicowi” Szwedzcy Demokraci (SD) wyraźnie stwierdzają, że nie należy potępiać dzieci wychowywanych przez pary tej samej płci, a prawdziwym zagrożeniem są imigranci i muzułmanie, nieakceptujący „wartości liberalnych”, takich jak tolerowanie homoseksualizmu.
Także Front Narodowy we Francji zmienił podejście do ideologii gender. W Niemczech ewolucja stanowiska „partii konserwatywnej” nastąpiła w latach 90., gdy zarówno CDU/CSU, jak i lewicowa SPD (Partia Socjaldemokratyczna) zmierzały w kierunku centrum ideologicznego, co wiązało się z rozluźnieniem podejścia partii Merkel do kwestii obyczajowych. Z drugiej strony pojawiła się przestrzeń dla bardziej wyrazistych ugrupowań tak po prawej, jak i lewej stronie sceny politycznej.
Bundestag zatwierdził tzw. homomałżeństwa 30 czerwca 2017 r. i chociaż przeciwko nim głosowało około 75% konserwatywnych posłów, to konserwatywni posłowie działający w spornych okręgach wyborczych prawdopodobnie przyciągnęli lewicowych wyborców, opowiadając się za „małżeństwami osób tej samej płci”.
Partia Merkel niejako promowała sodomitów np. były minister spraw zagranicznych Niemiec za Merkel, Guido Westerwelle przyczynił się do „ocieplenia” i większej akceptacji homoseksualizmu m.in. poprzez ciągłe zabieranie swojego partnera w oficjalne podróże zagraniczne. Obecny minister zdrowia Jens Spahn to także „gej”.
Działające – w ramach tak zwanych partii konserwatywnych – frakcje „konserwatystów LGBT” przyczyniły się do zmiany interpretacji wartości konserwatywnych, pośród których znajdowała się od samego początku obrona moralności. Dziś partie z nazwy konserwatywne zostały zdominowane przez liberałów i libertarian.
Nie dziwi lansowany przez nie antychrześcijański program. W XIX wieku katolicki kontrrewolucjonista Juan Donoso Cortes przewidywał, że gdy dojdzie do zanegowania zwierzchnictwa Bożego, gdy zaprzeczy się działaniu Opatrzności Bożej i istnieniu grzechu, pojawi się szereg innych błędów, które zainfekują domenę społeczną i polityczną, instytucje oraz prawo.
Hiszpański kontrrewolucjonista podkreślał, że światem rządzi „człowiek grzechu”, który jest nawet „moralny”, tyle, że „na wspak”. Ma swój wypaczony dekalog, „dogmaty”, „biblię”, katalog „cnót” i „grzechów”, nawet „inkwizycję”. Coraz śmielej żąda ich uznania i pokajania się za swoiście rozumiane przewiny. Konkretnym odzwierciedleniem tego sposobu myślenia jest właśnie zjawisko „konserwatyzmu LGBT”. Z pewnością nic dobrego z tego wyniknąć nie może.
Agnieszka Stelmach