Pjongjang zapowiada obrócenie głównych wrogich miast w stos popiołów. Oświadczenie jest odpowiedzią na rozpoczynające się ćwiczenia wojskowe z udziałem sił Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych. To kolejny, po ucieczce północnokoreańskiego dyplomaty do Korei Południowej, czynnik zaogniający sytuację na Półwyspie Koreańskim.
KRLD zapowiedziała także „atak odwetowy” na jednostki biorące udział w amerykańsko-południowokoreańskich ćwiczeniach wojskowych. Jednak mimo to zaplanowane na 12 dni szkolenia 25 tysięcy żołnierzy amerykańskich i 50 tysięcy południowokoreańskich nie zostały odwołane. Obydwie uczestniczące w nich strony podkreślają jednak, że nie zamierzają dokonywać inwazji na Koreę Południową.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie jest to pierwszy przypadek tego typu gróźb ze strony rządzonego przez Kim Dzong Una kraju. Jednak w tym przypadku, jak zauważa Fox News, sytuacja międzynarodowa jest szczególnie napięta. Zaogniają ją nie tylko ćwiczenia. W ostatnich dniach Korea Południowa ogłosiła, że Thae Yong Ho, wysoko postawiony pracownik ambasady KRLD w Londynie zbiegł do Korei Południowej. Został za to potępiony przez media, określające go mianem „ludzkiej szumowiny”.
Zdaniem południowokoreańskiej prezydent Park Geun-hye wewnątrz północkoreańskiej elity rządzącej pojawiły się podziały. Przestrzegła przed cyberatakami czy innymi prowokacjami względem Korei Południowej. Miałyby one odwrócić uwagę Północnych Koreańczyków od problemów wewnętrznych. Zdaniem większości analityków nie jest to jednak zagrożenie dla jedności obozu władzy w KRLD.
Choć północnokoreańskie rakiety z bronią atomową mogą dolecieć do Seulu, to możliwość osiągnięcia terytorium Stanów Zjednoczonych nie jest potwierdzona. Według raportu Congressional Research Service ze stycznia 2016 r. istnieje możliwość, że KRLD dysponują zdolnością umieszczenia głowi nuklearnych na rakietach interkontynentalnych, zdolnych do zaatakowania terytorium USA. Jednak wobec braku przeprowadzonych testów, nie jest to według autorów raportu ostatecznie potwierdzone.
Na Półwyspie Koreańskim stacjonuje około 28,5 tysiąca żołnierzy US Army. To skutek Wojny Koreańskiej w latach 1950-53. Obydwie Koree nie podpisały po jej zakończeniu traktatu pokojowego, a jedynie zawieszenie broni.
Sytuacja na Półwyspie Koreańskim to nie jedyny przykład zwiększenia napięcia międzynarodowego w okolicy. Chiny coraz śmielej roszczą sobie pretensje do terytorium na niezamieszkałych wyspach kontrolowanych przez Japonię. W sobotę chińskie ministerstwo obrony poinformowało, że w ostatnim tygodniu siły Chińskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej prowadziły ćwiczenia na Morzu Japońskim. Udział w nich wzięły najnowsze chińskie fregaty i niszczyciele.
Źródła: foxnews.com / military.com / politifact.com
mjend