Jakkolwiek prawo aborcyjne w Korei Południowej jest niejasne, to kraj ten wydaje się znacznie bardziej restrykcyjny niż Polska w sprawie zabijania dzieci tuż przed narodzinami. Koreański „lekarz” który dokonał aborcji w 9. miesiącu ciąży został aresztowany i oskarżony o morderstwo. W tym czasie Gizela Jagielska, która zastrzykiem chlorku potasu pozbawiła życia 9-miesięcznego Felka, wciąż przebywa na wolności.
28 czerwca sąd okręgowy w Seulu zatwierdził nakaz aresztowania „lekarza”, który pozbawił życia 9-miesięczne dziecko w Korei Południowej. Za kraty trafił również dyrektor placówki medycznej, w której się to dokonało. Dziecko urodziło się żywe metodą indukcji porodu, lecz pozostawiono je bez opieki, celem jego uśmiercenia. Obaj panowie będą teraz odpowiadać za morderstwo. Prokuratura potwierdziła również, że w tej „klinice” uśmiercono setki innych dzieci.
Płód w 36. tygodniu to dziecko, które mogłoby dobrze przeżyć po narodzinach, a zakończenie ciąży na tym etapie to de facto morderstwo – oświadczyło Koreańskie Stowarzyszenie Medyczne.
Wesprzyj nas już teraz!
Od 2019 r. prawo aborcyjne w Korei Południowej jest niejasne. Wtedy bowiem tamtejszy trybunał konstytucyjny zdepenalizował aborcję, ale z powodu politycznych podziałów od tego czasu nie powstały żadne regulacje.
Kwestia tzw. późnych aborcji jest tam znacznie bardziej rygorystyczna niż w Polsce. Przykład dwóch wspomnianych „medyków” pokazuje, że aborcjoniści nie są w tym kraju bezkarni. Niestety inaczej ma się sprawa w Polsce, skoro Gizela Jagielska, która zastrzykiem chlorku potasu w serce doprowadziła do śmierci 9-miesięcznego Felka, wciąż przebywa na wolności.
Źródło: lifesitenews.com
AF
Położna ujawniła horror w Oleśnicy. To popiera „koalicja chlorku potasu”