17 grudnia 2018

Korporacjom wojna kulturowa nie jest obojętna. Stają jednak po złej stronie

(źródło: pixabay.com)

Dochód czołowych globalnych korporacji przekracza niekiedy zarobki państw. Podobnie z ich
wpływami. Coraz częściej bowiem największe firmy angażują się w tak zwaną wojnę kulturową. Ich wpływ może w znaczący sposób wpłynąć na to, kto odniesie w niej sukces. Niestety wiele z nich opowiada się za aborcją, homozwiązkami i innymi rewolucyjnymi wynalazkami.

 

O zaangażowaniu niektórych największych korporacji w przemiany kulturowe wielu usłyszało w marcu 2013 roku. Wtedy właśnie przedstawiciele ponad 200 przedsiębiorstw ze Stanów Zjednoczonych podpisali petycję wsparcia dla legalizacji małżeństw jednopłciowych skierowaną do Sądu Najwyższego USA. Wśród sygnatariuszy znalazły się czołowe firmy z branży IT: Microsoft Corp, Google Inc, Apple, Facebook, Intel, a także giganci świata finansowego np. Citigroup Inc., Morgan Stanley czy Goldman Sachs Group. Poparcia dla związków sprzecznych z naturą wyraziły także: Starbucks Corp., Pfizer Inc., Amazon.com, Levi Strauss, Panasonic, Xerox, Office Depot, Oracle, Cisco, a także Thompson Reuters Corp.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Firmy te wezwały do zniesienia w prawie federalnym przepisów definiujących małżeństwo jako związek między mężczyzną a kobietą. Ich zdaniem bowiem brak legalizacji homo-małżeństw utrudniał równe traktowanie pracowników – choćby w kwestii świadczeń zdrowotnych i emerytalnych.

 

Obecnie firmą wywołującą szczególne kontrowersje jest Google. Nic w tym dziwnego. Wszak niepodzielnie króluje on na rynku wyszukiwarek, gdzie zajmuje 92,74 procent (w Polsce aż 98,41proc., a w USA 86,74 proc.). Wraz z tym pojawia się możliwość wywierania ogromnego wpływu na politykę. Przecież to właśnie w Google wyborcy szukają odpowiedzi na nurtujące ich kwestie polityczne. Oznacza to, że właśnie od podsuniętych przez wyszukiwarkę wyników odpowiedzi na zapytania zależy w znacznym stopniu to, czego wyborca dowie się o danej sprawie czy danym polityku. Następnie zaś – na kogo zagłosuje.

 

Lewicowe sympatie zwolenników Google ukazała także analiza przeprowadzona przez Gov Predict. Okazało się, że ponad 90 procent przekazanych w ramach darowizn na cele polityczne przez pracowników firmy Alphabet (do której należy Google i You Tube) trafiła do lewicowej Partii Demokratycznej lub związanych z nią organizacji). Ich pieniądze, ich sprawa mógłby ktoś powiedzieć. Czy jednak ich poglądy pozostają bez wpływu na politykę firmy?

 

Kontrowersje wywołała też polityka Google w kwestii referendum aborcyjnego w Irlandii w maju 2018 roku. Toczyła się wówczas debata między zwolennikami i przeciwnikami zniesienia chroniącej życie 8 poprawki do Konstytucji tego kraju zakazującej aborcji. W mediach głównego nurtu królowała propaganda zwolenników aborcji. Obrońcom życia pozostał Internet – na portalach czy też w serwisie You Tube umieszczali swe reklamy. Jednak zarząd Google ukrócił te praktyki – w wyszukiwarce i YouTube.

 

Podobnie postąpił Facebook, zabraniając publikacji treści nawołujących do pozostawienia 8 poprawki – o ile pochodziły one spoza Irlandii. Komentatorzy uznali, że działania te szkodzą przede wszystkim obrońcom życia. Niewykluczone, że decyzje wielkich firm przyczyniły się do odrzucenia zakazu aborcji.

 

Nie tylko Google i Facebook

Czołowych firm oskarżanych o lewicowe sympatie jest zresztą więcej. W czerwcu 2018 roku media ujawniły, że Facebook, Twitter, Amazon i Google współpracują z lewacką organizacją Southern Poverty Law Center (SPLC). Grupa ta zajmuje się monitorowaniem grup szerzących nienawiść i innych ekstremistów. W praktyce na cenzurowanym znajdują się nie tylko rasiści, lecz również grupy chrześcijańskie czy obrońcy życia i rodziny.

 

Na czym dokładnie polega ta współpraca? Otóż Facebook korzysta(ł) z danych SPLC do ustalania polityki dotyczącej „mowy nienawiści” (choć firma Marka Zuckerberga zapewnia, że opiera się również na informacjach pochodzących od innych organizacji). Natomiast Twitter używał informacji pochodzących od SPLC do walki z treściami uznawanymi za szerzące nienawiść. Szczegóły współpracy nie są jednak znane. Z kolei należący firmy Alfabet (właściciela Google) serwis YouTube posuwa(ł) się do wprowadzania danych uzyskanych od lewicowych aktywistów do algorytmów kontrolujących treść pojawiającą się w serwisie. Automatycznym programom cenzorskim wgrywa się więc poniekąd lewicowe poglądy.

 

Z kolei firmę Amazon oskarżono o wykluczanie organizacji znajdujące się na czarnej liście SPLC z możliwości uczestnictwa w programie charytatywnym Amazon Smile (pozwalającego klientom przeznaczać część pieniędzy z zakupów na Amazonie na rzecz organizacji społecznych). W maju Amazon Smile uniemożliwił dokonywanie wpłat na rzecz broniącego wolności sumienia Alliance Defending Freedom (ADF). Wykluczenia te stosowane są jednak wybiórczo. Wszak jak podaje Life Site News, amerykańska korporacja umożliwia przekazywanie darowizn na dwie organizacje islamskie. Dzieje się tak, mimo że nawet SPLC uznał jedną z nich za antysemicką (Nation of Islam), a personel drugiej (Council on American-Islamic Relations) podejrzewany jest o związki z terrorystami.

 

Oprzeć gospodarkę na etyce

Jeden z ulubionych autorów Ronalda Reagana, George Gilder, na łamach książki „Wiedza i władza” podkreślał, że kapitalizm to system oparty na wysokiej entropii, a więc chaosie i znacznej niepewności. Dzięki temu zapewnia ogromną poprawę warunków życia. Wynalazki, przełomowe zastosowania technologii, nowatorskie produkty, oryginalne pomysły to dzieło twórczych umysłów przedsiębiorców. Gospodarka nie jest stanem statycznym, pełna jest niespodzianek. Stanowi bowiem dzieło kreatywnej inteligencji człowieka.

 

Jednak z drugiej strony, jak podkreślał George Gilder, ten kreatywny chaos zależy od istnienia uporządkowanych, przewidywalnych systemów „niskiej entropii”: stabilnego prawa, trwałego i „nudnego” systemu politycznego, a także silnej rodziny i moralności. Występując przeciw tym ostatnim, korporacje podcinają gałąź, na jakiej siedzą.

 

Kapitał na śmiałe przedsięwzięcia bierze się bowiem z oszczędności i inwestycji milionów osób. Ci zaś nawet nie dysponując geniuszem przedsiębiorczym ani wysoką skłonnością do ryzyka umożliwiają jednak – za pośrednictwem banków czy giełdy – ich finansowanie. Ów stały dopływ oszczędności bierze się z samodyscypliny, skłonności od rezygnacji z natychmiastowej konsumpcji, z dalekowzroczności. Tej ostatniej sprzyja posiadanie potomstwa. Pozwala ono bowiem na spojrzenie poza horyzont własnego życia – także w kwestiach finansowych.

 

Popierając homoseksualizm, aborcję i opowiadając się po stronie rewolucji kulturowej, przedsiębiorstwa torują drogę dla społeczeństwa krótkowzrocznych hedonistów. Tacy ludzie mogą napędzić krótkoterminową konsumpcję, jednak na dłuższą metę nie zapewnią dopływu oszczędności niezbędnego do stabilnego rozwoju gospodarki kapitalistycznej. System oparty na zadłużeniu prawdopodobnie zawali się prędzej lub później. Aby temu zapobiec, musimy ponownie oprzeć gospodarkę na zasadach etyki.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij