9 marca 2022

„Kościelny dyplomata” projektuje nową Europę… z Rosją. Co z Polską?

Wspólnota Sant’Egidio, znana nie tylko z charytatywnej, ale również z dyplomatycznej działalności na świecie, proponuje stworzenie drogi wyjścia z wojny na Ukrainie odpowiedniej zarówno dla uchodźców wojennych, jak i dla Władimira Putina. Według szefa Sant’Egidio, Andrei Riccardiego, należy zbudować nowy europejski ład bezpieczeństwa – z walnym udziałem Rosji. Co kluczowe, Riccardi może mówić to, czego nie powie oficjalnie Watykan.  Ciekawe, jakie według Włochów miałoby w nim być miejsce… Polaków?

Wspólnota św. Idziego, założona przez Andreę Riccardiego w 1968 roku, zajmuje się w wielu krajach świata udzielaniem pomocy humanitarnej; w przeszłości nierzadko uczestniczyła również w pracach nad rozwiązaniem konfliktów zbrojnych. Szczytowe osiągnięcia Wspólnoty przypadały na lata 90., jednak organizacja stara się zabierać głos również we współczesnych konfliktach: również w wojnie prowadzonej na Ukrainie przez Rosję. O Sant’Egidio portal PCh24.pl pisał obszernie już wcześniej tutaj.

Andrea Riccardi wkrótce po rozpoczęciu przez Moskwę działań zbrojnych wystosował apel o uznanie Kijowa za „miasto otwarte”, to znaczy wolne od jakichkolwiek walk, tak, by ochronić zarówno jego ludność, jak i dorobek kulturowy. Działacz wskazał na wyjątkową rolę, jaką ukraińska stolica odegrała zarówno w historii Ukrainy, jak i Rosji. Gdyby na tym zakończyły się działania Sant’Egidio, nie mielibyśmy żadnej kontrowersji. Jednak Riccardi, który stara się najwyraźniej prowadzić dyplomację równoległą wobec wysiłków Watykanu, poszedł o wiele dalej.  Zaproponował rozwiązanie konfliktu, które – według jego własnych słów, jakie padły w rozmowie z „L’Avvenire” – pozwoliłoby uratować nie tylko uchodźców wojennych, ale również prezydenta Rosji Władimira Putina.

Wesprzyj nas już teraz!

W rozmowie z dziennikiem Riccardi stwierdził między innymi, że choć nie chce „bronić Władimira Putina”, to jednak „Rosja została upokorzona i okrążona przez NATO”. Właśnie z tego powodu Moskwa miałaby stawiać na „działania imperialne”, również na Ukrainie, chcąc wrócić do dawnej siły. „Nie jestem obrońcą Putina, ale taka jest dynamika i taki jest scenariusz. Z każdym dniem robi się coraz trudniej, ale musimy znaleźć wyjście z tej wojny nie tylko dla uchodźców, ale również dla rosyjskiego przywódcy” – stwierdził dosłownie Riccardi.

Przywódca Sant’Egidio w zaskakujący sposób stanął też w obronie patriarchy Moskwy, Cyryla. Jego położenie porównał do sytuacji papieża w czasie II wojny światowej. „Patriarchat Moskwy znajduje się w sytuacji, w jakiej znajdował się Pius XII, kiedy oskarżano go o milczenie w czasie wojny światowej” – powiedział.

Z kolei na łamach magazynu „Famiglia Cristiana” Riccardi opowiedział się za zbudowaniem „kooperacyjnej relacji” między Rosją a Zachodem oraz za „architekturą dialogu”.

Warto postawić pytanie, jakie miejsce w tej przyszłej Europie miałaby według Riccardiego zająć Polska. To ważne nie tylko dlatego, że Wspólnota Sant’Egidio ma duże wpływy w wielu krajach świata i co za tym idzie pewne przełożenie na rzeczywisty kształt światowej polityki; to istotne również ze względu na osobę jednego z czołowych papabile. Chodzi o arcybiskupa Bolonii, kardynała Matteo Zuppiego, o którym mówi się jako jednym z najpoważniejszych kandydatów do następstwa po Franciszku. Matteo Zuppi jest tymczasem ściśle związany z Riccardim, do tego stopnia, że niektórzy watykaniści piszą złośliwie, iż gdyby to właśnie na niego postawiło Kolegium Kardynalskie, prawdziwym następcą św. Piotra zostałby właśnie Riccardi…

W ubiegłym roku ukazała się po włosku jego książka o przyszłości Kościoła katolickiego i chrześcijaństwa w ogóle. W Polsce wyszła na początku tego roku pod tytułem „Kościół płonie”. Riccardi już wcześniej był znany jako człowiek, który Polaków nie darzy szczególną sympatią. W swojej książce pozwolił sobie na niebywale aroganckie ataki pod adresem naszego narodu, cierpkich słów nie szczędząc jeszcze tylko Węgrom.

Riccardi wiele miejsca poświęca różnym „modelom katolicyzmu” we współczesnej Europie. Opisuje przypadek Hiszpanii, Francji, Italii, Niemiec, Węgier, Polski… I choć krytykuje zarówno Warszawę jak i Budapeszt, to jednak szczególnie źle wypowiada się na temat Polaków.

W książce czytamy choćby takie słowa:

„Narodowy rys religii w Polsce często utożsamiany jest z Janem Pawłem II. Trzeba jednak pamiętać, że Wojtyła reprezentował jego wyjątkowy i oryginalny profil. Mam na myśli filosemityzm krakowskiego kardynała […]. Filosemityzm Wojtyły jest niczym memento – z jednej strony stanowi przypomnienie życzliwej postawy niektórych polskich środowisk wobec Żydów podczas Zagłady, z drugiej – przestrogę przed wciąż obecnym w polskim społeczeństwie antysemityzmem”.

W innym miejscu, zupełnie bez wyraźniej potrzeby dla spójności narracji w książce, wspomniał o Adamie Michniku jako autorze książki „dzięki której odżyła pamięć o pogromie w Kielcach (zginęli w nim Żydzi ocaleni z Zagłady, a zamieszki wywołane zostały oskarżeniem o mord rytualny) i dyskusja o antysemityzmie w powojennej Polsce”.

Na kolejnych stronach Riccardi krytykuje też Polskę za to, jaką przyjęła politykę względem mas imigrantów z krajów arabskich, pisząc zjadliwie, iż nasz kraj „uważa, że przyjmując Ukraińców uciekających z niestabilnego państwa zrobiła już wystarczająco dużo”. Oczywiście, te słowa zostały zapisane jeszcze przed wojną na Ukrainie: być może dzisiaj Riccardi nie poważyłby się akurat na tego rodzaju zaczepkę…

Riccardi bardzo ostro krytykuje też w tej pracy Kościół w Polsce. Pisze o „odradzającej się zażyłości episkopatu z nacjonalizmem”; polski Kościół przeciwstawia Ojcu Świętemu, pisząc, że polski „nacjonalistyczny” katolicyzm miałby być alternatywą dla „chrześcijaństwa ewangelizacji” papieża Franciszka.

Wreszcie próbuje rozgrywać przeciwko Polsce nawet św. Jana Pawła II. „Jan Paweł II, polski patriota, odcinał się od narodowego katolicyzmu, który dziś chętnie się na swojego wielkiego rodaka powołuje. Wystarczy spojrzeć na jego podejście do tematu migrantów i uchodźców” – stwierdza Andrea Riccardi.

To bardzo wymowne: wpływowy samozwańczy „dyplomata” katolicki niemal jednym tchem tłumaczy działania „zagrożonej przez NATO Rosji”, wyraża współczucie wobec patriarchy Cyryla, domaga się takiego rozwiązania wojny, które „uratuje twarz” Putina – i kłamliwie oskarża Polaków o „nacjonalizm” i „antysemityzm”, powtarzając w ten sposób tezy podejmowane między innymi przez antypolską rosyjską propagandę.

Nie wiemy, w jak dużym stopniu wizja Riccardiego odpowiada rzeczywistym dążeniom oficjalnych dyplomatów Watykanu. Można jednak zasadnie przypuszczać, że w bardzo dużym: być może via Andrea Riccardi Stolica Apostolska mówi to, czego sama głośno powiedzieć nie może.

Po 2014 roku papież Franciszek dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza popierać suwerenności Ukrainy względem Moskwy. Dyplomacja watykańska czyniła ogromne wysiłki na rzecz zbliżenia zarówno z Rosją, jak i z Chinami. Bywało, że po trupie Polski. W ubiegłym roku na tych łamach szeroko komentowaliśmy konferencję w Moskwie z udziałem szefa rosyjskiego MSZ, Siergieja Ławrowa oraz abp. Paula Gallaghera z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, gdzie Polska została oskarżona o niemoralne praktyki wobec uchodźców, których Kreml wykorzystywał przeciwko nam jako broń.

Po 24 lutego 2022 roku nic się nie zmieniło. Rosji nie potępił ani Franciszek, ani sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin. Watykan ma nadzieję, że dialog z Rosją będzie kontynuowany, tak długo, aż powstanie nowy, europejski ład. Nie trzeba głębokiej analizy by zrozumieć, jaką rolę miałaby w nim pełnić oskarżana o najgorsze bezeceństwa Polska.

Warto mieć świadomość tego, jakiego rodzaju układ bezpieczeństwa projektują z Moskwą Andrea Riccardi, a być może i oficjalni watykańscy dyplomaci.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij