7 grudnia 2021

Kościelny nie wpuści na Mszę świętą bez szczepienia? Tego chce rząd! Co zrobią biskupi?

(fot. Pixabay/Wikipedia)

Rząd chce narzucić Kościołowi kolejne ograniczenia. Od 15 grudnia w kościołach dopuszczalne obłożenie miałoby wynosić jedynie 30 procent, a nie 50 jak obecnie. To jednak nie wszystko, bo rząd przygotował w tej kwestii jedno nowe, „ciekawe” rozwiązanie…

Na środowej konferencji prasowej przedstawiciele rządu Zjednoczonej Prawicy ogłosili szereg nowych obostrzeń. O szczegółach pisaliśmy tutaj. Na ich temat można byłoby napisać wiele osobnych komentarzy, bo władze zdecydowały się na niezwykle radykalne kroki. Od 1 marca obowiązkiem szczepień mają zostać obłożone służby medyczne, służby mundurowe i nauczyciele, co wywołuje i będzie wywoływać liczne kontrowersje, także natury prawnej. Na prawie trzy tygodnie zamknięte zostaną też szkoły – władze przedłużają ferie świąteczne.

Jeszcze niedawno informowaliśmy, że wśród polskich dzieci i nastolatków prawdziwą plagą są poważne problemy psychiczne, które skutkują też drastycznym wzrostem prób samobójczych i samobójstw nieletnich (ZOBACZ TUTAJ). Lockdown szkolnictwa bez cienia wątpliwości przyczyni się do wzmocnienia tych olbrzymich problemów. Oczywiście szkodliwych efektów restrykcji będzie więcej, bo dotyczą wielu obszarów, w tym polskiej gospodarki. Zostawmy to jednak w tym momencie na boku, by zająć się sprawą priorytetową: kolejną bezpodstawną próbą ingerencji państwa polskiego w życie Kościoła katolickiego.

Wesprzyj nas już teraz!

Już teraz według rządowych obostrzeń w kościołach miałoby gromadzić się tylko połowa wiernych, którzy normalnie by się w nim mieścili. Te limity nie dotyczą osób zaszczepionych. W praktyce jednak, dzięki tysiącom pobożnych księży, obecnie kościoły są otwarte, bo parafie nie posuwają się do tego, by kontrolować chrześcijan chcących wziąć udział w Najświętszej Ofierze czy przyjąć sakramenty.

Teraz może być jednak inaczej, bo rząd drastycznie zwiększył na kościoły presje. Limit 50 proc. obłożenia został obniżony do 30 procent. Co więcej, ma dotyczyć bezwzględnie wszystkich, zarówno zaszczepionych jak i niezaszczepionych – chyba, że dana świątynia przedstawi wiarygodną informację na temat kontrolowania osób wchodzących. To oznacza, że jeżeli jakaś parafia chciałaby pozostać w zgodzie z wytycznymi rządu, musiałaby albo wpuszczać tylko trzecią część maksymalnej liczby mieszczących się wiernych, albo ten limit przekroczyć – i postawić przed wejściem osobę, która kontrolowałaby covidowe certyfikaty.

Wyobraźmy to sobie w praktyce: proboszcz, jeden z wikariuszy czy też po prostu kościelny stoi przed drzwiami kościoła i sprawdza telefony komórkowe, decydując, kto może wysłuchać Mszy świętej, a kto nie! Nieprawdopodobne, a jednak, zdaniem rządu, ma być realne.

Budzi to poważne wątpliwości konstytucyjne. Artykuł 53 mówi wprawdzie, że wolność uzewnętrzniania religii – co można rozumieć jako przychodzenie do kościoła – może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. W tym wypadku nie ma mowy o spełnieniu warunków zawartych w artykule. Po pierwsze, nie mamy do czynienia z ustawą, tylko z rozporządzeniem; po drugie, wprowadzanie ograniczeń i segregacji niewątpliwie nie jest konieczne dla ochrony zdrowia publicznego, tym więcej w logice, którą przyjął rząd: skoro dostępne są szczepionki i każda osoba, która czuje się zagrożona przez Covid-19 może się zaszczepić, to w jaki sposób gromadzenie się w kościołach miałoby zaszkodzić zdrowiu publicznemu? Logicznie rzecz biorąc, albo szczepionki działają i surowe obostrzenia są wtedy zbędne, albo nie działają.

Decyzje rządu są tym bardziej skandaliczne, że ograniczenia są nakładane na kościoły na okres świąteczny, tak, by utrudnić Polakom świętowanie Bożego Narodzenia. Dzieje się to dodatkowo w sytuacji, w której liczba zakażeń Covid-19 nie rośnie, o czym mówił sam Adam Niedzielski na środowej konferencji: podkreślał, że sytuacja się ustabilizowała. Skoro ustabilizowała się, to dlaczego nowe ograniczenia w tak fundamentalnym obszarze, jak wolność wyznawania religii katolickiej?

W sierpniu tego roku list do polskiego rządu w sprawie obostrzeń nakładanych na Kościół wystosował abp Stanisław Gądecki. Oceniając postępowanie państwa polskiego z poprzednich miesięcy wskazał, że kościoły zostały potraktowane gorzej niż supermarkety, tak, jakby nie były potrzebne Polakom do życia. „Nic podobnego nie wydarzyło się w dwutysiącletniej historii Kościoła. Nie wydarzyło się też podczas wojen, bombardowań czy w czasach zarazy, często dotykającej ludność naszego kraju. Dokonano w ten sposób aktów, które do tej pory przysługiwały na mocy prawa kanonicznego tylko władzy kościelnej, i tylko z najpoważniejszych przyczyn” – pisał.

Teraz kościoły nie zostały potraktowane gorzej, ale tak samo, jak inne miejsca. Nie oznacza to jednak, że wszystko jest w porządku; bynajmniej! Abp Gądecki w swoim liście wskazywał, że na mocy konkordatu rząd nie ma uprawnień do jednostronnego regulowania funkcjonowania Kościoła; to zastrzeżenie pozostaje ważne. Co więcej, ze względu na fundamentalną wagę, jaką ma obowiązek czczenia Boga, a zwłaszcza obowiązek niedzielny, kościoły nie mogą być traktowane nie tylko gorzej niż inne przestrzenie, ale nawet nie mogą być traktowane tak samo; winny być traktowane lepiej – a władze są moralnie zobowiązane do tego, by pomagać Polakom w kulcie, a nie ten kult utrudniać czy zgoła uniemożliwiać.

Widać, niestety, że polskie władze realizują bardzo konsekwentnie politykę ignorowania prawa naturalnego i prawa Bożego, za paradygmat swojego działania przyjmując model sekularny, w którym dla prymatu wiary nie ma żadnego miejsca. Co więcej, próbując skłonić kościoły do segregowania wiernych, władze posuwają się jeszcze dalej niż dotąd.

Kardynał Gerhard Müller powiedział niedawno, że odmawianie ludziom wstępu do kościoła i udzielenia sakramentów z powodów sanitarnych jest grzechem ciężkim i przejawem dechrystianizacji. Rządzący o tym nie pamiętają i przyjdzie im za to odpowiedzieć. Polscy biskupi i księża, wierzę, będę potrafili przeciwstawić się i zadbać, by czas Adwentu i Bożego Narodzenia pozostał czasem oczekiwania na naszego Pana, a nie na ziemskie pseudo-wybawienie od koronawirusa.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij